To jest kontynuacja wątku: https://dieta.pl/grupy_wsparcia_xxl/luzne-pogaduchy/22685-magiczny-kociolek.html
Wersja do druku
To jest kontynuacja wątku: https://dieta.pl/grupy_wsparcia_xxl/luzne-pogaduchy/22685-magiczny-kociolek.html
Nadszedł czas. To właśnie idealna chwila...
Staję zatem pośrodku tej polany, nad magicznym kociołkiem, uzbrojona we wszystkie moje najcenniejsze pudełeczka i słoiczki. Ach! Jak ja kocham radosny trzask gałązek trawionych ożywczym ogniem!
Prawda. Szczerość. Przyjaźń. Lojalność. Wsparcie.
Szept o miłości. Odrobina tęsknoty.
Siła!
Upór. Odwaga.
Marzenia z mocą łagodzenia bólu!
Bicie serca w odpowiedzi na ciszę pełną zrozumienia.
Cierpliwość i wytrwałość.
Mądrość.
Radość i beztroska!
Poczucie bezpieczeństwa.
Łzy szczęścia i okruchy smutku.
Wspólne plany i chwile oddalenia.
Piękno.
Czystość duszy i szaleństwo serca.
Przywołuję Was!
Ten ogień nie może zgasnąć. Jesteśmy za niego odpowiedzialne!
Oto nasze miejsce.
A to mi się nawet bardzo podoba. Cyferki mnie stresują. Zwłaszcza jak idą w dół. To ja zrobię tak. Będę się ważyła do momentu, gdy waga pokaże 58,4 (hahaha, nie wiedziałam jaką cyferkę wpisać. 3,4,0? Ale dopiero przy 58,4 nie czułam stresu. Ale to gupie! No nie przeskoczę tego, no). Do tego momentu się nie stresuję. A potem zamykam wagę w szafie. I już tylko na sukienkę lub strój kąpielowy będę patrzyła. Albo na nic, po prostu będę dalej robiła swoje.
Frey, daj proszę przepis na te babeczki musli. Wydaje mi się, że gdzieś miałam przepis, ale przeszukałam zakładki i nie znalazłam. Uważaj na kawę rozpuszczalną. Powoduje większe zakwaszenie w organizmie. Z drugiej strony jesz tyle warzyw, że ta kawa nie zrobi krzywdy, a nawet może być całkiem dobrą równowagą. A nie boli cię żołądek po niej? Chociaż z mlekiem pijesz, więc powinno być ok :)
hahahahahhahaha :D Jak to nie wchłaniają się lepiej?! Zocha mówi, że o niebo lepiej! :D
Wiem, że mogę żyć bez lodów i czekolady. ... Chciałam napisać "ale co to za życie", ale od razu pojawiła mi się odpowiedź "lekkie, przyjemne, szczupłe, zdrowe". Więc nie napiszę.
Nie potrafię na dzień dzisiejszy powiedzieć "nie jem lodów", "nie jem ciastków". Mogę powiedzieć "nie jem lodów mlecznych", "nie jem ciastków kupowanych", ale to dlatego, że lody znalazłam ryżowe i sojowe (sojowych jeszcze nie jadłam, bo są w czekoladzie i mają 200kcal. Więc zjem, jak będę w kryzysie czy czymś takim). Mogłabym robić sobie lody owocowe. Tylko mi się nie chce. Bo ja bym chciała mieć foremki na patyku.... A z pudełeczka mi się ciężko wybiera. Nie to, że te ryżowe mi się łatwo wybiera :P po prostu szukam wymówek dla mojego lenistwa. A jeśli chodzi o ciastki... Póki miałam twoje mufinki to czułam się usprawiedliwiona :D W między czasie sernik obiecany, a teraz gnieciuch.
Małymi kroczkami mogę spróbować. Powoli. Bo ja nie chcę z tego niedobrego zrezygnować. Nie wiem dlaczego. Chyba nie chce mi się myśleć.
W ciele czuję od dwóch tygodni permanentny ból. Czasem "przyjemny" po treningowy, czasem (częściej) ten drugi. Obecnie znowu kręgosłup leży i kwiczy. Rozciągam i smaruję. Nie mogę siedzieć. W żadnej pozycji. Już się dwa razy przesiadałam. I chyba się w końcu położę. Brzuch @ to dodatkowy bonus. I mam wrażenie, że jeszcze mnie coś boli. Nie wiem dokładnie co. Coś. Mam wrażenie jakbym w każdą czynność musiała wpakowywać dodatkową, ponadprzeciętną siłę. Włosy mnie bolą.
Już wiem, że połówki nie biegnę. Nie biegnę, bo nie przebiegnę. Nie dam rady. Ostatnio mojej siódemki nie byłam w stanie zrobić.
Może więc te słodkości to jest taka namiastka dania sobie "przyjemności" na ból? Może dlatego nie chcę z tego zrezygnować?
Tak naprawdę to wszystko brzmi tak smutno, ale nie jest tak tragicznie. Wiecie, mam @, nie chcę brać dziś już tabletek, więc ćmi mnie w brzuchu i tak mało przyjazna jestem. Może też przez to, że od dwóch czy trzech dni źle śpię, przez G (nic strasznego, nie chce mi się pisać:D)? Były przez te 2 tyg też dobre dni. Jeden. W 100% idealny. Za mało na regenerację baterii.
Wiecie. Ciężko być wiedźmą.
Czasami wiedźma musi zrobić rzeczy, których inni zrobić nie chcą/nie mogą. W sensie takim, że pewne rzeczy trzeba zrobić, więc robi je wiedźma. Bez zważania na swoje słabości. Bo tylko ona może to zrobić. Kiedy znajomej dzieciątko umarło w jej brzuchu i była w szpitalu by usunąć, a lekarze generalnie mieli ją w doopie i napisała mi o tym - schowałam mój introwertyzm do kieszeni, zacisnęłam zęby i tak ułożyłam dzień, że tułałam się do niej. Cały dzień zarwany. Ale to nic. Ten dzień był dla niej. Trzymałam za łapkę, tuliłam mocno i mówiłam to co trzeba było powiedzieć. Bo tak robią wiedźmy. Więc kiedy Pan X był w potrzebie i siedział u nas po 6h próbując się ogarnąć i przetrwać, by wreszcie móc zadziałać i zrobić to co trzeba zrobić, schowałam mój introwertyzm, przebrałam piżamę na spodnie, olałam to, że w domu bałagan i zaprosiłam na śniadanie. Dobry człowiek w potrzebie. Wiedźma musi zrobić to co jest do zrobienia. Chowa wtedy swoje problemy i potrzebę ciszy od rana (nie mów do mnie z rana to też i moja dewiza!) i robi co trzeba było zrobić. I absolutnie nie było tu poświęcania się. Ani odrobinki. Nie w tych przypadkach. Skończyłam z poświęcaniem się. To były rzeczy do zrobienia i do zadziałania. Jakby było to wpisane w Ścieżkę. Pewne rzeczy wpisane w Ścieżkę muszą się zadziać, aby działo się dobro. Rozumiecie, prawda? Nie zmienia to faktu, że takie rzeczy mnie wysysają. Ja ładuję baterie w samotności, w ciszy, w lesie. Nie mniej i nic ponad to.
Szkoda, że nie czytałyście Pratchetta. Babcia Weatherwax to właśnie cudownie tłumaczy. To ona targowała się ze Śmiercią, aby ta zabrała krowę zamiast dziecka. Nikt inny tego zrobić nie mógł. Bo tylko ona umiała stosować "głowologię". Nie ważne, że później odsypiała dwa dni.
Nie potrafię tego wyjaśnić, ale sprawa z Panem X ma z jakiś przyczyn bardzo duże znaczenie. Nie wiem sama o co chodzi.
http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/rofl.gifhttp://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/rofl.gifhttp://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/rofl.gifCytat:
Wczoraj siedzimy w pracy w kuchni i gadamy o spełnieniu zawodowym. Bo u mnie w biurze to nikt (poza mną) nie jest zadowolony z roboty, którą wykonuje (ale oni wszyscy pracują na innych zasadach niż ja). I w końcu jeden chłopak, najspokojniejszy na świecie, najgrzeczniejszy, najlepiej wychowany i w ogóle taki stwór mityczny z krainy łagodności... No, to właśnie on półszeptem mówi, że gdyby miał robić zawodowo to co naprawdę lubi to musiałby zostać dziwką.
Jest moim idolem!
Dobra.
Dziewczyna.
Wiedźma. Widać od razu :D
Ruda.
Ma długie włosy. Widziałam jak jest tych włosów DUŻO! Naprawdę ma bardzo gęste włosy. Ale jak zobaczyłam, że ona część z tych włosów ma jeszcze splecione w gruby warkocz!!!!!! Czujecie? Włosy ze spodu miała splecione w warkocz (bo gorąco), GRUBY warkocz i to zaczynający się od połowy głowy i do tego ma jeszcze CAŁĄ MASĘ włosów, które ukrywają ten warkocz pod spodem! Łaaał!
Jest, jak to określiła, sroką która lubi świecidełka :D Bransoletki, łańcuszki itp. Niższa ode mnie. Ma czym oddychać :D
Chyba fajna :D Nie wiem. Wiecie, sama zestresowana byłam ;) Znaczy się, fajna i wygląda na dobrą osobę, choć też zestresowana. Chyba byliśmy ważni do zaakceptowania jej. Dziwne uczucie. Co my mamy do szczęścia kogoś? :P
Wiecie, jest chyba pierwszą osobą w moim otoczeniu, po której widać wiek.
Kurczę. Nie wiem co powiedzieć. Sama byłam zestresowana. Wiecie, obca osoba w moim domu itd. Zupełnie inaczej było z Inez w K-wie. Tam od razu się wyluzowałam. A tu się jednak spięłam. Ale 4h byli :D
Super było widzieć Pana Y jak jakaś kobieta okazuje mu czułość i serdeczność. I to, że kobieta go adoruje. On ... On został zaczarowany! Aż się o niego zmartwiłam. Znaczy się, niezależnie od tego jak mu się ułoży z Dziewczyną, on wie, że dobrze zrobił odchodząc od Pani X. I nie wróci do niej. Mówi, że dopiero teraz otworzył oczy na to co się działo i wylało się z niego to na czym mu zawsze zależało. Jego wszystkie marzenia wyszły na wierzch i teraz już wie, że nie "czy" ale "kiedy i jak" je zrealizuje. Jego rozwój duchowy poszybował w górę! Choć mam wrażenie, że z jego psychiką to już inna sprawa :D Ale mam nadzieję, że się uspokoi, bo ileż może trwać taki haj?!
Na pewno ona jest osobą, która ma własne zdanie i nie kręci manipulując, po prostu o nim mówi. Podoba mi się. Ma dwójkę dzieci prawie dorosłych i w zasadzie wychowała ich prawie sama. Ma tatuaże!!! Na jednym ramieniu Kali (piękna. Nigdy nie widziałam takiej), na drugim Diana (moja ukochana bogini), na plecach Anioł, na nadgarstku też anioł ale jakiś tam, a na drugim nadgarstku znak nieskończoności w który jest wpisana piękna sentencja. Wszystkie te tatuaże popełniła w przeciągu 3 lat. O_o. No. Musiała przejść mega przemianę. Bo te na ramionach to nie są maluśkie rysuneczki. To są mega duże, wyraźne, kolorowe obrazy. Zwłaszcza Kali. A ona nienawidziła tatuaży. Ale dostała prezent od znajomej. A potem wsiąknęła w świat tatuaży i tak już zostało.
Przed snem czułam strach.
Mam nadzieję, że taki odreagowawczy stresową dla mnie sytuację (obcy człowiek w moim domu!)
Ona ma zadziora. Jest dobrym człowiekiem, ale nie naiwnym. Jest silna. Te tatuaże dodały jej sił. Bo przeszła dużo. Nie bez powodu rozeszła się z mężem. Zresztą, wiecie jak to jest.
Jeśli chodzi o Panią X, nie chce z nim rozmawiać. W końcu będzie musiała, bo przydałoby się omówić jakieś formalności. Ale narazie nie chce. Dobra. Teraz mi jej trochę szkoda. Głównie dlatego, bo zostaje z tym sama. Ona nie ma do kogo się zwrócić. Zadbała o to, aby nie mieć przyjaciół. Nawet rodzinie nie powiedziała co i dlaczego. Tylko tyle, że się rozstają. Ona jest przecież chodzącą pierdołą!
NIE!
Coś sobie przypomniałam.
W dzieciństwie byłam bystrzejsza niż inne dzieci. I w związku z tym często nakazywano mi być "grzeczną dziewczynką" i ustępować mniej rozgarniętym dzieciom. Oddawać im moje zabawki, nagrody, prezenty, bo ja powinnam rozumieć, że one nie mają, bo nie mają taty/mamy/babci/pieniędzy. Jakbyśmy my mieli... Bo one płaczą i jest im smutno itd... Były hołdowane osiągnięcia dzieci, które robiły byle jak i umiały się rozpłakać. Które były mniej zaradne, te dostawały nagrody. Bo trzeba być dobrym człowiekiem. A potem się okazywało, że te co głośniej krzyczały, miały zawsze najwięcej. Potrafiły wywalczyć to co chcą. Zmanipulować. A dorośli łykali jak pelikany.
Każdy jest kowalem swojego losu. I każdy zbiera własne żniwa. Chyba że był dobrym człowiekiem i ma przyjaciół. Wtedy można stworzyć coś razem. I razem pić piwo, które się naważyło. Nawet wirtualnie. Nawet na odległość. Łatwiej, gdy ma się świadomość, że jeden sms postawi na nogi, gdy te znowu zaczynają się łamać.
jedzonko
- 2 kromki razowca + 2 jaja na półmiękko + pomidor + kiełki brokuła i rzodkiewki
- kawa + 2 kawałki ciasta (zapomniałam, że miał być jeden!)
- koktajl białkowy z truskawami i trzema łyżkami różnych płatków + kapka mleka sojowego
* intensywny, pełen stresu bieg (zgubiłam komórkę w lesie. G mi kupił nową, bo się złościł, że nie słyszę jak do mnie dzwoni. Więc mi kupił bez pytania. Trzy dni, a ja ją zgubiłam....). Pędziłam, aby ją odnaleźć. Tylko, jak odnaleźć ścieżki, którymi się szło, skoro za każdym razem chadzam inną? Znalazłam. Była tam)
- ziemniaczki + kotlety łososiowe (bardzo polecam kotleciki. Łosoś świeży + jajko surowe + pietruszka + sól i pieprz. Mielimy wszystko. Można dodać płatków, ale jeśli to będzie z jakimiś węglami to po co? Smażymy bez tłuszczu. Dwa duże kawałki łososia + 3 jaja to porcja bogata na dwie osoby na dwa dni) + ogórki chili mojej produkcji
- trochę truskawek
Shin, chcesz ciastki? Ok. Ale na pewno? Może jednak wolisz fajny brzuszek? Ja tam wolę małą pupkę, chociaż ciastków z chęcią najadłabym się po brzegi! A wiemy, że moje brzegi są bezbrzeżne! Nie. Pupka pupueńka. Chcę pupkę a nie wielką szafę trzydrzwiową z toaletką i piwnicą!
Ale ok, nic na siłę. Poczekamy aż dojrzejesz. Jak jabłuszko :meuh: Albo arbuzik :meuh:Bez podtekstów :meuh:
Ciężko być wiedźmą. I nie istnieje w zamian żadne zaklęcie na nieuwielbianie ciastków :he:
Wybacz (kocham Cię!), ale mam dzisiaj jakiś dziwny humorek-potworek. Sama nie wiem czemu mi tak lekko jakoś na duszy. Leciutko!!!
Micha:
- musli z owockami i sojowym, kawa z mlekiem
- jabłko i brzoskwinka
- brązowy ryż z cukinią i szparagami i olejem z pomidorków
- truskawki podjadane przy gotowaniu leczo, nie dużo max kilogram :rolleyes:
- leczo z młodym kabaczkiem o czerwoną fasolą :heart:
Jabłka już nie są dobre. Kupiłam rano jedno w przelocie. Słodycz jest już taka przeleżała, taka skondesowana w tym jabłku, ze aż policzki bolą. Już nie będę jadła jabłek, aż do nowych.
A leczo wyszło genialne. Uwielbiam polski kabaczek. Taki młodziutki, chudziutki jak wąż. Pycha!
Strasznie jestem ciekawa Dziewczyny. Strasznie.
Najpierw micha:
Śn. chia z mlekiem sojowym i truskawkami
kawa z mlekiem
Śn. II: maca z masłem orzechowym, miseczka truskawek
Lunch: bułka z serem, 2 ogórki
Obiad: ziemniaczki i kalafior, kilka pieczarek - wczorajsze odsmażone na łyżce oleju
Kolacja: 2 kr, chleba, jajko, pomidor, szczypiorek
Idę zrobić moje wyzwania.
Miałam pobiegać ale mnie uświadomili, że mecz jutro jest o 21 dopiero więc zdążę. Dzisiaj więcej regeneracji. Popołudniowa drzemka zaliczona (padłam przy czytaniu książki).
Co do kawy - wiem, że rozpuszczalna to samo zło ale w pracy nie da się innej pić, a jak piję po zjedzeniu sniadania to żołądek nie boli.
Babeczki z musli:
musli z lidla zalane wodą żeby spęczniały, wymieszane z rozgniecionym bananem i białkiem jajka, napchane w foremki i zapieczone przez 20 min w piekarniku w 180st. :)
Banalne jak konstrukcja cepa.
Lecę bo mnie czas goni!
hahahaha :D
Mój śmiesh przed północą należał do ciebie!!!
Walczę. Nie mówię, że się słucham, ale zrobiłam wczoraj przed 23:00 deserki z chia na mleku kokosowym.
Zjadłam już dwa :D Z musem truskawkowym + borówki. Zjadłam dwa, bo takie jakieś bezcukrowe ;) Ciasto leży przede mną. Mam nadzieję, że G szybko się z nim rozprawi. (tak G, nie HA. Po prostu. Mam w D. Już mi przeszło. Jestem bezpieczna).
A dziś śniło mi się, że jestem smokiem. Zielonym. I dwa inne, czerwony i .... chyba niebieski? Może czarny? Próbują mnie złapać, nie pozwalają wznieść się wysoko. A ja wiem, że moim jedynym ratunkiem jest znalezienie dziewczyny o białych włosach :D:D Chyba się nie mogę doczekać, aż G puści nam ostatni odcinek GoT ;)
:DCytat:
Wybacz (kocham Cię!), ale mam dzisiaj jakiś dziwny humorek-potworek. Sama nie wiem czemu mi tak lekko jakoś na duszy. Leciutko!!!
No! To jest duch!
Aha, wczoraj jeszcze popełniłam małego rogala z masłem .Zapomniałam wspomnieć.
A w ogóle to ja z tym moim gadaniem o zmianach zaczęłam się zastanawiać. Bo wiem, że to pewne jest. Dlaczego? Bo tak.
I... Na czym się skupiasz to wzmacniasz. Zastanawiałam się i jakiś znajomy dał filmik na fb. Trochę prześmiewczo. I słusznie. Właśnie o tych zmianach. ..... Potem następna osoba.... Nawet trochę posłuchałam co tamci mówią. ...
Błagam, nie łączcie mnie z nimi!!!!!!!! Ja nie wiedziałam, że to jest zakrojone na taką skalę! Nie miałam pojęcia! Ja nie mam wspólnego z tym co mówią! Naprawdę! Boże drogi, ja nie wiedziałam! Wiem co wiem, ale cała reszta? Nieeeeee!
Frey, a co to za wyzwania? Dzięki za przepis mufinkowy!
Ja nic nie wiem o innych mówiących o zmianach, ani na fb ani nigdzie. Tylko ty mi mówisz o zmianach. I ciebie słucham.
Strasznie ciężko mi się dzisiaj biegło. Oddechowo. Ale może to takie duszne powietrze. Zbierało się na burzę, wszytsko stało, ale nie spadła ani kropla. Może w nocy popada.
Nasza psychatrka mnie dzisiaj wkurzyła. Nie chciała dać Młodej indywidualnego nauczania na nowy rok szkolny. W sumie ostatecznie powiedziała, że jakoś pójdźmy na kompromis, że twarde lekcje dostanie indywidualnie, a te luźniejsze w klasie. Helou, no przecież o to mi chodziło od poczatku! Tak się wściekłam w środku, że nie poszłam już do pracy. Potrzebowałam wagarów.
Micha:
- musli jak zwykle i kawka
- koktail z truskwek i sojowego z ksylitolem
- leczo (kurde, jeszcze na jutro mam :he:)
- bułka orkiszowa z awokado i pomidor
bieganko
- brzskiwnia
i przez cały dzień podjadałam arbuza, dwa kilo pooooszłoooo :he:
micha
- 2 kromki razowca z pastą fasolkową ze słonecznikiem + awokado + pomidor + kiełki
- kawa + deser z chia i mleka kokosowego oraz z musem truskawkowym + borówki
- 2 kromki z 2 jajami na twardo + kiełki + pomidor + sałata + deser z chia
- 4 kotleciki łososiowe z wczoraj + ziemniaki + moje ogórki chili
do tego momentu było nieźle. Ani razu nie było nażarcia się. Ani nawet najedzenia. Lekko i fajnie w ciele i w brzuchu. A potem... A potem to już historia
- pizza zajebiaszcza szpinakowa (wieki nie jadłam TAK dobrej pizzy. Nawet ta z happy little track się chowa.
beza z owocami i chyba bitą śmietaną na pół z G + kawa + rabarbarowa lemoniada (hę?) x2. (lemoniada x 2, nie beza)
jestem wielbłądem.
Nie pobiegałam, nie ćwiczyłam. Mam doła, nie gadam z wami.
Chyba czas wyjąć patelnię. Wyjąć? Chcesz pogadać? Mogę wpaść w tygodniu. Pójdziemy na spacer z Zochą? Albo z kawą posiedzieć w lesie. Albo coś. Nie wiem. Kurde, chcę pomóc jeśli mogę. Jakby co to wiesz...
Micha:
- musli z owockami i kawa
- leczo (koniec :yipi:)
- 3 kromki żytniego z hummusem i pomidor
- dużo truskawek
Wiatr. Nie lubię.
Złożyłyśmy papiery do nowej szkoły. U nas. Nie ma odwrotu.
Dzięki Niobe, nie trzeba, naprawdę. To tylko ... Nic złego się nie dzieje. Naprawdę. Po prostu..., ja introwertyk, i za dużo dla mnie stresujących rzeczy się chyba zadziało i nie mam jak nadążyć z regeneracją baterii w środku. Jutro sobie pobiegam. Bez planu, po lesie. Zresetuję głowę.
Chcę się postarać. Tylko mi jakoś nie wychodzi.
Dziś byłam tak śpiąca, że dwie godziny po obudzeniu i zaczęciu normalnie dnia, położyłam się na dwie godziny. Spałabym dalej, gdyby nie to, że zmywarka od godziny się dopominała by ją wyłączyć i musiałam już wstać. I taki zaspany cały dzień. I zjadłam trzy ciastki. Płaskie takie. Zrobione z trocin. Ale oblane na wierzchu czekoladą... Były beznadziejne, a ja nie potrafiłam ich nie jeść.
Ja się ogarnę w końcu. Naprawdę. Ogarnę się.
Dziś pojechałam z J po pakiety. Wiecie, po raz pierwszy, bardzo się cieszyłam, że nie biegnę. Nie było mi szkoda. Cieszyłam się, że jutro będę spała tyle ile potrzebuję i ani minuty krócej. Bardzo fajna koszulka. Zielona, na ramiączkach z 4F I wreszcie nie za mała!
Micha
- 2 kromki z pastą fasolową ze słonecznikiem + awokado + kiełki + pomidor + żodkiewka
- kawa + 3 ciastki + deser z chia
- kilka ziemniaków + 3 kotlety z łososia + ogórki chili
- truskawki + lody ryżowe + truskawki + 2 łyżki jogurtu greckiego
- ziemniaki + kalafior + 2 jaja sadzone + łyżka oleju z bułką tartą.
- trening
- koktajl białkowy na truskawkach
No ja też się cieszyłam, że nie biegnę jak dwa razy dzisiaj rozpętała się taaaakaaaa burza z oberwaniem chmury. Teraz świeci słonko, ale nie wiadomo co będzie ;-)
Mat też nie biegnie. Śniło mi się dzisiaj, że Shin była świadkiem na naszym ślubie :whistle:Ostatnio jest jakoś tak dziwnie między nami. Nie ogarniam. Gdzieś sobie poszła radość z dokuczania mu. Nie chce mi się, nie mam potrzeby. Chyba nie pozostaje mi nic innego tylko umrzeć. Straciłam sens życia :tuxout:
Dzisiaj miało być luźniutkie bieganie na ciut dłuższym dystansie. Ale nic z tego. Zmieniałam pościel i przy naciąganiu prześcieradła zrobiłam sobie kuku. To nie taka prosta sprawa posłać jednej osobie to moje duże łóżko bo materac jest bardzo ciężki. I naruszyłam sobie coś przy kręgosłupie. Nie żeby jakoś mocno, ale ciągnie i straszy. Wolę dzisiaj odpuścić niż sobie pogorszyć. Mądrze, prawda? No.
Micha:
- płatki jak zawsze, kawa z mlekiem
- koktajl z truskawek i sojowego
- na grecką nutę : domowy gyros z indyka, tzatziki i fasolka szparagowa na parze
- mały kawałek arbuza, kawa z mlekiem
- 3 kromki żytniego z hummusem i pomidor, kilka czereśni
Mam mniejsze cycki. Czyli dobrze :he: Pewnie woda zeszła przy okazji @ ale ciiiiii, mniej to mniej i po co drążyć :out:
A propos hummusu to przypomniała mi się wojna kulinarna między Izrealem a Libanem. Słyszałyście?
:mdr:
No, mam wrażenie, że ostatnio nas pogoda nie rozpieszcza w kwestii biegania. Nie wiem czy to ja taka słaba, czy pogoda mnie miażdżyła. Dziś raz słońce, raz deszcz, ale przyznam, że spędziłam cudowny dzień. Może to dlatego, że spałam 9h z hakiem, może dlatego, że wreszcie spadł deszcz i to nie raz :D
a to jakaś nowa? Czy ta sama? Może jej się coś pomieszało? Może pogoda też ją dobiła. To był bardzo dziwny tydzień.
"Połówka" już biegnie :) Niech im się dobrze drepcze :) Justi też myślała o tym, aby nie pobiec. Ostatnio mało biega, waga nie spada, stres dookoła, dwa dni wcześniej miała taki trening na siłce, że na wczorajszym treningu ledwo żyła i nie miała w ogóle wyczucia swojej siły!
Dobrze mi się dziś biegło z Zochą. Kurczę, naprawdę się uspokoiła, wydoroślała. Już nie jest takim szurniętym dzieciakiem. Nawet sobie poradziłam, jak pies szedł z naprzeciwka. Bez problemu. Tylko nogą ją odgradzałam i spoko, nie oponowała bardzo, nie zawróciła. Chyba jest gotowa na dłuższe trasy i na pas biegowy.
:he: Świadkową jeszcze nie byłam! Ale mogę być! Obiecuję, że nigdy nie będę waszym strażnikiem! Ale zawsze będę po waszej stronie! Nawet wypiję za wasze zdrowie! http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/drunk.gifCytat:
Mat też nie biegnie. Śniło mi się dzisiaj, że Shin była świadkiem na naszym ślubie http://dieta.pl/grupy_wsparcia/image...es/whistle.gifOstatnio jest jakoś tak dziwnie między nami. Nie ogarniam. Gdzieś sobie poszła radość z dokuczania mu. Nie chce mi się, nie mam potrzeby. Chyba nie pozostaje mi nic innego tylko umrzeć. Straciłam sens życia
Ale pod warunkiem, że to nie będzie wódka, ani wino, ani piwo (no, nie łatwa ze mnie świadkowa ;) Ty się jeszcze lepiej zastanów ;)). Ale jakaś dobra śliwowica, czemu nie ;)
Micha:
- 1 bułka pszenna z pastą z fasoli + duperele na wierzch + jeden mały rogal z masłem
- 2 kawałki ciasta mojego (jeden mniejszy)
- 2 tortille z 1 jajkiem + soczewica + pomidor + żodkiewka + sałata + kiełki brokuła
- lód na patyku SOJOWY z czekoladą.Czekoladę od połowy zdjęłam, bo za dużo było.
bieg
- 3 jaja smażone z cebulką + 2 kromki małe chleba razowego
Dobra. Dziś był ostatni dzień ważenia.
Mam 58,5 i jestem na granicy czucia stresu. Więc się nie ważę. Chowam wagę do szafy, aby mnie nie kusiło.
Mam też plan ruchowy.
Kurdeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!! Gdzieś dziś znalazłam fajne ćwiczenia na plecy/brzuch/no... core i mi gdzieś zniknęły!!!!!!!! Kurde! Byłam pewna, że zapisałam stronę!!!!!!
Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
uf,... znalazłam. Podoba mi się. Będę robić.
micha
- 3 małe kromki razowego (1 jajo, pasztet sojowy, pomidor, rzodkiewka, sałata, mało solny)
- kawa + 1 tagos (zepsuł mi smak kawy. Już nie chcę.)
- makaron z potrawką (cukinia, pieczarki, cebula, passata pomidorowa + 1 łyżka mozarelli - tak naprawdę to niewiele)
- lód na patyku :beurk: czekolady się pozbyłam. Nie lubię
- 1,5 niewielkiej bułki + zielska wszelakie + mielonka sojowa
jeszcze dziś ma być ćwiczenie
Nachodziłam się też dziś około 3h
Jestem :)
Nie wiem tylko od czego zacząć heheheh
Widzę, że ładnie wrzucacie michy...
U mnie do piątku ładnie - poza tym, że w czwartek do meczu popcorn i trochę coli.
W piątek babska impreza na działce więc było wszystko co tylko możliwe :lol: ciasto marchewkowe, sernik na zimno z borówkami, murzynek z masą twarożkową, sałatka z sosem jogurtowym, pyszne leczo z soczewicą, trochę krakersów, truskawki i 1 somersby.
Do tego miałyśmy prawdziwą wichurę, o mało nam daszka nie zerwało hihihihi.... w sałatce wylądowała sadza z komina od sąsiadów, potem lunęło (zresztą lało cały dzień i noc)... ale byłyśmy twarde, dobrze się bawiłyśmy mimo, że słabo ubrane i niektóre w sandałach (między innymi ja hehehe)...
Potem mi się śniło, że mam zawalone zatoki, nie mogę oddychać, łeb mi pęka... obudziłam się pełna obaw a tu czysto :lol:
Więc jest ok.
Ruchowo tydzień trochę słabo wypadł. Szczególnie pod względem biegania. Chociaż próbowałam utrzymać codziennie moje wyzwania - teraz to już wychodzi całkiem ponad 30 min.
Aha, miałam wrzucić co robię:
Error 403 (Forbidden)!!1
Error 403 (Forbidden)!!1
Error 403 (Forbidden)!!1
Error 403 (Forbidden)!!1
Połaczenie wszystkich to niezłe combo, zwłaszcza jak w dany dzień wypada 50 burpees albo 200 crunches :lol:
Ale jestem na 10 dniu i brnę dalej. Co ciekawe po tych burpeesach i po squat jumps czuję, że wydolność rośnie w gorę.
No i tak sobie wymyśliłam, że przynajmniej raz w tygodniu będę trenować na worku więc dzisiaj kolejny trening - ciosy, wykopy, uniki, wykopy do tyłu (świetne na posladki), czuję, że żyje hahahaha...
Potem biorę prysznic i opalam się na balkonie na mojej konstrukcji z fotela biurkowego i piłki.
Ale spoko, przywiozę sobie hamaczek z Sosnowca i jeszcze cały sierpień zdążę lażakować i oglądać gwiazdy w nocy, a w dzień chmury, owady i moje truskawki :lol:
Wiem, że obiecałam zeskanowanie ćwiczeń z piłką ale kurde mam niepodłączony skaner, nie mogę znaleźć kabla a tu znowu trudny tydzień się zapowiada bo we wtorek Junior do tego szpitala idzie :? Bogowie jak ja nienawidzę szpitali!!!!!
A w następną sobotę jeszcze bieg charytatywny na 5km, znowu z ekipą z pracy. Nie wiem jak się przygotuję! Nie wiem czy będę miała możliwość biegać!
No i ta pogoda! albo skwar albo wichura, ulewa i burze!
Zaraz wracam!
Nie wiem czemu linki się wyświetlają jako errory ale jak klikniecie to spokojnie się po chwili ładują.
Micha dzisiejsza:
Śn: 3 małe kromeczki razowca żurawinowego z serem żółtym, pomidor, szczypiorek, ogórek
kawa z mlekiem
Śn. II: bułeczka z masłem
Obiad: ziemniaczki gotowane, brokuł, 3 kotlety sojowe
Kolacja: pomidorówka z ryżem
Wczoraj zrobiłam fajny obiadek :) została mi resztka z poprzedniego dnia ugotowanych ziemniaków w mundurku, brokułów i kalafiora, wymieszane z cebulką, zmieliłam to blenderem na masę, dodałam ziół, natki pietruszki, pieczarek i napchałam tym papryczki, zapiekłam w piekarniku i posypałam serem - pychaaaa!!!!!!! :-)
A dzisiaj J rano powiedział, że zrobił sobie wczoraj na kolację bułkę z żółtym serem i stwierdził, że śmierdzi mu krowim cycem :lol: więc zrobiłam dzisiaj pastę słonecznikowo-cieciorkową i na jutro sobie spakuję do pracy, po drodze kupię świeży razowy chlebek.
Mam nadzieję, że na jutro jakaś normalna pogoda się zapowiada bo skończył mi się bilet miesięczny i powinnam wsiąść w końcu na rower :) Przetestować moją nową oponę i dętkę.
Strasznie fajna babeczkowa imprezka!
A ćwiczeniami się nie przejmuj. To nie jest pilne. Jak znajdzie się mozliwość to poproszę. Te co wczoraj wrzuciła Shin też fajne. Ale laseczka jest hardcorem!
A dlaczego Junior idze do szpitala? Znów coś z migdałkami?
Fajne papryczki, do wykorzystania.
Moja micha:
- musli z owockami, kawa
- koktajl z truskawek i sojowego
- młode ziemniaczki z masełkiem, fasolka szparagowa i ogórek kwaszony (mój własny)
- 3 kromki z hummusem, pomidor, brzoskwinia
- kostka milki oreo tej małej
bieganko patatajanko
- kawał arbuza
Ale super ćwiczenia! To ja sobie coś z nich wybiorę.
Robiłam wczoraj ćwiczenia z mojego linku. Kurde, 1 min to długo. Dawałam radę 35sec potem odpoczywałam i dokańczałam z nią. Nie robiłam też klasycznych brzuszków. To nie na mój kręgosłup. Ale zamiast tego dodam planka. No i oczywiście moje wersje zadzierania nóg w górę z przodu to bardziej dla początkujących. Nie na moje plecy, więc robię z ugiętymi kolanami, a jak już nie mogę to dokańczam jako jedna z pozycji jogi (nie pamiętam jak się nazywa). Dużo jeszcze zamotania, ale próbuję znaleźć coś, co będzie na moje możliwości ;)
Tabata, którą znalazłam bardzo mi się podoba. Prosta.Nie wszystkie ćwiczenia będące tam mają za zadanie cię zabić :-P
Jak robiłam raz z G, to kurde przyspieszyłam (bo on robił szybciej), ale to ja wytrzymałam do końca. Z potem w oczach i uszach, ale wytrzymałam. On padł w połowie ostatniego ćwiczenia ostatniego powtórzenia :D Ale, trzeba mu przyznać, że narzucił tempo (dorównywałam mu!) i był to dla niego pierwszy raz.
Kurczę, aż dziw bierze, że kilka razy zrobione, takie sobie o, ćwiczonka, a poprawa wydolności i siły jest bardzo znacząca! I to nie ważne, że za pierwszym razem ćwiczenia robiłam jak łamaga. Za drugim robiłam już z prędkością jaką robił G! A wczoraj już się tak nie pociłam i choć miałam zadyszkę i ciało cudownie rozgrzane, to mogłabym śmiało lecieć kolejną serię. I dobrze. Będę sobie dokładała.
Tylko teraz tak. Mam pytanie
Po tabacie idealnym dla mnie jest zrobienie rozciągania. Bo ciało tak rozgrzane, że około 10 min i już jestem rozciągnięta w zadowalający sposób. Ale wczoraj zrobiłam najpierw tabatę, potem core i to rozciąganie nie było już na takim cieplutkim ciele, bo zaczęłam stygnąć. Jak to rozłożyć?
Czy może zacząć od ćwiczeń siłowych (core), potem tabata (cardio) i potem rozciąganie? Tak będzie lepiej, prawda? Czy można robić siłówki bez mocnego rozgrzania ciała?
Za to, cudownie mi się dziś spało! Wiecie co? Tak mi rano przyszła do głowy myśl, że wysiłek fizyczny, ale taki realny, taki cardio i siłka i wszystko, nie powinien być po to, aby mieć piękne ciało, ale po to, aby się wysypiać :D Nie to, że się wyspałam, ale cudownie odpoczęłam psychicznie! Jak mieliśmy wstawać to myślałam, że jest dopiero 6-7:00 i pospałabym jeszcze, a to było już po 8:00 ... (chodzimy spać około 23-24:00). Ale czułam, że naprawdę spałam! I sen miałam piękny! A jak nie mam ruchu, to sen jest płytki i choć jestem umordowana rano, to dziękuję bogom, że noc już się skończyła...
A w ogóle to Justi mi powiedziała, że był artykuł o hashi w gazecie. I tam było, że ludzie z chorobami tarczycy nie powinni ćwiczyć wieczorami (od której godziny to już wieczór? Po 19:00?), bo właśnie wtedy tarczyca produkuje swoje hormony a ćwiczenia, zwłaszcza intensywne, przerywają ich produkcję. I Justi stwierdziła, że u niej by się potwierdziło, bo przez zimę naprawdę szykowała się na połówkę na Górze, to miała tylko jeden dzień odpoczynku w tygodniu (naprawdę nie oszukiwała!) i zajęcia różne miała po 18:00 (bieganie, areobik, zumba, siłka, basen). I miała spory wzrost tsh.
Ja też wieczorami ćwiczę przecież.
Moje tsh jest wyrównane od ponad dwóch lat już, ale wysoko to wszystko jest. Może jakbym przestała przed snem ćwiczyć to można by obniżyć t4? Bo moja przysadka się wykończy w końcu jak będzie tsh produkować z taką mocą :-P
Z innych nowinek, TeDe zajęła pierwsze miejsce w swojej kategorii w serii biegów górskich!!! Jako drużyna zajęli 4. miejsce! A ona na podium stanęła! Ostatnio mi dopiero powiedziała! Ja nie wiem dlaczego się nie chwaliła :D Normalnie wow! Ale super!
Generalnie mówi się, że cardio ćwiczy się po siłowych. Do siłowych nie trzeba wielkiego rozgrzania. Wystarczy rozruszanie stawów aby uniknąć skręceń i zwichnięć, i do tego lekkie podniesienie tętna. Tak czytałam. Ja na siłce robiłam kilka minut truchciku jako rozgrzewkę. Bez spiny.
Fajnie, że dziś poczekałam z bieganiem aż deszcz przestanie padać. Z drugiej strony, na wałach zrobił się tłok ;)
Aha, no to dobrze, to ja będę najpierw robiła wzmacniające, potem tabatę, a potem jogę :)
Micha
- 3 małe kromki razowego + wędlina sojowa + pasztet sojowy + zielska wszelakie (nie chce mi się wpisywać :D Prawdziwe wiosenno-letnie kanapki)
- kawa (przygotowałam sobie słodkość do kawy, ale jak sobie przypomniałam jak mi słodkość wczoraj zepsuła jej smak, to się nie wygłupiałam i nie zjadłam)
- płatki z Lidla (wreszcie kupiliśmy! Ej, ludzie wykupują właśnie te, na potęgę!!! Ostatnie trzy wzięliśmy!) + melon + borówki + arbuz + mleko migdałowe
- wczorajszy makaron spagetti z sosem moim
- pierogi z truskawkami :D (musiałam je popełnić! Już wiem, że zrobienie ich zajmuje mi 1,5h bez mycia przyrządów) + śmietana 12% + w sumie dwie łyżeczki cukru
bieg
- stary deser chia (chyba był trochę zepsuty już. ... Chyba się mleko kokosowe podspuło ;) Zobaczymy czy mnie nie pogoni ;)
- na pewno coś jeszcze zjem porządnego. Albo i nie. Nie wiem
Dziś już miałam chęć się ważyć. Ależ mnie kusiło! Gupie to. Nie poddałam się.
Niobe, idziemy do szpitala na diagnostykę - alergia, immunologia, laryngologia.... już jestem chora jak pomyślę, że mam tam siedzieć, wolałabym przesiedziec cały tydzien w pracy :lol:
Wpadam na chwilę bo się pakuję.
Śnią mi się gory..... nie mogę się doczekać.
I bieganie. Wróc pogodo i wolny czasie!!!!
Dziś znowu lało.
Z braku biegania (już mam chore mysli by pobiec do pracy 6 km ale plecak zawsze ciężki mam) pojechałam na rowerze. Widziałam że jest pochmurno i zimno ale miałam złudną nadzieję że się wypogodzi. Niestety, znowu deszcz. Deszcz, deszcz, deszcz.... lubię deszcz ale bez przesady!
Wracałam w deszczu, mokre ciuchy, mokra doopa, mokre okulary, z kasku kapie prosto na nos..... do bani! Do tego musiałam z tym rowerem do przedszkola i w deszczu wracałam z Juniorem.
Micha:
Śn: musli, 1/2 jogurtu
kawa z mlekiem
Śn. II: sok ananasowy 1-dniowy, 2 wafle ryżowe z czekoladą gorzką (fajne, polecam na wielki głód słodyczowy)
Lunch: bułka żytnia z pastą cieciorkowa, ogórek świeży
Obiad: zupa pomidorowa z ryżem, bób
podw.: mała miseczka czereśni
Kolacja: bułka zytnia z pasta, ogórek, szczypiorek
Idę, może zdążę wyzwania zrobić.
http://www.zielarka.com.pl/files/zie...noc-kupaly.jpgKochane! Pamiętacie że dziś noc ognia i wody?
Moje małe ognisko już płonie. Po pracy zebrałam kilka białych margaretek w rowie i zaplotłam łodyżkami z trawą. Włożyłam do wody w dużym talerzu.
Czary!
No to życzę szybkiego "załatwienia" szpitala. I niech wyniki wyjdą jakieś konkretne.
:heart:
Jakoś mi nie pasuje jedzenie wafli ryżowych. Takie to mocno przetworzone, IG wysokie w kosmos i w ogóle. No, poza wyjątkami - po biegu w City Trail dawali te słone cieniutkie co mi w miarę smakowały. Ale tylko po biegu. Jak nie zjadłam od razu to potem już nie ruszyłam. Dziwnie zresztą one wszystkie pachną.
Wczorajsza micha:
- musli z owocami, kawa
- dwa jajki na twardo, brzoskwinia, kostka czekolady z nadzieniem mango-marakuja (koleżanka przywiozła mi z Holandii, pycha, żeby nie zeżreć całej otworzyłam i rozdałam w biurze, uffff)
- ziemniaki młode z masełkiem i tarte buraczki
- 4 kromki żytniego (wielki głód!!!) z hummusem/twarożkiem, pomidor, kawałek arbuza
- kilka pomidorków koktajlowych
Jakaś dzisiaj rozbita jestem. Dziwna noc. Dziwne sny. Nie pamiętam, ale obudziłam się zmartwiona i zmęczona.
Niech wszystko z młodym pójdzie sprawnie i szybciorem!
Ja od wczoraj jestem poddenerwowana. Jakiś stres się przykleił niepotrzebny. Nie mogę go ogarnąć. Sny bardzo stare. Mam wrażenie, jakby moja podświadomość właśnie teraz odczuła potrzebę załatwienia starych, zepchniętych spraw.
Przepiękny księżyc wczoraj był!
Mogę się zważyć? Mogę, mogę, mogę mogęęęę?!!! NIE! Nie możesz!
...
ale mogę?
NIE!
no dobra, dobra... nie to nie....
nie ważymy się, nie. Nie bo ona krzyczy. nienienie. :no:
micha
- 3 małe kromki + 1 większa (mielonka sojowa + zielska wszelakie. Na jedną samo masło)
- 2 jaja + tofu + jedna kromka
- płatki + truskawy + melon
- ziemniaki + fasolka szparagowa + bób + łyżka oleju + pół tofu obtoczone w jajku z ciutką mąki
- grrrrrrrrrrrrrrrr 2 linijki czekolady milka jogurtowa
bardzo ruchowy spacer z Zochą (bieganie, zawracanie, rzucanie patyka i szybki sprint. około 5min)
- truskawki + 2 łyżki śmietany 12%
- 3 kostki czekolady.....
35min ćwiczenia
nie jadłabym jej, ale G szukał słodkości i jakoś mu tak się przypominało, że jest moja jogurtowa i czy może zjeść. No oczywiście, że nie może!!! I chyba mała ja się zlękła i chciała pożreć, aby on nie zjadł...
Dobra. Postanowienie. Reszta czekolady zostaje na niedzielę!
Pff, po wuj mi to postanowienie, jak ja jutro robię rocznicowe ciasto...... Banany na pierniku z dżemorem polane czekoladą.... W c%uj to moje zmniejszanie brzucha. Przecież wiem, że zjem.
Shin, nie wiem co powiedzieć :tux:
Micha z wczoraj:
- musli z owocami, kawa
- 2 jajka, pomidorki koktajlowe
- makaron ze szpinakiem i cukinią posypany płatkami drożdżowymi
- bułka z wędzoną pastą z tofu i warzywami, truskawki
bieg
- kawałek arbuza + truskawki
Myślę, myślę...
Może faktycznie chudnięcie nie jest na twojej liście priorytetów bo nie musi być? W sumie to masz milion innych ważniejszych spraw, które dają ci zadowolenie i satysfakcję. Może nie potrzebne jest ci to nakręcanie na michę? Może to zbyteczny stres i nie powinnam naciskać? Myślę, że gdyby to było NAPRAWDĘ ważne, to miałabyś więcej chęci i samozaparcia. A tak... pfff... No, tak myślę.
wiem właśnie. Masz rację. Ale wkurza mnie to tak naprawdę. Wkurza mnie to, że przestało to być ważne. Nie jest źle, w niektóre dni jest nawet całkiem dobrze. Nie idealnie, ale nieźle. Panikuję w dniach kiedy jest ŹLE. I wtedy hops hops i się ogarniam i wszystko jest jak trzeba. A potem od nowa.
Dziś weszłam na wagę. Nie wytrzymałam. 58.4 No nic złego się nie stało.
Powinnam chyba bardziej wyluzować. Bo skoro nie jest to na liście priorytetów, to po co się tym denerwować?
Dziś dokończyłam czekoladę (3 kostki). I już. Myślałam też, aby zrobić na moich spodach, jako ciasto rocznicowe, sernik na zimno. Mniej kaloryczny i z dużą ilością białka. Ale obawiam się, że napuchnę jak balonik, więc pozostaję przy bananach, czekoladzie i dżemie. A może... Może zrobię budyń na mleku sojowym? I zrobię taką tartę? Z owocami? Albo jednak dodam gorzką czekoladę do tej masy budyniowej, dzięki czemu będzie sztywniejsza? I tak będzie mniej kalorii niż wersja z bananem. Chyba tak zrobię.
Na pewno pozostaję przy moich ćwiczeniach. Codziennie coś. To mi dobrze robi. Jeśli nie na ciało, to na pewno na psychikę. Dobrze mi też robi pisanie tu michy i przyznawanie się, że np truskawki ze śmietaną a nie na jogurcie. I ziemniaki oblane olejem, a nie suche. Dziś np znowu pierogi z truskawkami i znowu będzie śmietana.
micha
- 2 małe kromki z czymś tam sojowym + zielsko wszelakie
- ostatnia linijka czekolady
- ziemniaczki + bób + fasolka szparagowa + tofu
- koktajl białkowy z truskawkami i szpinakiem
rower
- puszka mała wody kokosowej
- pierogi z truskawkami + śmietana 12%
- kawałek ciasta. Spód piernikowy + budyń na mleczku kokosowym i 5 żółtkach + cukier + owoce. Dałam mniej cukru niż w przepisie a i tak za dużo..... Sprawdzę jutro na drugie śniadanie.
Wczoraj:
- musli z owocami, kawa
- koktajl truskawkowy na sojowym
- ziemniaczki, buraczki i fasolki
- bułka z pastą wędzoną i warzywami
- batonik czekoladowy
50 km rowerkowania. Było nawet więcej, ale zamknęli mi przejazd i wyłączyłam endo czekając na pociąg. Nie szkodzi.
Ostatnio jem monotonnie, po trzy dni z rzędu do samo. Nie mam czasu na pichcenie i kombinowanie. Obiad robię dla siebie na zapas i odgrzewam w pracy. Młoda jest u dziadków.
Żeby było jasne: kolejność była taka - przed wyjściem na rower pochłonęłam batonik bo w planach była trudna trasa. Zatem bez winy i z premedytacją.
To moja najtrudniejsza trasa z zabójczymi podjazdami. Może z raz wcześniej udało mi się zaliczyć wszystkie nie złażąc z roweru i nie przechodząc do iścia. A wczoraj była siła! :cool: Fajnie :yipi: W połowie trasy robię sobie chwilkę przerwy na wałach w Mietkowe. Strasznie lubię ten widok na Górę znad zalewu. Uspokaja mnie, ładuje pozytywnie. Przypomina mi czas, kiedy każdego dnia wychodząc z domu rodzinnego pierwszą rzeczą jaką widziałam była Góra.
Ale nogi i pośladki mnie dzisiaj bolą jak nie pamiętam kiedy. W planie odpoczynek.
I może lody z Młodą bo na 16-tą idziemy na uroczyste zakończenie szkoły. Co prawda świadectwo dostanie dopiero jutro, ale wszystkie oficjalne ochy i achy są dzisiaj.
ne prędko, chociaż coś czuję, że jeszcze tu wrócę, bo dopiero nałożyłam hennę, więc jakieś 1,5h jeszcze przede mną ;)
micha
- bułka prawdziwa z mielonką sojową + zielska
- kawałek ciasta rocznicowego + kawa
- sałatka z pekińskiej + tuńczyk + ogórki chili + pomidorki suszone z oliwy
- 3 klopsy z kaszy jaglanej (+ ciecierzyca + szpinak świeży + cebulka smażona na oleju + przyprawy) + potrawka standardowa z pieczarek, cukinii i passaty pomidorwowej + fasolki czarne. PYCHA! Ale było tak gorąco, że zjadłam trochę mniej niż planowałam ;)
- aaaaaa, zapomniałam jeszcze wpisać 2 małych kulek zrobionych z amarantusa + miód + masło orzechowe - ZARĄBISTE! W helfy! Nowym. Pyszotka! Mają mydła sesa do włosów za 2zł!
- 2 porcje lodów.... Zjadłam z takim smakiem, że aż mi się uszy trzęsły. Poczekałam aż będą o konsystencji, którą lubię a potem pochłonęłam na stojąco.....
Nie jadłabym, gdyby G nie zapragnął, abyśmy kupili. Nie zrzucam na niego. Mówię tylko, że nie miałam planów ;)
Bieg
2 nektarynki
Ale mi się dziś cudownie biegło! Bez muzyki, bez słuchawek - cudownie! Lekko! Nie przeszkadzało mi biodro, czułam, że mam silną postawę, wyprostowana, sprężysta.... DAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAWNO tak nie miałam! To działa! Te ćwiczenia działają!!! Juuuhuuuu!!! :party:
No to nie ustaję w działaniach!
Niobe, ale dałaś czadu na rowerze!!! To strasznie dużo km! A powiedz, nie bolą cię później kolana? Pytam, bo ja po jechaniu rowerem mam z nimi problemy. Czuje je dość mocno. Jak naciskam na pedała, to śródstopiem skierowanym w dół. Czy tak dobrze? Czy to powinno być inaczej?
Szczerze, to nie mam pojęcia jak trzeba układać stopę na pedale. Wiem tylko, że kolce na butach rowerowych do wpięcia w pedał są tak w przedniej części buta. I wiem jeszcze, że przy dłuższych dystansach warto mieć strzemiona albo właśnie takie buty z kolcami bo wtedy ciągnie się również do góry i cały pas mięśniowy odpoczywa. Tylko ciągle brak mi determinacji, żeby sobie kupić. Pamiętasz z indoor cyclingu jak się jeździ w strzemionach? Fajnie, prawda?
Kolano mnie ciut ciągnie, to prawe, słabsze. Ale nie jakoś tam mocno. Zmęczeniowo. Raczej czuję plecy. Ale to wiadomo. Gdzieś w okolicach 50-60 km jest moja granica i nie powinnam jeździć dłużej w pozycji rowerowej. Szkoda. No i muszę uważać na podjazdach, żeby nie ciągnąć roweru na siebie, tylko mocno pracować nogami. Bo jak przenoszę ciężar ciała na ręce to od razu czuję w kręgosłupie ostrzeżenie. Dlatego po podjazdach tak bolą mnie nogi i pośladki. To zuuuupełnie inna praca niż przy bieganiu. A nie jeżdżę na tyle często by sobie to wypracować.
Dzień dobry!
O! To coś dla mnie!!! heheheh
A ja wczoraj zapomniałam jeszcze dodać, że zjadłam pół paczki słonecznika (takiego do łuskania). Przeraża mnie ilość kalorii jaką zjadam, a jednocześnie wczoraj, jak biegłam, miałam obcisłą koszulkę i to napięcie brzucha było tak fajne, że nic się nie stresowałam! Może ja nie jestem gruba, tylko mam słabe mięśnie brzucha? :meuh:No, za to tłumaczenie powinnam dostać Oskara! I wiecie co? Nie bolały mnie jelita po lodach!!! Bo ja przecież lody zjadłam przed bieganiem! I to wcale nie mało! I zero bólu jelit! I zero wzdęcia brzucha! Ja już nic nie rozumiem.
Jestem dziś tak śpiąca, że nie do końca wiem o co chodzi z dzisiejszym dniem. Tak to jest, jak się wstawi hennę zbyt późno :P Niestety trzymałam ją tylko 1,5h (do 24:00) i moje włosy są koloru ... brązowego z odblaskami rudości :D
Hm. Muszę właśnie poszukać z tym naciskaniem na pedała. Bo dawno temu jakiś rowerzysta przystanąć przy G i powiedział, że źle kładzie stopy na pedałach obciążając wtedy kolana zamiast łydki .... czy jakoś tak. Muszę znaleźć, bo pojeździłabym więcej, zwłaszcza pod górkę, ale potem kolana są kiepskie u mnie. Chyba, że to kwestia słabych przyczepów kolanowych. To też możliwe, bo przecież nie używam ich zbyt często ;)
Kurde, właśnie sobie zrobiłam kawę i z powodu mojej pomyłki jest siekiera.... Może się obudzę ;) Mam dzisiaj dziwny nastrój wiecie? Taki, jakbym była na haju! Ale to pewnie przez niewyspanie :D
No to sprawdziłam i potwierdziłam. Na pedała naciskamy nie śródstopiem tylko przednią częścią, za palcami. Jak się zastanowiłam to mogę powiedzieć, że ja tak jeżdżę. Intuicyjnie po iluś tam godzinach na trenażerach w sali tak układam stopę. Na sali wymusza to koszyczek, nie wciśniesz stopy głębiej, żeby opierać się na śródstopiu. Nawyk zostaje.
A co do słabych mięśni brzucha to coś w tym jest. I jeszcze rozszczep mięśni po ciąży :meuh::out:
ale się dziś czuję czadersko!!!!!!!!!!!!!! Znaczy się teraz!!!
Na trening pojechałam rowerem, bo przenieśli trening w moje okolice (w sensie 7km ode mnie). A potem 2h treningu a potem powrót też rowerkiem!!!!!!! Wiecie co? KOCHAM MOJE CIAŁO!!! Poczułam to! To co kiedyś! Tą radość z ruchu! Z wysiłku! Ale fajnie!!!
I wiecie co sobie uświadomiłam dziś?
Bo ja kupiłam sobie krótkie spodnie. Krótkie. Nie bardzo mega króciuśkie, ale krótkie. Ale jak podwinę nogawki, to będą bardzo krótkie. Więc rozumiecie. Mega odważny wyczyn z mojej strony. I wiecie co? Kupiła rozmiar ...... 40!!!
Grrr, to generalnie nie problem, pod warunkiem, że się nosi taki rozmiar. A ja noszę 36, ewentualnie 38......
Ehh. Nie ma to jak wizja siebie, która odstaje od rzeczywistości. A najgorsze jest to, że ja przymierzałam te spodnie!!! Wydawało mi się ok...
No i wiszą trochę.... No trudno. W góry będą ok. Ale kurde.......
Micha:
- bułka prawdziwa + wędlina sojowa + ogórek mało solny + szpinak
- kawałek mojego ciasta + MEGA silna kawa przez pomyłkę (ale miałam odlot!)
- płatki z Lidla + owoce + mleko migdałowe + woda
- 6 klopsów z kaszy jaglanej + potrawka (to co wczoraj)
rower
trening
rower
- Dwie porcje lodów. Bo głodna nie jestem :P
aha, jeszcze rower. Dziś starałam się na palce ale.... Znaczy się: i wszystko wciąż zależało od tego jak ustawiam stopę. Czy palcami w dół czy palcami w górę. Lepiej mi się jechało jak palcami w górę. Chyba... Już nie pamiętam.
Ale rozmiary są różne w różnych sklepach i dla różnych marek. Ja bym się tym wcale nie przejmowała. A jesli portaski ci pasują i czujesz się w nich dobrze, to metkę z rozmarem wypruj i zapomnij. Wiemy jakie masz ładnie nogi i cyferki nie mają tu nic do rzeczy.
Micha:
- płatki z owocami, kawa
- arbuz
- ziemniaki, tofu z olejem sezamowym, fasoli
- truskawki
- lód Milord (czit)
- 3 kromki z pastą jajeczną bez jajek z tofu i warzywa
Mam nadzieję, że od jutra będzie ciut chłodniej.
A ustawienie siodełka masz dobre Shin? to znaczy wysokość? bo jak będzie zbyt nisko do Twojego wzrostu to też boli kolano.
Kurde, mam po wczorajszym dniu tak zjarane ramiona i kawałek pleców że nie mogłam spać w nocy... a miałam wysmarowane kremem przed biegiem :/
Czemu moje nogi nie mogą się tak intensywnie opalać?
I wczoraj cudowna burza u nas! :love: ta energia! Kocham! Stałam na balkonie, mokłam, czułam wiatr, obserwowałam chmury... musiałam ratować kwiatki bo jak dmuchnęło to o mało mi doniczki nie pofrunęły :lol:
A jeszcze z wcześniejszych info - Junior ok, na razie zostajemy bez leków na alergię (co prawda nie jestem do końca przekonana czy to dobrze czy nie no ale poczekamy, zobaczymy).
Ale mówię Wam jak ja nienawidzę szpitali!!!! I do tego Junior leżał na dużej sali - 6 osób. Pierwsza noc to sąsiedztwo 4 chłopaków w wieku 14-17 lat. Masakra!
W pewnym momencie myslałam że nie wytrzymam nerwowo i wybuchnę. Powiem Wam, że naprawdę dzisiejsza młodzież to jest tak diametralna róznica między tym jacy my byliśmy. Kuźwa jakie to teraz jest wyszczekane, mądralińskie, rozgadane, dyskutujące.... wkurzające! I w doopie mają cały świat.
Mój młody zasnął o 21. Światła pogaszone, ja przysnęłam na rozkładanym fotelu. O 23 kuźwa pobudka bo jeden głodny. W dzień się wyspali, to teraz pogaduchy, muzyczka z telefonu, światło, trzaskanie szafkami, drzwiami od łazienki, szeleszczenie jakimiś workami z żarciem.... ja piernicze, zero dyskrecji, zero przejmowania się że inni śpią. No myślałam że mnie trafi, dobrze, że na drugi dzień ich wszystkich wypisali do domu. :-|
Ufff, dobrze, że już w domu!
Teraz znowu muszę ogarnąć michę, która została nieco zaburzona przez te ostatnie dni.
Kurczę, lecę bo dzisiaj wszyscy mamy wolne, trzeba zakupy zrobić porządne i może do lasu jakiś wypad, i buty muszę kupić Juniorowi :)
Micha:
- płatki z owocami i kawa
- arbuz
- ziemniaki, kawałeczek łososia na parze, brokuł (nie lubię już brokuła)
- 3 kromki z pastą bezjajeczną i pomidor, sałata