Wróciłam, pełna wstydu po brzegi... Jest mnie więcej... duzo więcej...
Wczoraj kupiłam wagę, elektroniczną wagę... I sie zwazylam i jest mnie więcej... dużo więcej... Zniosłam ze strychu rower stacjonarny... powoli bardzo powoli ale wtachałam go do pokoju. Dlaczego nie mozna chudnąc od samego patrzenia na rower i wage? Jak widac nie mozna... Nie wazyłam sie od początku listopada i to był błąd... dzis się nie zapinam w żadne spodnie Oficjalne ważenie odbyło sie pod okiem mojego kochanego faceta TERRORYSTY spojrzał na wagę, spojrzał na mnie i orzekł: "50 brzuszków kochanie! w tej chwili!!" W normalnej sytuacji były by to jego ostatnie słowa ale niestety miał rację Aby mi "umilić" tę mordęgę za kazdym brzuszkiem musiałam sięgnąc po buziaczka tyle dobrze że było wesoło Potem jeszcze dwadzieścia drastycznych przysiadów ze skrętem pupy na prawo i lewo :P Na koniec zafundował mi masaż wg niego bo wg mnie to były istne tortury: masakrował mi wszystkie możliwe tłusze ma moim biednym puszystym ciałku No tak, tak wiem ze jest kochany
Dzis żułam marchewkę w pracy, a to niedobra marchweka była... fuuuuuu
Póki co mam motywacje do działania, ale boje ze ze skończy się fiaskiem Jak mi się to ostatnio zdarzalo dośc często...
Jutro postaram się opowiedzieć Wam o psychotonice i mozliwości zastosowania jej w odchudzaniu Ja od dziś bedę regularnie ja stosowac
Trzymajcie za mnie kciuki kochane Grubaski :**
Pozdrawiam wszystkich
Zakładki