-
metoda 1000 kalorii dla wiecznie zalatanych..?
Jak to zrobić?
Tzn trzymać dietę 1000 kalorii, a jednocześnie nie poświęcać jej mnóstwo czasu, nie ślęczeć z karteczką, tablicami i kalkulatorem... Najczęściej jem coś na mieście, nie myślę co, jak i gdzie, jestem głodna - po prostu wchodzę do pierwszego lepszego sklepu/knajpy i tam coś szybko wtrzącham. Siłą rzeczy kończy się na bombach kalorycznych.
Ponoć dobre efekty daje planowanie dzień wcześniej wszystkiego co się zje, co do ćwiartki rzodkiewki, wyliczenie i nie wychodzenie poza plan. Ale prowadzę taki tryb życia o tak nieregularnych porach jem, śpię, itd że ciężko mi stwierdzić gdzie będę jutro i jak będzie wyglądał mój dzień, czy zdążę zrobić zakupy, sałatkę, itd. Szlag mnie trafia, bo jak już "poważnie" zacznę starać się o te 1000kal to dietowy kierat kaloryczny prędko wykańcza mnie na czas, nie daję rady. Bo albo wychodzi tych kalorii 700 raz 3700...
Przydałaby się jakaś dieta "na oko", albo luźno wyznaczone jadłospisy, bez takich makabrycznych "perełek" jak np. selerowe pulpety z kurczaka, bo kto ma czas na robienie takich rzeczy??
-
Obawiam się tego samego, ale jutro zaczynam...
-
To rzeczywiście jest problem. Ja rozwiązuję go tak, że kiedy mam długo zajęcia, biorę ze sobą coś do jedzenia - kanapkę, jogurcik, owoca. Wiem, ile kalorii pochłaniam, a dodatkowo oszczędzam, bo stołowanie się na mieście wcale takie tanie nie jest
-
ja odkąd jestem na 1200 nie jem nic poza domem. zdarza się że jestem na uczelni bez przerwy od 8 do 17, wtedy planuję sobie jadłospis; rano zjadam śniadanie, biorę ze sobą jakąś kanapkę, jogurt, pieczywo chrupkie i staram się jeść co 3h, wiem jaki zrobiłam obiad więc wiem też ile ma on kalorii i już rano robię rozpiskę tak, by do wieczora nie przekroczyć limitu. inaczej się chyba nie da
-
hej...
na początku jest trudno sie połapać i chyba niestety trzeba spędzić pare ładnych tygodniu z kalkulatorkiem...
ale potem już dochodzi się do wprawy i wiadomo mniej więcej co ile ma kalorii i można liczyć na przysłowiowe oko 
Ja natomiast mam problem co brać ze sobą jak gdzieś wychodzę... nie chccę wciaż jeść
tego samego bo to nudne..a jedzenie na mieście nie dośćże drogie to i kaloryczne...
http://forum.dieta.pl/forum/viewtopi...=dania+mobilne
Jeżeli macie jakieś pomysły to plisss...ratujcie
-
Czesc dziewczyny/kobiety (zaleznie od tego ktora kim sie czuje
), jedzenie na miescie jest raczej srednio zdrowe,praktycznie wszystkei potrawy sa odgrzewane tak czy inaczej mozna zminimalizowac efekt "bomby kalorycznej" i poprostu w barze wybierac takie danie ktore:
- zawieraja jakas rybe lub drob(wolowina,cielecina,kurczak,indyk) + jakas surowke(niestety jest ona przewaznie polewana olejem slonecznikowym lub uniwersalnym zatem minimalna ilosc tluszczy nasyconych pewnie sie trafi...ale tym nie nalezy sie przejmowac)
Ja jak jestem w barze (mam takie swoje 2-3ulubione w ktorych zawsze jadam) to wiem co kupuje bo to juz wczesniej kupiowalem i np. prosze specjalnie aby surowki nie polewali ta odrobinka rozpuszczonego w czyms majonezu(nie wiem dokaldnie jak to sie nazywa).
-
ja niestety ie natknełam sie jeszcze na takie "zaufane bary"
A moze jest gdzieś w Wawie knajpa dla odchudzaczy
Słysząłyście może o takowej
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki