-
Trudne weekendy!Jak sobie radzicie??
Po kolejnym porażkowym weekendzie zdecydowałam się wreszcie założyć ten topic.
No więc ze mną to jest tak - świetnie dietkuję w ciągu tygodnia, mam masę silnej woli i nie przychodzi mi trudno ograniczenie się do wyznaczonej dietki, ale jak nadchodzi weekend to za każdym razem dietowa porażka!!!!!!!
1. znajomi = alkohol!!!
2. ogólnie za dużo wolnego czasu
3. wizyty w chłopaka = mama i babcia, które potrafią obrazić się jak nie zjesz kawałka ciasta i te ciągłe tłumaczenia, ze jest się na diecie kwitowane głupawym uśmiechem...
4. mój mózg, który przestawił się na to, że w weekend mogę sobie pozwolić, bo cały tydzień wytrzymałam, więc tak wiele zlego się nie stanie, jak pofoluję sobie przez dwa dni
5. cała reszta powodów, które gdzies tam się pojawiają...
I tak co tydzień... Nie wiem jak to przejść, choć znam te wszystkie genialne: wyjdź z domu, idź na siłownie, znajdź coś do robienia...
NIE DZIAŁA!!! No i niestety znowu wskazówka na 61 a nie na 60, czyli to co osiągnęłam powraca...
Macie podobny problem?Jak sobie z tym radzicie??? Może jakieś weekendowe kółko wsparcia Byłoby łatwiej... bo zawsze ktoś może nakrzyczeć za grzeszki, a nie namaiać do ich popełniania...
-
Oj tak ja sie przyłanczam do weekendowego kółka wsparcia bo u mnie weekendy to totalna klapa
1) bo wtedy szczególnie wieczorkami rodzina jest w komplecie i mój tata zazwyczaj leci do sklepu po tony cistek i cukierków, i tak siedzimy i gadamy i sie opychamy
2) a twój problem wizyt u chłopaka i zwiększonych ilości jedzenia znam doskonale. Swojego czasu jeżdżąc do męża (dzieliło nas 300km)i zostając tam na weekend a zazwyczaj i dłuyzej nie było mowy o odmówieniu posiłku - co więcej wieczory spędzane razem zawsze umilaliśmy sobie jakimiś słodkościami Tak samo wyglądało to u mnie w domu bo moja mam z kolei rozpiesczała mojego męża - efekt--przytyłam 5 kg w pół roku
Kto ma jakieś rady to poproszę
-
ojjjjj dziewczyny dokladnie mam to samo i niestety - zero dobrych raddd.....
caly tydzien dietka cwiczenia - a weekend - tooony jedzenia i wszystko marnuje i tez nei umie nad tym zapanowac... najgorsze jak jedziemy z rodzinka na obiad do knajpki ... obiad kawa.. a pozniej wracam do domu mysle sobie - a co tam i tak po diecie i wcinamm - najgorzej ze slodyczami... w weekend tyle jest ich w domu - ciasteczka placuszki itd... i nei umiem sie powstrzymac...
chyba niestety i tak najlepsza rada silna wola... ale ja jeszcze tego nie potrafie pozdrawiam
-
Ja równiez mam ten problem. W domu jest ok, umiem się powstrzymać, mąz też nie namawia bo sam stara się ograniczać jedzenie, natomiast jak gdzieś pójdziemy to....żegnaj rozumie. Wczoraj np,. zjadłam chyba 0,5 tabliczki czekolady Teraz mam straszne wyrzuty sumienia ale postanowiłam dziś znacznie mniej zjeść i mam nadzieje, że będzie ok.
Zawsze po takim "diabelskim" weekendzie robię sobie taki 1- 2 dni znacznie szczupklejsze, gdzie zjadam 700 -800 kcal, a od środy już normalnie 1000 kcal.
-
Tiaaa, weekendy są najgorsze... Właśnie zobaczyłam na wadze prawie kg więcej niż w piątek (57,9), a już miałam zmienić tickerek. Ech, na to nie ma dobrych rad- można komuś doradzić, żeby myślał o dotychczasowych sukcesach i trzymał się dzielnie, ale wszystkie wiemy, że to nie pomaga
-
to może nie ładnie z mojej strony, ale cieszę się, że inni tez mają taki prroblem.przynajmniej możemy sie wspierać.
To co - KLUB WSPARCIA działa???
Ja niestety po ostatnim weekendzie znowu zmieniąłm ticker z 60 na 61, czyli praca całego tygodnia zniweczona przez 2 dni. Czuję się jak wielka nadmuchana bańka. Muszę się wziąć za siebie, i przestac się nad sobą użalać, ot co! KTO ZE MNĄ??
-
Kurcze, Mwali, przecież Wiesz, że ja zawsze z Tobą! Tylko co to nam pomoże..?
-
Nie wiem sama, ale liczę na to, że przynajmniej ktoś będzie zawidziony moimi wpadkami dietetycznymi, bo jak na razie to tylko ja sama, a reszta się cieszy... GRRRRRRRR...
I jak tu żyć???
-
Ja tez tak mam. Ale cwicze w sobie silna wole Przez wiele tygodni miala dokladnie to samo (i zawsze bylo: no dobra... dzisiaj sie najem ale od jutro sie odchudzam juz...) ciagnelo sie to i ciagnelo. Ale ostatnio stopniowo zaprzestaje tak sie obzerac tak jak wczesniej. Najpierw staram sie nie jesc jakis takich glupot miedzy posilkami albo chociaz zjesc ich mniej no i sie udaje a jak mnie tak korci zeby jednak cos zjesc to zaczynam biegac po domu (naprawde) i zaczynam sobie przypominac ze trzem osobom obiecalam ze sie bede odchudzac (a obietnic sie nie lamie) a juz ostateczna bronia jest... muzyka niesamowicie to pomaga tak jak na filmach :P jak bohater filmu przemienia sie np. z niedorobionej dziewczynki w ksiezniczke to zawsze jest taka muzyka szybka wesola podbuduwujaca. I ja wtedy tez puszcam sobie aka muzyke i zaczynam sobie tanczyc i wobrazac sobie jak bede wygladac w sylwka (NAPRAWDE POMAGA!!!!)
-
Heh dziewczęta, mam ten sam problem, a właściwie MIAŁAM Albowiem znalazłam idealne dla mnie rozwiązanie!
W weekendy po prostu mnie nie ma w domu
Przykładowo:
1. Śniadanie
2. Po śniadaniu dłuuuugi spacer (Łazienki, Stare Miasto....)na przykład z aparatem, albo zakupy, albo....
3. Wrócić do domu i zjeść obiad
4. Po obiedzie: znowu wyjść (np kino) albo posiedzieć w domu do kolacji i poczytać
5. Kolacja
6. Po kolacji albo posiedzieć w domu albo wyjść....
Dla mnie to naprawdę działa, jak mam co robić to nie myślę o jedzeniu!
A jedną zapchajdziurą mogą być ćwiczenia Przecież po zjedzeniu trzeba trochę odczekać, żeby zacząć ćwiczyć, po ćwiczeniach trzeba się przecież umyć.... Tak Tak! A zaraz potem kolejny posiłek
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki