Uważam że słowo dieta jest paskudne. Wszystkie grubaski przechodzą na dietę, a po osiągnięciu jakiegoś sukcesu z tej diety wracają i odzyskujemy swoją wagę plus kilka kilogramów w promocji. Ja zaczynam odchudzanie od przekonania swej mózgownicy, że nie potrzebuję ziemniaczków, smażonych pyszności, coli itp....
Jestem po prostu na jedzeniu przodków i to wszystko. Im bardziej proste jedzenia tym lepiej kasze, mięso gotowane, jarzyny, owoce i oczywiście wosda- bo kto za króla Ćwieka słyszał o pepsi.
Nie wiem czy mi się uda( tak bez dokładnego liczenia kalorii) ale mam nadzieję ze tro9czę kilogramów zrzucę. Dołożyłam do tego jeszcze troche ruchu i czuję się lepieiej (jedzenie przodków wtrzącham od 3 dni.
Na takie jedzenie jestem już skazana, bo jesli wrócę do nowoczesnego jedzonka to na pewno przekroczę 70- tkę na wadze.
Wymyśliłam sobie, że aby osiągnąć sukces nie mogę przejśc na dietę bo kiedyś z nie zrezugnuję więc zmieniam swój styl żywienia- na stałe. Czy mi się uda -zobaczymy.
Jeśli ktoś coś z tego zrozumiał to życzę smacznego na diecie przodków.
Zakładki