-
Odp: Dieta życia
Norko, nie chowaj się, to nie jest dobry pomysł. Bardzo współczuję, bo rzeczywiście sytuacja jest mało interesująca i może dołować. Ale jak będziesz się z tym zamykać, to będzie tylko trudniej. Pisz, ile potrzebujesz i możesz. Niedobrze, żebyś zostawała sama ze smutnymi myślami. Nie rozumiem, dlaczego od starszej koleżanki wymagają mniej? Może od początku potrafiła dać do zrozumienia, ile czego zrobi i było jasne, że nie ma sensu oczekiwać od niej więcej. Ty jesteś ambitna, więc może uznali, że mogą oczekiwać więcej? Tak sobie tylko gdybam. Ale też myślę, że jeżeli faktycznie szefowa zredukowałaby Ci te godziny, ale jednocześnie zostawiła wynagrodzenie bez zmian, to nie byłoby tak źle. Faktycznie jednak najpierw musisz poczekać na jej decyzję.
Artykuły w końcu poczytałam. Rady na poprawę nastroju i obniżenie stresu, jak znalazł, więc może uda Ci się je zastosować chociaż częściowo. Próbuj, trzymaj się i pisz!
-
Odp: Dieta życia
Norko, może widzą że jesteś bardziej zdolna od tej starszej koleżanki, w końcu szybko ogarnęłaś o co chodzi w tej nieznanej dotąd dla ciebie pracy, życzę Ci aby szybko poprawiła ci się w niej sytuacja.
Wiem, co czujesz bo ostatnio przeżywałam podobne stresy, u mnie na szczęście na razie się poprawiło, choć ciągle z tyłu głowy słyszę ze to chwilowe, to chce wierzyć że jednak nie że już tak fajnie będzie.
Mam nadzieję że i u ciebie ci się poprawi iże nie odbiorą ci godzin
-
Odp: Dieta życia
Witam w nowym dniu, mam nadzieję, że otwierającym nowy rozdział...
Zdecydowalam się na chorobowe bo zrozumiałam, że tak jak się czuję teraz nie dam rady pracować...
Elu- złe się wchyba wyraziłam, bo nastąpiło nieporozumienie. Redukcja godzin to nie jest kara, a moje własne życzenie, które wyraziłam w styczniu i teraz szefową zapytała mnie czy chcę jej nadal, bo od nowego roku będzie nowy pracownik i ona by mu dała te moje godziny.
Ta rozmową z szefową odbyła się wcześniej zanim dostałam ten mail z krytyka, że ja zawiodłam, bo myślała, że może mi w pełni oddać to zadanie z prowadzeniem exelowej listy.A ja dalej robię tam błędy i ona musi je naprawiać.
Taka krytyka w innym czasie, gdy byłam silniejsza psychicznie, nie byłaby tak dołującą... ale teraz gdy moja depresją podniosła znowu głowę te słowa były jak gwóźdź do trumny.
W ciągu wczorajszego dnia zrozumiałam, że to wszystko nie dotyczy tylko mnie, że w całej firmie jest napięta sytuacja, wszyscy są w stresie i podminowani. No ale takie słabe ogniwa jak ja nie potrafią sobie z tym poradzić jak ci zdrowsi i silniejsi.
Lekarka powiedziała mi,muszę panią na jakiś czas stamtąd zabrać, bo inaczej nie ma szansy na to by nowy lęk zaczął działać jak trzeba.
Dotarlo do mnie po rozmowie z przyjaciółka, że muszę po powrocie zmienić styl pracy i nie przyjmować każdego zleconego zadania że słowami, "zaraz się tym zajmę". Musze uświadomić innym, że moje stałe obowiązki mają priorytet, bo inaczej piętrzą się w taką górę, za której mnie nie widać.
Jasne, że czasami coś jest tak ważne, że nie może czekać. Ale to powinny być odstępstwa od reguły a nie reguła...
Chcac by mnie lubiano i ceniono staram się nie rozczarowywać innych i nie odmawiać. No ale to prosta droga do born out!
Mam jednak trochę utrudniona sytuację, bo moje stanowisko jest takie pomocnicze, asystenckie...więc niby powinnam być do pomocy, no ale!
Wezme sobie do serca słowa, które wczoraj usłyszałam od ciebie Patynko i postaram się być bardziej taką jak waszą pani sekretarka...
Ostatnio edytowane przez Norka62 ; 28-09-2020 o 16:51
-
Odp: Dieta życia
Norko, bardzo mocno trzymam kciuki z to, żebyś to postanowienie zadbania o siebie i wyznaczenia granic innym wcieliła w życie
-
Odp: Dieta życia
Norko bardzo dobrze powiedziała lekarka, przecieć i tak nie byłaś w stanie pracować to po co do pracy chodzić, czas wolny przeznacz dla siebie na to by przemysleć pewne tematy i zadbać o siebie i swoje zdrowie. przytulam i pozdrawiam
-
Odp: Dieta życia
Dzien dobry!
Sobota, a ja,jak codzien zreszta pobudka przed szosta. Leze, analizuje, rozmyslam. Wstalam wiec, zrobilam sobie kawe i rozpoczelam kolejny dzien.
Uspokoilam sie nieco po tych dwoch dniach w domu i teraz zastanawiam sie co dalej zrobic...
Mam minimum 5,5 lat do emerytury. Nowej pracy nie mam sily szukac. Zreszta gdzie? Biurowej pracy lzejszej a lepiej platnej nie znajde. Tu gdzie jestem zarabiam co prawda grosze, ale i czas i forma sa bardzo luzno traktowane. Moge przyjsc i wyjsc kiedy chce. Byle by tylko swoja robote zrobic. No i poza tym goracym mniej wiecej 3-miesiecznym okresem- lipiec-sierpien-wrzesien jest w zasadzie, jesli chodzi o pensum zadan luznie. Meczacym jest fakt, ze mam tu gdzie jestem funkcje pomocnicza i kazdy moze mi zlecic jakas dodatkowa robote. A ja jak dotad, a jestem juz czwarty rok na tym stanowisku, nie potrafie stawiac granic.
Sama sobie tez robie presje, ze musze udawadniac kazdego dnia, ze nie jestem glupia czy tez glupsza od innych...i ze to i to i to tez potrafie.
Meczy mnie rzecz jasna takie podejscie, ale zmienic go nie umiem. Bo nie ma we mnie sily i przekonania, ze jestem wystarczajaco dobra, taka jak jestem. Ciagle staram sie zasluzyc na uznanie innych.
I na nic proba przekonywania siebie sama ...ze jestem w pierwszej "10"...
W poprzedniej pracy bylo z tym duzo lepiej. Czulam sie w swych oczach wyzsza w hierarchii zawodowej, mialam kolezanki w pracy, ktore staly o oczko nizej. To one mi pomagaly a nie ja im. I to podbudowywalo moje generalnie watle poczucie wartosci.
Mysle teraz skad to sie wzielo? Skad ja mam to wrazenie bycia nie wystarczajaco dobra? Czy wpoil mi to ojciec, ktory fakt studiowania przeze mnie pedagogiki kwitowal slowami...no fajnie, ale czemu nie medycyna czy prawo? Moja siostra jednak, ktora podobnie byla wychowywana,nie skonczyla zadnych studiow a jednak ma duzo wieksze poczucie wartosci. Czyli nie ma co wszystkiego spychac na rodzicow, duza czesc mej zmory siedzi we mnie samej.
Zdaje tez sobie rzecz jasna sprawe, ze czlowiek, ktorego mam przy boku, nie polepsza a pogarsza te sytuacje.
Jednak co moge zrobic? Odejsc po 35 latach wspolnego zycia? Dokad? I czy naprawde bylabym wtedy szczesliwsza, majac odczucie ze i to w mym zyciu bylo porazka? Ze sobie z tym nie poradzilam, ze nie umialam pewnych zachowan w mym malzenistwie wypracowac...
Ech, chyba skoncze z tymi rozwazaniami. Bo dreptam w miejscu.
-
Odp: Dieta życia
Norko, zmiana jest możliwa, ale to Ty musisz jej tak naprawdę chcieć …
-
Odp: Dieta życia
Norko
bardzo bym chciała żeby Ci się udało dostrzec własna wartość. Masz mnóstwo zalet tylko musi to do Ciebie przemówić, wiem, ze to nie proste ale można,
Mi się udało, choć nie powiem że są jeszcze chwile kiedy stare myślenie wraca ale staram się to dusić w zarodku.
ciężko jest gdy partner nie wspiera ale masz wspaniałe dzieci.
