Dziewczyny,niestety nie jestem specjalista,choc bardzo w tej chwili interesuje mnie ten temat,bo jest tak bardzo mi bliski...
Ja zaczełam sie odchudzac 3 lata temu i niestety bardzo nie madrze...Zjadałam:
*1 kromka wasa z Almette(sniadanie)
*jagodzinka(to było lato)
*jogurt odtłuszczony mały do 100 kcal(kolacja)
To było gora 600 kcal i tak własnie trwałam przez 3 miesiace,Zero wpadek,schudłam 17 kg.czułam sie swietnie.Wystarczylo jednak tylko jedno małe złamanie diety,kawałek pizzy zjedzony u siostry i polynełam.Przez 3 miesiace przytyłam 10 kg.Potem znowu dieta,znowu nie madrze,chudłam i tyłam.miałam za soba zrzuconych prawie 20 kg i nie mogłam ruszyc w ogole do przodu...
Zaczełam miec dostep do internetu i chciałam sie dowiedziec co sie ze mna dzieje...Czytałam ,szukałam i zrozumialam ,ze to "kompulsywne jedzenie".Wszystko sie u mnie zgadzało.Przeczytałam gdzies tez,ze moze na to pomoc psycholog.ucieszyłam sie,ze to mozna zmienic.
Umowiłam sie na wizyte zjedna pania,potem było kilka innych.Zrozumiałam wtedy skad sie biora moje napady.Pani jednak zupelnie mi nie odpowiadała i zrezygnowalam ze spotkan.nadal było ze mna zle.
Poszukałam dalej i po 2 miesiacach umowilam sie u innej pani w Warszawie...To było w sierpniu zeszłego roku .Pani przed 50 ,bardzo sympatyczna i storzyła jakby plan mojej terapii.Spotykałysmy sie na dwie godziny w tygodniu i pierwsze co to byłam bardzo zaskoczona jak bardzo siebie poznaje.
Kazde spotkanie rozpoczynało sie od pytania pani Eli:"Co słychac?"
I ja wtedy rozpoczynałam swoje opowiesci o nieradzeniu sobie z jedzeniem.Ona wtedy dociekała co sie dzieje teraz w moim zyciu.Wydawało mi sie,ze wiode fajne zycie,tylko z jedzeniem sobie nie radze...Powoli zdawalam sobie sprawe z tego,ze moje jedzenie jest w duzym stopniu zwiazane z tym co sie dzieje w moim zyciu...
Teraz juz wiem,ze jedzenie kompulsywne powoduje nasze nieradzenie sobie z własnym zyciem,z jakimis sprawami,przeszloscia...Ile osob,tyle powodow.musimy tylko to własnie zrozumiec...To jest tak cholernie powiazne.

cdn.