Super pomysł z taką restauracją. Ostatnio też jadam kolacje na mieście i czasami jestem załamana, bo zżeram straszne ilości kalorii. Wczoraj np. placki ziemniaczane po węgiersku ( zresztą do teraz mi leżą na żołądku). Może otworzymy same taką knajpę, bo widzę, że Ty też z Krakowa?
Ja dawniej często chodziłam do Chimery. Ale już nie mogę patrzeć na te sałatki. 10 lat nie jadłam mięsa, a teraz mam na nie ochotę. Faktycznie, coraz większy problem - co zjeść, żeby się zmieścić w 1000 i nie chodzić wiecznie głodnym i zmarzniętym.
Bardzo by sie przydał taki klub z daniami dla takich jak my. Będę częstym bywalcem. :P