Bateryjko... najważniejsze to ciągle dążyć do celu, nie za wszelką cenę, nie z ogromnymi poświęceniami, determinacją i zaciskaniem zębów... Na takie coś mogą sobie pozwolić właśnie szczupłe dziewczyny, które chcą coś w sobie poprawić, bo one mają do zrzucenia 3-4 kilo i parę tygodni wyrzeczeń to dla nich (o sobie też piszę, 7 kg) nie aż taka znów wygórowana cena.
Z większą nadwagą jest inaczej - trzeba się nastawić na wolniejsze efekty, ale za to trwałe i bez ciągłego zamartwiania się, frustracji, poczucia, że tracisz wiele ważnych rzeczy w życiu... na przykład spotkania ze znajomymi przy piwku - można się powstrzymać przez miesiąc, dwa, ale pół roku to już trochę smutne, prawda? Wtedy trzeba znaleźć złoty środek - wypiję to jedno piwko/zjem 2 ciastka tygodniowo, ale za to w jeden dzień tyg. poćwiczę pół godziny dłużej. W ten sposób wilk będzie syty i owca cała. Nie ma się co nastawiać na szybkie efekty, najpierw trzeba żyć, a dopiero potem chudnąć.
Ja wiem, że może łatwo mi mówić, bo nie mam tak dużo do zrzucenia, ale wierz mi, wiem co czujesz. Każdy, kto walczy z tłuszczykiem, ma to samo. Ale pamiętaj, że najważniejsza jesteś Ty, tam, w tym ciałku, a dopiero później to, co chcesz z tym ciałem zrobić. Dla mnie jesteś kochaną i ciepłą osóbką, na którą można liczyć w chwilach załamania (Twój mail naprawdę mi pomógł wyjść z błędnego koła, dziękuję <cmook>) i dlatego nie pozwolę Ci się załamać i zrezygnować z diety - byle rozsądnie, a na pewno się uda! MUSI się udać!
No, nie piszę już więcej bo serwer zapcham Pamiętaj, nie jesteś tu sama...
Sun.