Pokaż wyniki od 1 do 8 z 8

Wątek: a może tak do mnie zapukasz?

  1. #1
    Guest

    Domyślnie a może tak do mnie zapukasz?

    czekam i czekam na jakieś informacje na forum XXL i niestety cisza... aż tak mało zachęcająco wyglądam Tak naprawdę poszukuję wszelkich rad dotyczących odchudzania. Stosowałam już chyba wszystko... przede wszystkim były to diety "cud" i nie przynosiły żadnych zachęcających efektów...
    Od jutra zamierzam ostro wziąć się za siebie, bo już mam dość tego wszystkiego! Mam ważne spotkanie, na którym muszę jakoś "normalnie" wyglądać i mam 20 dni żeby schudnąć minimum 7kg
    Zamierzam przejść na dietę 1000kca.
    Co o tym myślicie? Czy to dobry pomysł i czy mi się uda?

    Ciągle mało wesoła Ania...

  2. #2
    Sylvatica jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    30-10-2005
    Posty
    0

    Domyślnie

    Kochana w ciągu dwudziestu dni możesz schudnąć MAKSIMUM 3 kg, jesli nie chcesz jojo. Nie naciskaj się tak, pamiętaj że najważniejsze jest jak się czujesz a nie ile ważysz i idź z uśmiechem na spotkanie, a potem pokaż wszystkim, jaka z Ciebie laska i taką pozostań. 7 kg w niecałe 3 tygodnie to bardzo niezdrowo i duże prawdopodobieństwo jojo, ja bym odradzała. A dietkę 1000 kcal jak najbardziej polecam

  3. #3
    Guest

    Domyślnie

    Sylvatica dziękuję Ci za odpowiedź.
    Masz na pewno rację, jednakże nie jest to takie proste iść z podniesioną głową i twierdzić że się na laskę wygląda, jak nawet ze mnie 1/4 laski nie ma
    Ale mam nadzieję, że się polepszy. Od czegoś przecież trzeba zacząć - nic nie przychodzi łatwo...
    Dzięki i pozdrawiam...
    Już mniej smutna Ania...

  4. #4
    Koconek jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    26-01-2005
    Posty
    2

    Domyślnie

    Cześć!

    Myślę , że znalazlam wspaniały sposób na schudnięcie:

    1. Najwazniejsze to przestać się oszukiwać: zazwyczaj stosowałam super diety cud , katowalam się nimi bez ustanku i co?tak naprawdę to zawsze się tylko oszukiwalam , bo to co stracilam przychodzilo z nadmiarem po zakonczeniu diety z prostego powodu - moj sposob odzywiania i tryb zycia sie nie zmienial. I to wlasnie jest oszukiwanie samej siebie - ja wmawialam sobie ze nie moge chudnac bo jem bardzo malo w ciagu dnia- ale to bylo zludne , bo glodzac sie caly dzien w koncu jadlam cokolwiek o bylejakiej godzinie - do tego zero ruchu - no i jak tu schudnac?cudow nie ma!!!

    2. drugi punkt , ktory po latach uwazam za wbrew pozorom bardzo istotny to NIE MYSLEC O DIECIE - im bardziej skupialam sie na fakcie , ze jestem na diecie tym bardziej bylam glodna

    3. ale jak mi sie w koncu udalo? przez przypadek
    musialam wyjechac na 2miesiace a przez te dwa miesiace w sumie niewiele sie zmienilo , oprocz 3naistotniejszych faktów:
    - posilki byly malymi porcjami(nie bylo na nie czasu) ale o w miare zblizonych porach dnia
    - ostatni posilek przypadal okolo 19stej
    - nie bylo slodyczy
    - codziennie mialam do przejscia na piechote (po miescie) dystans nie wiem ilu km ale ok.2godziny lazenia w tempie spacerowym
    nie myslalam o diecie w ogole - nawet nie mialam na to czasu ani mozliwosci - posilki zjadalam w knajpkach , bo nie mialam mozliwosci gotowania , a poniewaz jestem uczulona na wiekszosc ziół wiec jadalam raczej rzeczy w stylu ryż z warzywami , makaron z sosem
    + duzo soków z cytrusow i wody (to bylo latem i strasznie chcialo sie pic)
    a efekt przekroczyl moje oczekiwania , bo przez 2miesiace spadlo mi prawie 10kg
    i od tej pory doszedl tylko 1kg wiec nie ma mowy o jo-jo

    Jakie wnioski wyciagnelam? Nie ma cudow! Nawet te codzienne spacery wystarczyly aby spalic codzienna ilosc zjadanych kalorii , a regula malych posilkow spozywanych regularnie nie jest mitem (oczywiscie bez przesady - ja nie cierpie trzymac sie schematow , wiec raz moge cos zjesc o 12stej a drugiego dnia uznam ze to ten sam posilek dnia gdy zjem go o 14stej..itp) - przestalam sie wiec oszukiwac , ze wystarczy malo jesc by schudnac i od czasu powrotu staram sie utrzymac ten sam sposob funkcjonowania co wbrew mojej wczesniejszej opini wcale nie jest trudne i niemozliwe pod warunkiem , ze nie mysli sie o tym obsesyjnie. Faktem jest , ze pomoglo mi bardzo to , ze nie przepadam za tlustymi potrawami , zupami , sosami , miesiwami itp i bardzo lubie obzerac sie warzywkami oraz to ze przez te 2 miesiace musialam bardzo pilnowac budzetu wiec nie bylo mowy o dogadzaniu sobie slodyczami czy lodami( choc 2czy3 razy sie skusialm) ale reszta przyszla sama i bez trudu .

    Nie zalamuj sie wiec , przestan sie katowac dietami cud czy trzymac sie scisle jakiegos schematu odzywiania tylko zlam w sobie lenia i zrezygnuj ze srodka transportu (to jest mozliwe ) i postaw na wlasne nogi! No i pamietaj: wszystko jest dla ludzi , ale z umiarem - to samo dotyczy jedzenia
    Uda sie , sama zobaczysz - moze nie w 20dni ale kiedys trzeba zaczac

    Powodzenia!

  5. #5
    Guest

    Domyślnie

    Koconek dziękuję Ci serdecznie za odpowiedź. Bardzo ważne jest dla mnie to co napisałaś. I zgodzę się, co do tego oszukiwania - ja jeszcze to robię. Mówisz o obsesyjnym myśleniu - ja bym nazwała to już katorgą obsesyjną. Nie wyobrażam sobie jak to wszystko zacząć. Zawsze robię jakieś bzdurne plany <nawet czasami ogranicza się to do minut > i nici... i znów rozczarowanie. Z reguły jestem osobą, która lubi mieć wszystko uporządkowane i w miarę zaplanowane... jeżeli chodzi o jedzenie to wątpię, żeby coś mi wyszło spontanicznie. Może dlatego tak jest, że ciągle stosowałam (jak wspomniałam) diety cud...

    Przez odchudzanie i ciągłą walkę z nadwagą straciłam ładnych parę lat swojego życia... Ciągle to było moim problemem. Chudłam, tyłam, chudłam i znowu tyłam i tak wkółko...
    Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.

    Na tą stronkę trafiłam całkiem przypadkowo i zastanawiałam się czy zarejestrować się, czy nie. I powiem szczerze: z dozą niedowiary zrobiłam to. Podoba mi się to, że można sobie wyliczać jedzenie i kontrolować kalorie za pomocą internetu. To samo dotyczy form aktywności ruchowej. No i oczywście LUDZIE!!! To ważne - wsparcie i pomoc.
    Bardzo dużo czasu spędzam przed komputerem. Martwi mnie to, że mam pracę raczej siedzącą i bardzo długą - mało czasu mam na spacerki, rower itp.

    Taką mam prośbę. Powiedz mi - jak radzić sobie z tą obsesją...? jak nie żyć jednym wielkim "planem" dotyczącym jedzenia? Jeju, to takie trudne...

    Postaram się zastosować do Twoich rad.
    Jeszcze raz dzięki
    Mała smutna królewna...

  6. #6
    Koconek jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    26-01-2005
    Posty
    2

    Domyślnie

    Hej, przede wszytstkim przestan o sobie myslec w kategoriach: mala smutna krolewna

    Wiem ze przyzwyczajenia robia swoje ale prawda jest tez taka , ze jesli w danym okresie sie nie odchudzasz - a nie ukrywajmy tak wlasnie jest - to nie zwracasz uwagi na to jak jesz i co jesz no i przez to sie tyje. A chodzi w sumie o to zeby przestac obsesyjnie liczyc kalorie a postawic na zdrowy rozsadek - osiagnac to bardzo prosto: jesli zjesz skibke chleba z bialym serkiem na przekaske i na tym poprzestaniesz to bedzie to ok , ale jak zjesz ta sama skibke chleba z tlustym zoltym serem w dodatku za chwile jeszcze jedna , a po godzinie z jednej przekaski zrobi sie obiad to wiadomo , ze tak sie nie odchudzisz.

    ja tez mam prace przy komputerze lub musze przenosisc sie z jednego konca miasta na drugi w szybkim tempie czyli samochodem , wiec kiedy mam spalic to co zjadlam? jesli nawet zjem 1000kcal dziennie a moj jedyny ruch to wstanie-umycie sie-ubranie- jazda do pracy(samochodem)-siedzenie przynajmniej 8godz. dzienie przy kompie to doliczajac nawet oddychanie i ogrzanie organizmu w zyciu nie zlicze wystarczajacej liczby kcal zeby wyjsc z bilansem na zero a co dopiero na minus! Wiec jak chociazby co drugi dzien przejde sie pieszo w jedna strone to juz jest cos - zobacz co sie dzieje przed swietami , jak caly dzien latasz po miescie i robisz zakupy - wieczorem czlowiek pada na twarz i nawet nie wie kiedy zrobi z 5km podczas lazenia ze sklepu do sklepu lub z koszykiem po markecie

    Wiec to wcale nie takie trudne, ale trzeba sie przemoc i podejsc do wszystkiego z humorem: np. jak pojde pieszo to moze znajde na chodniku stówe....

  7. #7
    Guest

    Domyślnie


    fajne podejście.
    Ale ja mam do pracy 5 minut drogi (( z jednej strony to fajnie, a z drugiej... sama widzisz. Dlatego postanowiłam rano na rowerku jeździć troszkę a popołudniu iść na spacerek taki ok. 3 km, a i może w pracy uda się wprowadzić trochę ruchu

    Tak czy siak, dzisiaj mój wielki dzień - zaczynam z dietą 1000 kalorii. Trzymaj za mnie kciuki
    Życzę słodkich snów...
    Dzięki
    Buziaczki

  8. #8
    Casiek jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Hej,
    Podoba mi się pomysł z tą stówą
    A tak poważnie to ja też mam dość siedzący tryb zycia: albo na zajęciach na uczelni albo w bibliotece, alboprzed kompem stukając pracę mgr... Ale jak było ładnie, jeszcze do niedawna jeździłam rowerkiem na zajęcia, a teraz odkładam w nieskończoność kupno biletu miesięcznego na miejski, na jednorazówki szkoda mi kasy, więc chodzę.I to zazwyczaj nie jest spacer, a "półbieg", bo ciągle mi czasu brakuje.
    Poza tym ćwiczę dwa razy dziennie. Nie jakos bardzo. 15-20 minut rano i tyle samo wieczorem. Oj jak mi z tym dobrze! Nie forsuję się zbytnio, więc nie jestem padnięta, a samopoczucie od razu mi się poprawia!!! Cały stres ze mnie spływa,aż chce się żyć
    Niebanalana, ja też pół zycia na diecie, a wskazówka wagi raz bardziej w lewo a raz w prawo... I zawsze wszystko planowałam skrupulatnie. Udawało się przez kilka dni... Pierwsza mała wpadka i klops! Jakbym podcięła lawinę, wszystko się waliło, a ja tyłam.
    Teraz nic nie planuje. Po prostu zyję. Nie głodzę się. Z regularnością posiłków u mnie kiepsko,bo zajęcia mam "w cały świat" porozrzucane. Ale staram się zmienić moje nawyki żywieniowe. Najtrudniej jest powstrzymac się od podjadania... Zawsze jak coś szło nie tak,albo przeciwnie zdarzyło się coś prtzyjemnego pocieszałam się lub nagradzałam jakimś jedzonkiem. Teraz też się łapę na tym,że się zrywam do lodówki, ale wtedy odwracam się, siadam i głośno mówię do siebie: nie! dasz radę bez tego!Nie jest ci to przecież potrzebne! Nie jem słodyczy, nie słodzę już kilka dobrych lat, nie smaruję pieczywa...Nie wiem czy to coś da. Również muszę walczyć z obsesyjną myslą:"muszę schudnąć"...Najgorzej, jak nie mam się czym zająć...W sumie to dobrze,że mam tyle zajęć na studiach i tyle do zrobienia. Nie mam czasu planować, mysleć o jedzeniu i odchudzaniu. I tylko każdego dnia spoglądam w lusterko i widzę pewne efekty i serce podskakuje z radości! Dam radę, muszę w końcu dać radę. Muszę wygrać sama ze sobą. Czego i Tobie i Wam wszystkim życzę.
    Pozdrawiam
    Casiek.

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •