-
Jak to zrobic?
Odchudzam sie chyba od 12 roku zycia. Mama zawsze pietnowala moja tusze, ale to juz niewazne. Istotne jest, ze teraz mam 26 lat, kochajacego meza, ponad dwa lata szczesliwego zwiazku, i wciaz rosnaca wage. Odchudzam sie od kazdego pierwszego dnia miesiaca, nowa pora roku to dla mnie wyzwanie, wyliczam sobie dni do kiedy mam zrzucic wage, licze, ze na specjalne okazje uda sie pozbyc brzucha... itd. Nic nie wychodzi. Wszystko to kosztuje to duzo nerwow i niepotrzebnych flustracji.
Jedni mowia, ze trzeba sie pokochac takim jakim sie jest, jesli nie mozna czegos zmienic; ale my jestesmy tu wszyscy na tym forum, poniewaz nasze sylwetki sie nam nie podobaja.
Nie kocham swojego cialka ! Nie czuje sie pewna siebie i zadowolona z dodatkowymi 30 kilogramami.
Brakuje mi sil na pozbycie sie tego zbednego balastru. Tyle wiem o zdrowym odzywianiu sie, rozsadnych metodach walki z tusza ( choc przynam, ze w narobilam kilka bledow), cwiczenia, joga, marszobiegi..., na nic sie to nie zdaje, bo trace silna wola na widok lodow, albo ciasta.
Czasami napada mnie taki glod, ze moglabym sama siebie zjesc.
Wiem, ze historia moja to nic nowego, i ze sa sposoby na schudniecie. Szukam wsparcia i chce sie nauczyc wytrwalosci. Chce, aby moja silna wola przetrwala wiecej niz cztery dni.
Napiszcie prosze, jak to zrobic.
iza
-
chyba każda dziewczyna na forum ma lub miała podobne problemy. co zrobić, żeby wytrwać? nie ma uniwersalnej metody. mi bardzo, bardzo pomaga przypominanie sobie chwil, w których ktoś wytknął mi moją sylwetkę. pomaga też oglądanie telewizji (no wiesz, te wszystkie szczupłe dziewczyny na wybiegach i w teledyskach). pomaga mi to, że widzę rezultaty mojej diety, że wchodzę w spodnie, do których poprzednio mogłam wcisnąć jedną nogę. no i oczywiście wizualizacje jak wspaniale będę wyglądać kiedy już schudnę. i za każdym razem kiedy patrze na coś słodkiego, tłustego i dobrego, myślę sobie, że już to mam w sobie. nosze takie rzeczy na brzuchu, udach i tyłku. potem przez jakiś czas wącham tę rzecz i piję dużo wody z cytryną i herbaty zielonej i czerwonej, żeby odegnać pokusę. jak na razie działa. powodzenia w twoich walkach.
-
Wszystko to juz bylo...Wydaje mi sie, ze mam magistra z odchudzania. Musze sie nad tym glebiej zastanowic, bo problem tkwi w mojej glowie. To taki wstydliwy temet dla mnie.
Kiedys juz wazylam 57 kg przy wzroscie 164 i wszystko zaprzepascilam. Wiosna juz w okolo, tylko u mnie jesien. Jedzac makaron, mysle co z tym wszystkim poczac. Chyba pojde po dokladke, bo nie wiem.
-
National
witaj wśród nas ,pierwszy ważny krok zrobiłaś, po wielu nieudanych próbach,przekonanie że będzniemy zawsze grube bo już przerobiłyśmy wszystko i to bez efektów włazi głęboko w podświadomość.
To wewnętrzne przekonanie, że nic nam się nie uda steruje naszym postępowaniem. Jeśli spokojnie pomyślisz to przyznasz się sama przed sobą że chcąc schudnąć sama sobie podkladasz kłody pod nogi i robisz wszystko by sadełko zostało albo nawet żeby go przybyło.
Najtrudniej jest pokonać tego chochlika w naszej głowie ,który ciągle podpowiada......zjedz jeszcze, to takie dobre, no jeszcze odrobinkę,po co się oganiczać i tak nie schudniesz itd
Sama zresztą wiesz jakie to podstępnie bydle
Pierwsze i podstawowe zadanie to uciszyć drania, przekonać sama siebie że masz dość siły i samozaparcia żeby zacząć skuteczną walkę.
