z goframi i naleśnikami itd. jakoś daje sobie radę, niestey z lodami gorzej, bo zawsze je uwielbiałam. Na szczęście czasy, kiedy pożerałam dziennie po 10 gałek lodów (nie naraz, bo nie mieściły się w rożku, ale tak 2x po 5 :p) minęły bezpowrotnie, ale Big Milka mam na stałe w codziennym jadłospisie wliczonego jako przekąske (ma tyle kalorii co jogurt czy jakiś większy owoc i wcale nie jest taki straszny tylko dlatego, że jest lodem :P). Krótko - pozwalam sobie od biedy na tego loda, ale od reszty wara :>