Czołem dziewczęta. Pragnę oznajmić, że moje święta pod względem nieprzytycia są chyba OK. O jedenastej było śniadanie świąteczne, na którym najadłam się do rozpuku (głównie różnych domowych zimnych mięs i tylko 1 kawałek mały mazurka), po czym oglądaliśmy stare zdjęcia rodzinne, po czym wsiedliśmy na rowery i zrobiliśmy ponad 40 kilometrową wycieczkę, więc wieczorem pozwoliłam sobie na sporą porcje bigosu. Myślę, że nie przytyłam, ale chyba też nie schudłam. Ale czegóż chcieć więcej w święta. Mokrego poniedziałku wszystkim - batory