-
Jedzenie kompulsywne
Jedzenie kompulsywne, to się chyba tak nazywa. Jem gdy denerwuję się czymś, gdy się czegoś boję... Przed dietą jadłam to, co wpadło mi w ręce, na diecie jem to, co ma mało kalorii. Uczę się zabijać takie odruchy ćwiczeniami - działa tak samo, ale gdy coś mnie boli i nie mam siły ćwiczyć jest koszmarnie. Staram sie przestawić na pięć posiłków, staram się nie myśleć o jedzeniu, ale ciągle jest kiepsko Jak wy sobie z tym radzicie?
-
Znam to doskonale ... I nie wiem też jak sobie z tym radzić
-
znam az zbyt dobrze temat kompulsywności
nie umiem sobie z tym radzic.
na razie dieta.
za pare dni znow sie zuce na zarcie. wiem o tym.
to straszne.
jakos trzeba zyc...
-
Ehh.....To jest trudny temat dosyć....Poprostu organizm po lub w czasie diety woła o jedzenie i takie są skutki....Kurcze,nie wiem co poradzić....Też czasem mam takie napady ale wtedy staram się czymś zając albo wychodzę z domu....Pozdrawiam.
-
Gdy ja się denerwuję, pochłaniam słodycze Wiem, że to nienajlepsze, ale co zrobić? Jedynym rozwiązaniem jest unikanie stresu, ale to chyba niemożliwe... Najlepiej jest zastąpić słodycze owocami lub "bezpiecznymi" słodkościami (np. kisielami lub galaretkami).
-
Dziewczyny nie trzeba z tym zyc Ja ciepiałam na typowe'kompulsy",ale postanowiłam to zmienic i poszukałam psychologa...Sama po setkach prob wiedziałam,ze sobie nie poradze.co schudłam pare kg,to zaraz potem je nadrabiałam...
Wizyty u psychologa bardzo mnie zmieniły.nauczyły miec kontrole nad jedzeniem,nad soba,własnym zyciem...Nie trzeba pochodzic z patologicznej rodziny itd...,zeby potrzebowac terapii.Mi wydawalo sie,ze wszytko jest ok,tylko z odchudzaniem sobie nie radze.Tak naprawde cale nasze zycie układa sie w jakas jedna logiczna całosc i to my decydujemy jakie ono bedzie...
pozdrawiam serdecznie i pamietajcie,ze to wcale nie usi tak wygladac,mozna duzo zmienic na lepsze.ja zmienilam i jestem z siebie bardzo zadowolona .
-
Wiecie co - u mnie wygląda to tak.
Jem sobie załóżmy dietetyczną kolację -ciemne pieczywko, chudy ser itd. Zjem, czuję, że jestem syta, ale chcę więcej i więcej.
I rzucam się na to, co mam pod ręką - najczęściej po słodycze.
-
A ja zawsze trzymam w lodówce mało kaloryczne przekąski. Np. wczoraj wróciłam do domu po północy, po piwku głodna jak jasna cholera. Od razu poleciałam do lodówki i dzięki bogu że w miseczce był ugotowany kalafior. Zjadlam tak ok. 200g i wystarczyło . Napad minął. A gdyby go nie było? to pewnie poleciałby żółty ser, którego uwielbiam a przecież jest diabelsko kaloryczny.
-
Ja też wiem coś o tym. Np. wczoraj: ładnie wszystko dietkowo i w ogóle po kolacji już byłam a coś mnie tak kusiło...otwierałam i zamykałam lodówkę aż zjadłam kromkę z serem i dżemem, niby mało a jednak jakoś mi lepiej było...wiem, że to może głupio zabrzmi, ale chyba mój mózg nie wytrzymuje reżimu i jedzenie pod kontrolą tylko musze coś wpieprzyć nadprogramowo (nawet niewiele) żeby się uspokoić
[/u]
-
Ze mną jest chyba to samo.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki