Ten wpis kieruje do wszytkich osób, które myślą, że nie mogą i nie dadzą rady schudnąć, że gimnastyka to dla nich katorga i tym podobne
Odchudzam się (tak na serio i "prawie" bez oszustw) od jakichs trzech miesięcy. Dieta ok. 1200 kcal, ciężko było tylko na początku, ale szybko odkryłam zalety niskokalorycznych posiłków, tym bardziej, że teraz jest sezon owocowo-warzywny, wszystko mozna dostać świeże i zdrowe i za niewysoką cenę, a jakie dobre!
Jednak dieta to nie wszystko! Od trzech miesięcy chodzę na gimnastykę (co drugi dzień). To taki aerobik z elementami jogi rozciągania....
Ja, która całe życie WFu unikała jak ognia (no, ale w szkole to byłam szczupła, więc nie było problemu), której wysiłek fizyczny związany z ćwiczeniami był OBCY, NIEZNANY, NIEREALNY
Ja łażę teraz na gimnastykę z zajadłą stanowczością i nie sama w to nie wierzę
Pierwsze "seanse" gimnastyczne odkupiłam bólem wszystkich mięśni, ale nic to, teraz nie ma po tym śladu! A moja instruktorka powiedziała mi wczoraj, że nie może wyjść z podziwu jakie robię postępy
No i co? Zakładam wczoraj spodnie, w których wiosną nie mogłam się dopiąć, a one.... wiszą na mnie!!!
Dziewczyny, chłopaki, mówię Wam, dacie radę! Jak mnie się udało, to dla Was to pestka!!!