Nie wyznaczaj sobie terminów do kiedy masz schudnąć, to błąd !!!!!!
Sadełko zbierało się powoli ,systematycznie przez lata , tteraz ten proces trzeba poprostu odwrócić.
Nie ma na to cudownych sposobów, nie ma diety cud ani cudownych leków . To też trzeba sobie mocno wbić do głowy, bo wierząc w te wszystkie reklamy człowiek oszukuje sam siebie, tusza zostaje a frustracja rośnie
Strasznie dużo już napisałam a to dopiero począteczek.
Jeśli mogę ci coś poradzić....zrób tak
do świąt spokojnie pomyśl jak zacząć walczyć ze swoim przekonaniem,że twoje wysiłki i tak są bez sensu.
święta będą powodem frustracji wielu z nas, więc nie ma co zaczynać przed świętami
Jeżeli zechcesz po świętach wystartować do walki będziemy z tobą
Ja chętnie będę ci podpowiadać, inne forumowiczki napewno też, nie będziesz sama ze swoimi problemami. Takie wsparcie innych walczących to potężna siła!!!!!!!!!
Nie łam się, ty też potrafisz wygrać
uśmiechnięte pozdrówka
szane
-
Dzieki za rzeczowe rady. Nie czekam do swiat, pokuse jedzenia bede musiala powstrzymac w tym czasie. Mam juz szczerze dosc mojego odbicia w lustrze i patrzenia na ubrania, ktore ladnie wygladaja, ale tylko na wystawie.
Zrobilam dzisiaj cos, na co nigdy wczesniej sie nie odwazylam. Porozmawialam z mezem, aby mi pomogl w moich zmaganiach. Czulam sie tak, jakby mnie ktos publicznie rozbieral. To takie upakarzajace, ze potrafie jesc jak swinia, ale wiem, ze z Wasza pomoca i jego, uda mi sie.
Oby kazdy dzien byl jak dzisiejszy! Mialam mnostwo energii, napracowalam sie, cwiczylam. Ktos polecal na forum 8 minut ABS, wiec sobie sciagnelam z internetu.
Bede myslec pozytywnie, a nie zapychac sie makaronem. Mam nadzieje, ze starczy mi sily na dlugi czas.
Wielkie dzieki Vieczna i Szane!
Do nastepnego!
-
wydaje mi się ze trzeba sobie w główce poukładać i zadnych terminów i zadnego muszę. Naszą dewizą powinno byc CHCĘ. Szane ma rację.....przybywało przez miesiące i lata, nie zniknie za tydzień...a kusi i się cieszy jak nas złamie...wazne jest takze by jak się zjadło jedna czekoladę, to nie sięgac po drugą ( bo jak zjadłam jedna to moge i 2 i 3.....a od jutra, od ponie działku itp. znowu zacznę) ale robic swoje dalej....to nie jest łatwa walka.....ale do wygrania. Brawo za rozmowę z mężem......
-
Ja tez mialam podobnie. Za kazdym razem kiedy wstawalam z lozka mowilam sobie ze dzis jest ten dzien i od dzisiaj zaczne sie odchudzac, ale wystarczylo wyjsc na miasto i juz jakis soczysty hamburger trafial do mojego brzucha. No ale kiedys tak wstalam i pomyslalam sobie : Hej dziewczyno przeciez pomeczysz sie przez 2 miesiace zgubisz te 10 kilo i masz to czego chcialas !!! To mi pomoglo.....Jezeli chodzi o slodycze to tez uciekam od nich jak najdalej np: wczoraj jadlam kanapke a na stole stalo cale opakowanie cisteczek z marmolada i tak przez ta cala kanapke sie im przygladalam i zastanawialam sie czy je zjesc. Moim wyjsciem bylo to ze poprostu ucieklam z kuchni i zajelam sie czyms innym a po 20 minutach jak wrocilam do kuchni ciastek juz nie bylo bo wszystkie zjedli.....
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki