Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Cytat:
Zamieszczone przez
Shinden
hm. Kurde. Coś jest nie tak. Nic ci nie przychodzi do głowy z czego tak?
Naprawdę grzecznie michę trzymasz? Codziennie?
Tak, trzymam michę. Nawet jak pisałam, że jem ziemniaczki odsmażane na masełku to były ziemniaki z wody wrzucone na patelnie teflonową z odrobiną masła, na końcu noża, do smaku.
Myślę sobie, patrząc po tym gdzie mi się zbiera (doopa, uda, brzuch!), że to może ze stresu. Kurde, naprawdę ostatnio mam ciężki czas, wiele zmartwień i nic pewnego. Ciągle biegam, coś załatwiam, coś wyjaśniam, coś próbuję ratować. Mam już chyba w żyłach czysty kortyzol zamiast krwi. Nerwy, ciągły wkurw na zmianę z poczuciem beznadziei. I praktycznie żadnego odreagowania. Nie biegam, nie ćwiczę, nie mam się komu wygadać (w sensie, że G który zabierze na lody), wieczory samotne z walką o sen (bo sen przychodzić nie chce a prochów brać nie będę). Gdybym chociaż miała faceta żeby go bzyknąć dla sportu na zakończenie dnia... Wiecie o czym mowa. Nawet nie mogę sobie życia osłodzić czymś dobrym do jedzenia bo trzymam michę. Kocie futro nie pomaga. Nie czytam nawet ostatnio bo nie jestem w stanie skupić myśli na książce. Ciągle wracam myślami do tego co przede mną.
Pewnie mdłości też z tego powodu.
A nowy styl? To znaczy jaki nowy? Ubieram to co lubię. Kilogramy widać i to nie jest kwestia nowego rozmiaru. Dużej doopy nie ukryję a w luźne sukienki pakować się nie będę bo nie lubię i to nie ja. I to wcale nie poprawi sytuacji.
Jedyne co, to mogłabym zacząć chodzić w zakonnym habicie. Czarny, luźny, wygodny. I tak bardzo pasujący do mojego życia osobistego. TAK BARDZO! Ale jak słonko przygrzeje to zwariować można. Zatem nie.
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Ja jestem 2 odcinki w plecy więc proszę się wstrzymać ;)
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
muszę tylko na sekundkę
micha
- 2,5 małych kromek razowych z duperelami + cebula
- kawa
- crumble z bit śmietaną (1,5 łyżki)
- garść orzechów ziemnych bez soli
- zupa pieczarkowa + naleśnik z łososiem, serkiem filadelfia, rukolą + zielsko
- arbuz
- o 20:30 kawa + pół knopersa
- 2 kromki normalne chleba razowego z pasztetem sojowym + pomidor
Padam. Jutro wyjeżdżam na tydzień. Może uda mi się popisać trochę na forum z komórki, ale nie obiecuję. Na pewno będę czytała.
Nibe, czy pan M na pewno jest aż tak złą opcją?
A co do stresu. Kur%^&. Naprawdę mi przykro z tego powodu. To straszne. Stres może być przyczyną, zwłaszcza jeśli tyczy cię poczucia bezpieczeństwa. :(
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Wczoraj nie wrzuciłam michy... najpierw w pracy z braku czasu nie dojadłam a potem byłam taka głodna... co ja jadłam?
Śn: 2 wafle ryzowe z masłem orzechowym
kawa z mlekiem
Śn.II kanapka razowa z serkiem pleśniowym, pomidorem i rukolą
Lunch: musli, maliny, 3 łyżki jogurtu (wszystko nie w tej kolejności co powinno)
Obiad: miseczka zupy pomidorowej z ryżem (resztka podzielona na trzy wygłodniałe paszcze)
Potem: 2 ziemniaczki, 2 małe różyczki kalafiora, garść fasolki szparagowej, jajo sadzone z cebulką
Kolacja: 2 kromki razowca z serkiem tartar orzechowym i pomidorem, cebula
garść słonecznika do filmu (tak, jestem na bieżąco z GoT, czy to już koniec sezonu????? :-( )
Aktywność:
- tylko rower do i z pracy
Zmęczona, nogi zmęczone, obolałe po całym tygodniu.... Strasznie mi się nie chciało podjeżdżać pod tą wielką górę w drodze do pracy, ale ostatnio kolega którego mijałam spytał w pracy czy podjeżdżam tamtędy i czy daję radę, powiedziałam, że tak. Jadę wczoraj, a on akurat idzie pod tą górę :lol: a mnie się tak nie chciało! ale sprawa ambicjonalna! pojechała, wyprzedziłam go, przywitałam się i wjechałam na górę zaciskając zęby :lol:
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Pan M nie jest żadną opcją. Po prostu nie ma takiej możliwości. Nie chcę tego. Nie umiem już chcieć. Za dużo się wydarzyło. My się nie widujemy. Unikam. Milion smsów, maile, telefony - tak. Spotkania - nie.
Ostatnio wpadł na pomysł, żeby wypróbować dietę ketogeniczną. To mu ogarnęłam michę, ale miał zacząć jak Polska odpadnie z mistrzostw bo się nasz przyjaciel Krzychu z niego śmiał, że na meczu w pubie zamiast piwa, jak wszyscy normalni, będzie zamawiał szklaneczkę oleju lnianego :)
Ale wszystkie zalecenia dostał przez telefon.
Ja się do tego nie przyznam, na torturach nawet, ale nie chcę mu się pokazywać w takim stanie, w jakim jestem. Wiem, głupie. Ale tak jest.
Tak, to już koniec sezonu. Następny za rok. Podobno ma w tym czasie wyjść nowy tom książki. Ale jeśli (w co nie wierzę) to nie będę czytać. Zaczęłam od nowa te, które są wydane. Jestem na "Starciu królów". Przeczytam to co mam (mam wszytsko), a następne kupię ewentualnie po zakończeniu serialu. Teraz akcja wyszła juz w wielu wątkach dalej przed ksiązkę więc nie będę się wkurzać, że jest inaczej w filmie. Najbardziej mnie szokuje wątek Sansy. W książce Ramsey żeni się ze Starkówną, ale wcale nie z Sansą tylko z Aryą. Tak mu się przyjamniej wydaje. Bo prawdziwa Arya jest w Bravos (tak jak w filmie) a Ramsey dostaje inną dziewczynę (koleżankę Starkówien z czasow dzieciństwa). Wszyscu udają, że nie widzą, że dziewczyna nie ma szarych oczu jak wszyscy Starkowie. Ważne są pozory bo dają Boltonom Północ poprzez to fałszywe małżeństwo... Sansa jest pod opieką Petyra w zupełnie innym miejscu.
Dobra, wystarczy, prawda? :mdr: Mogłabym tak godzinami!
Wczoraj:
- płatki z malinami, melonem i jagodami i sojowym,
- serek wiejski i brzoskwinia (są już polskie!)
- bułka orkiszowa z pastą fasolowo-słonecznikową, pomidor
- placuszki cukiniowo-gryczane, pomodor z cebulką i jogurtem, kilka truskawek
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Ja chyba zacznę czytać :) Pożyczysz mi pierwszy tom jak przyjadę?
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Hihihi, no pewnie! Pierwszy tom jest prawie identyczny jak pierwszy sezon filmu. Dopiero w drugin zaczynają się rozbieżności.
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
nie pojechaliśmy, bo gdyż albowiem nie zdążyliśmy :P
Wyjeżdżamy jutro rano.
Dziś był koniec kursu samoobrony. Muszę wam powiedzieć, że nie potrafię się do niczego przyczepić. A lubię się przyczepić. Naprawdę świetnie przeprowadzone zajęcia. Dzisiejsze były w barze oraz w jadącym tramwaju - mega inspirujące i po prostu świetne. Zapłaciłam za to 300zł, 8 spotkań, każde po 2h. Nie było grania na czas. Jak zaczęliśmy później, to kończyliśmy później. Wynajęty bar i tramwaj? Wow! Mega. Do tego mogłam zobaczyć jak to jest trzymać broń palną (zrobiona 1:1 ale nie prawdziwa. Chyba), jak się przy niej zachować i jak obronić (jeśli się da). Wszystko na zasadzie odruchów. Jak przeładować, jak wycelować ;) Jestem z nich ogromnie zadowolona. Dziewczyny wybierają się na treningi klasyczne, normalne. Dwa razy w tygodniu. Od sierpnia. Myślę o tym. Bardzo. Akurat dni mi odpowiadają.
Co do GoT muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem całego sezonu. Jeszcze czekają nas dwa. Ciężka sprawa z Denerys. Przyznaję, że nie wiem co myśleć. Nic nie myślę. Ale, tak jak Martinowi udało się sprawić, że straciłam szacunek do jego historii, tak przy filmie go odzyskałam.
Było kilka śmiesznych rzeczy, które mnie zdenerwowały i były bardzo głupie (Jon i scena ruszania do walki.......), ale na szczęście byłam na to przygotowana. Po raz pierwszy czekam na kolejny sezon z niecierpliwością i dużą dozą ciekawości. To odwrotnie niż w przypadku książki :)
Ale to ja.
Też bym czekała aż zakończy się film. Trochę rzutowało na mnie to, że film się różnił od książki. A teraz podchodzę do tego "na czysto", nie skażona książką. Na dzień dzisiejszy nie chcę książki. Martin mnie zdenerwował. Ale poczekam na twoją ocenę Niobe, bo jak powiesz, że mam czytać, to przeczytam.
Co do pana M. Jesteś pewna, że jemu by przeszkadzało to jak wyglądasz? Ale spoko, rozumiem. Czasem sok z cytryny nie leci, niezależnie od tego jak mocno będzie się ją dusić.
Kwestia Sansy. No... W ogóle w filmie temat Ramseya pociągnęli mocno. No, ciekawa jestem, co będzie dalej. I super, że jego temat jest już zamknięty. A jeśli chodzi o pochodzenie Snowa, no, miałam podejrzenia, wciąż są to czyste spekulacje, ale to nie Martin pisze scenariusz, nawet jeśli czasem macza tam palce, więc jestem spokojna co do tego co przyjdzie.
micha
- 2 kromki chleba z mozzarellą i ogórkiem zielonym
trening
- baton z orzechami białkowy z któregoś maratonu
dalej trening
- sorbet taki do jakby picia - ananas i mleko kokosowe
- łosoś teriaki z miseczką ryżu (kuźwa, ale podrożał! Wolę sama w domu robić. Nawet jeśli kupię teriaki, który jest nie za tani, to i tak wyjdzie taniej, a łososia będzie więcej!)
2h snu.... padłam
- 3 jajka na maśle + 1,5 kajzerki
- owoce pod pierzynką ;) (porzeczka czerwona/biała/czarna, agrest, banan, śliwka, nektarynka) + kruszkonka + lody waniliowe + 2 łyżki bitej śmietany
Kuźwa, ale wypas! Te owoce nie powinny się wydarzyć o tej godzinie, ale się wydarzyły. Nie będę płakać. Pyszne były. Ale drugą porcję zachowam na jutro, na podróż, tylko bez dodatków.
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
Shin, jesli tylko masz możliwość to idź na te zajęcia. Widziałam ile radochy Ci to daje. Idź koniecznie.
Jestem pewna, że M ma gdzieś czy mam 5 kg mniej czy więcej. Ale ja nie mam. Eeeee, bez sensu. Nie. Aaaa, dzisiaj wysłał mi zdjęcie jak pięknie wygląda z nogą w gipsie. Nie przyznaje się co zrobił. Mówi, że to było bardzo głupie i się wstydzi. I że potrzebuje opieki :na:
Snow... Wszystko jest już przecież jasne! Ale nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, że jest on najpotężniejszą postacią w tej opowieści? On jest Starkiem po matce, w jego żyłach płynie krew Pierwszych Ludzi. Ale pamietacie kto jest jego ojcem? W sumie to jednak mam gdzieś wątek Sansy. Pochodzenie Snowa i to co się już wydarzyło u niego w związku z Innymi... oj, będzie się działo! I to raczej nie chodzi mi o Żelazny Tron! Szkoda, że odesłał Czerwoną Kapłankę. Szkoda. Mam nadzieję, że to nie było jej ostatnie słowo.
Micha:
- płatki z melonem, brzoskinią i malinami, kawa
- 5 śliwek (te duże polskie, różowe, podłużne)
- leczo z kabaczka, ziemiaczki
- naleśnik gryczany z pastą fasolową i warzywami
Odp: Magiczny kociołek. - Część 1
A ja tam nie lubiłam za bardzo Czerwonej Kapłanki :lol: taka tam... nekromantka.... brzydka energia... bleeee....
Mogliby jakaś fajną magiczną postać wprowadzić :-)
Micha:
Śn. I: miseczka owocowa (arbuz, melon, maliny, garść crunchy i kilka orzechów), mała kawa z sojowym
Potem dużo sprzątania i nie miałam czasu na drugie śniadanie.
Obiad cz. 1: przepyszna zapiekanka w stylu farinaty (ciasto z mąki cieciorkowej a w nim 2 pokrojone ugotowane ziemniaczki, kalafior, marchewka młoda i ugotowany bób, a i pomidorki suszone) - wsunęłam na szybko kawałeczek bo jechałyśmy z koleżanką do USC na slub koleżanki z pracy :-)
Obiad cz. 2: po powrocie - większy kawałek zapiekanki w towarzystwie rukoli
Przed biegiem : arbuz i garść słonecznika
Kolacja: kromka razowca z tartarem łososiowym
Wiem już po czym miałam taką trzęsawkę, to nie po kawie jako kawie, tylko po kawie połączonej z moim zestawem witamin, tam też jest kofeina i guarana - widać to zbyt duża dawka :lol:
Aktywność:
- bieg 8,5 km cross
- wyzwania + core z piłką (1 seria) + stretch