Niestety taka jest prawda. Mieszkam z rodzicami, wydatki sa scisle kontrolowane i niestety nie moge sobie pozwolic na to, zeby np. zastapic kanapki (konkretnie pieczywo) jogurtami - bo chleb dla calej rodziny jest tylko pare groszy drozszy, niz jeden jogurt dla mnie. Wiecej owocow i warzyw - teraz, kiedy zbliza sie zima sa drogie, taniej wychodzi pozywny kotlet na obiad (plus ziemniaki i jakas surowka/salatka) czy kanapka z wedlina na kolacje/sniadanie, niz kilogramy warzyw i owocow. Od srody chodze na basen, ale jak ubralam stroj kapielowy, to sie zalamalam (po wadze stwierdzic mozna, ze ejst ok, ale ja mam po prostu same uda grube, ze az wstretnie nieproprcjonalne wygladaja do reszty dosc szczuplego i drobnego ciala). Po wakacjach zrzucilam troche, ale nadal za malo. Pojecia nie mam, co robic. Obiady takie, jakie mamy, musza zostac, bo nie mam co jesc w zamian, rezygnuje po prostu z ziemniakow. Zupe zamiast na obiad moge przesunac na kolacje czy sniadanie i nie jesc juz wowczas pieczywa. W ciagu dnia jakis owoc (teraz glownie jablka) i moze swiezy sok marchwiowy, jak ojciec naprawi sokowirowke. Pozostaje mi posilek na rano albo kolacje (w zaleznosci od tego, kiedy bede jesc zupe) i drugie sniadanie, keidy jestem na uczelni. Tylko w dalszym ciagu pytanie - czy to pomoze mi schudnac? Moze macie jakies propozycje, co zrobic z tym fantem? Dodam, ze chce zrzucic to, co przybylo mi przez wakacje z powodu zupelnie innego sposobu zywienia. Po powrocie pierwsze kilka dni bardzo malo jadlam, prakltycznie tylko drugie danie i czasem cos wieczorem. Potem wrocilam do normalnego domowego stylu zywienia i niestety raczej juz nie chudne.
Zakładki