Ja sobie powtarzalam reguralnie że jestem mądra zaradna itd. co tam chcesz , pomogła mi ksiązka potega podswiadomości tam były takie rady i nie tylko że sobie to mówiałam ale zapisywałam w zeszycie. czy to pomogło czy to zbieg okoliczności nie wiem, ale efekt jest.
I powiem ci że mój partner też zmienil się gdy ja się zmienilam
co do szefowej tez postanowilam zmienić nastawienie i już jej uwag nie traktuję jako atak
choć jak mówię są dni że jest inaczej ale walcze z tym nadal
Pamiętaj że jesteś mądrą wykształconą osobą, dobrą zona mama corką i przyjaciólka
i masz grupkę osoób które cie bardzo kochają
miłego dnia
-
Odp: Dieta życia
Dzien dobry!
Elu, twoje slowa to balsam dla mej duszy. To balsam dla mego okaleczonego poczucia wlasnej wartosci. Bo tak analizujac, co sie wlasciwie stalo, ze tak mocno to mna wszystko wstrzasnelo, tak szybko i skutecznie spowodowalo chec rezygnacji i zaszycia sie gdzies w kacie, zrozumialam ze chyba glowna role odegrala tu nowa hierarchia w pracy. Duzo mlodsza kolezanka, ktora po powrocie z macierzynskiego stala sie szefowa naszego zespolu uswiadomila mi jaka role mam tam do odgrywania. Mam funkcje pomocnicza. To prawda. I ona byla taka od poczatku gdy mnie zatrudniono, jednak latwiej bylo mi znosic smycz, gdy trzymala ja glowna szefowa, tylko ciut ode mnie mlodsza, niz dziewczyna mogaca byc moja corka.
Wiem. Nie ja pierwsza jestem w takiej sytuacji. I mam dwa wyjscia. Albo odejsc i szukac nowej pracy. Albo to zaakceptowac.
Pierwszy opcja wydaje mi sie nierealna, bo przy mojej slabej kondycji psychicznie nie dam rady znalezc czegos nowego i co wazniejsze w tym nowym- "wykazywac sie", udajac jakiego to super pracownika zatrudniono.
Tu gdzie jestem teraz, cos sie tam juz ustalilo, wiedza, ze jestem chora. Co prawda wiedza ze glownie fizycznie, ale teraz dostarczajac chorobowe od psychiatry dotrze do nich, ze i psychicznie rowniez...
I poniewaz, takiego pracownika jak ja, czyli majacego dokument o 50% niesprawnosci nie tak latwo jest sie pozbyc... beda musieli sie jakos ze mna zaaranzowac.
No ale i ja z nimi tez.
Musze wymyslic nowa strategie zachowan. Postawic lepiej czy tez widoczniej granice. No i przeorganizowac prace. Juz teraz, po tej krotkiej przerwie widze, gdzie popelnilam blad. Na co nie powinnam sie byla zgodzic ale i co powinnam byla jednak zrobic juz w sierpniu przed urlopem. No i nastepnym razem ustrzec sie tego bledu...
W tym wszystkim brak mi bylo do tej pory checi o zawalczenia o swe cialo. Caly czas zbieram sie by rozpoczac te nowa diete sirt.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Odp: Dieta życia
Dzien dobry!
Taaaaa...miałam nadzieję, że tą dieta sirtuinowa to będzie strzał w dziesiątkę, ale widzę, że to jest raczej dieta na wiosnę, lato niż na jesień - zimę. Absolutnie nie mam teraz ochoty bowiem na zimne zielone koktajle czy sałatki z surowych warzyw.
Dzis natknęłam się w necie na ten artykuł i już sama nie wiem co o nim myśleć. Nie jest to rzecz całkiem nową z tym oswajaniem problemu jedzenia i jak sądzę, dalej nie uregulowana w mej biednej głowie...
https://www.hellozdrowie.pl/bycie-na...-nieskuteczne/
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki