To jest kontynuacja wątku: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
To jest kontynuacja wątku: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Nadszedł czas. To właśnie idealna chwila...
Staję zatem pośrodku tej polany, nad magicznym kociołkiem, uzbrojona we wszystkie moje najcenniejsze pudełeczka i słoiczki. Ach! Jak ja kocham radosny trzask gałązek trawionych ożywczym ogniem!
Prawda. Szczerość. Przyjaźń. Lojalność. Wsparcie.
Szept o miłości. Odrobina tęsknoty.
Siła!
Upór. Odwaga.
Marzenia z mocą łagodzenia bólu!
Bicie serca w odpowiedzi na ciszę pełną zrozumienia.
Cierpliwość i wytrwałość.
Mądrość.
Radość i beztroska!
Poczucie bezpieczeństwa.
Łzy szczęścia i okruchy smutku.
Wspólne plany i chwile oddalenia.
Piękno.
Czystość duszy i szaleństwo serca.
Przywołuję Was!
Ten ogień nie może zgasnąć. Jesteśmy za niego odpowiedzialne!
Oto nasze miejsce.
A to mi się nawet bardzo podoba. Cyferki mnie stresują. Zwłaszcza jak idą w dół. To ja zrobię tak. Będę się ważyła do momentu, gdy waga pokaże 58,4 (hahaha, nie wiedziałam jaką cyferkę wpisać. 3,4,0? Ale dopiero przy 58,4 nie czułam stresu. Ale to gupie! No nie przeskoczę tego, no). Do tego momentu się nie stresuję. A potem zamykam wagę w szafie. I już tylko na sukienkę lub strój kąpielowy będę patrzyła. Albo na nic, po prostu będę dalej robiła swoje.
Frey, daj proszę przepis na te babeczki musli. Wydaje mi się, że gdzieś miałam przepis, ale przeszukałam zakładki i nie znalazłam. Uważaj na kawę rozpuszczalną. Powoduje większe zakwaszenie w organizmie. Z drugiej strony jesz tyle warzyw, że ta kawa nie zrobi krzywdy, a nawet może być całkiem dobrą równowagą. A nie boli cię żołądek po niej? Chociaż z mlekiem pijesz, więc powinno być ok :)
hahahahahhahaha :D Jak to nie wchłaniają się lepiej?! Zocha mówi, że o niebo lepiej! :D
Wiem, że mogę żyć bez lodów i czekolady. ... Chciałam napisać "ale co to za życie", ale od razu pojawiła mi się odpowiedź "lekkie, przyjemne, szczupłe, zdrowe". Więc nie napiszę.
Nie potrafię na dzień dzisiejszy powiedzieć "nie jem lodów", "nie jem ciastków". Mogę powiedzieć "nie jem lodów mlecznych", "nie jem ciastków kupowanych", ale to dlatego, że lody znalazłam ryżowe i sojowe (sojowych jeszcze nie jadłam, bo są w czekoladzie i mają 200kcal. Więc zjem, jak będę w kryzysie czy czymś takim). Mogłabym robić sobie lody owocowe. Tylko mi się nie chce. Bo ja bym chciała mieć foremki na patyku.... A z pudełeczka mi się ciężko wybiera. Nie to, że te ryżowe mi się łatwo wybiera :P po prostu szukam wymówek dla mojego lenistwa. A jeśli chodzi o ciastki... Póki miałam twoje mufinki to czułam się usprawiedliwiona :D W między czasie sernik obiecany, a teraz gnieciuch.
Małymi kroczkami mogę spróbować. Powoli. Bo ja nie chcę z tego niedobrego zrezygnować. Nie wiem dlaczego. Chyba nie chce mi się myśleć.
W ciele czuję od dwóch tygodni permanentny ból. Czasem "przyjemny" po treningowy, czasem (częściej) ten drugi. Obecnie znowu kręgosłup leży i kwiczy. Rozciągam i smaruję. Nie mogę siedzieć. W żadnej pozycji. Już się dwa razy przesiadałam. I chyba się w końcu położę. Brzuch @ to dodatkowy bonus. I mam wrażenie, że jeszcze mnie coś boli. Nie wiem dokładnie co. Coś. Mam wrażenie jakbym w każdą czynność musiała wpakowywać dodatkową, ponadprzeciętną siłę. Włosy mnie bolą.
Już wiem, że połówki nie biegnę. Nie biegnę, bo nie przebiegnę. Nie dam rady. Ostatnio mojej siódemki nie byłam w stanie zrobić.
Może więc te słodkości to jest taka namiastka dania sobie "przyjemności" na ból? Może dlatego nie chcę z tego zrezygnować?
Tak naprawdę to wszystko brzmi tak smutno, ale nie jest tak tragicznie. Wiecie, mam @, nie chcę brać dziś już tabletek, więc ćmi mnie w brzuchu i tak mało przyjazna jestem. Może też przez to, że od dwóch czy trzech dni źle śpię, przez G (nic strasznego, nie chce mi się pisać:D)? Były przez te 2 tyg też dobre dni. Jeden. W 100% idealny. Za mało na regenerację baterii.
Wiecie. Ciężko być wiedźmą.
Czasami wiedźma musi zrobić rzeczy, których inni zrobić nie chcą/nie mogą. W sensie takim, że pewne rzeczy trzeba zrobić, więc robi je wiedźma. Bez zważania na swoje słabości. Bo tylko ona może to zrobić. Kiedy znajomej dzieciątko umarło w jej brzuchu i była w szpitalu by usunąć, a lekarze generalnie mieli ją w doopie i napisała mi o tym - schowałam mój introwertyzm do kieszeni, zacisnęłam zęby i tak ułożyłam dzień, że tułałam się do niej. Cały dzień zarwany. Ale to nic. Ten dzień był dla niej. Trzymałam za łapkę, tuliłam mocno i mówiłam to co trzeba było powiedzieć. Bo tak robią wiedźmy. Więc kiedy Pan X był w potrzebie i siedział u nas po 6h próbując się ogarnąć i przetrwać, by wreszcie móc zadziałać i zrobić to co trzeba zrobić, schowałam mój introwertyzm, przebrałam piżamę na spodnie, olałam to, że w domu bałagan i zaprosiłam na śniadanie. Dobry człowiek w potrzebie. Wiedźma musi zrobić to co jest do zrobienia. Chowa wtedy swoje problemy i potrzebę ciszy od rana (nie mów do mnie z rana to też i moja dewiza!) i robi co trzeba było zrobić. I absolutnie nie było tu poświęcania się. Ani odrobinki. Nie w tych przypadkach. Skończyłam z poświęcaniem się. To były rzeczy do zrobienia i do zadziałania. Jakby było to wpisane w Ścieżkę. Pewne rzeczy wpisane w Ścieżkę muszą się zadziać, aby działo się dobro. Rozumiecie, prawda? Nie zmienia to faktu, że takie rzeczy mnie wysysają. Ja ładuję baterie w samotności, w ciszy, w lesie. Nie mniej i nic ponad to.
Szkoda, że nie czytałyście Pratchetta. Babcia Weatherwax to właśnie cudownie tłumaczy. To ona targowała się ze Śmiercią, aby ta zabrała krowę zamiast dziecka. Nikt inny tego zrobić nie mógł. Bo tylko ona umiała stosować "głowologię". Nie ważne, że później odsypiała dwa dni.
Nie potrafię tego wyjaśnić, ale sprawa z Panem X ma z jakiś przyczyn bardzo duże znaczenie. Nie wiem sama o co chodzi.
Wczoraj siedzimy w pracy w kuchni i gadamy o spełnieniu zawodowym. Bo u mnie w biurze to nikt (poza mną) nie jest zadowolony z roboty, którą wykonuje (ale oni wszyscy pracują na innych zasadach niż ja). I w końcu jeden chłopak, najspokojniejszy na świecie, najgrzeczniejszy, najlepiej wychowany i w ogóle taki stwór mityczny z krainy łagodności... No, to właśnie on półszeptem mówi, że gdyby miał robić zawodowo to co naprawdę lubi to musiałby zostać dziwką.
Jest moim idolem!
Dobra.
Dziewczyna.
Wiedźma. Widać od razu
Ruda.
Ma długie włosy. Widziałam jak jest tych włosów DUŻO! Naprawdę ma bardzo gęste włosy. Ale jak zobaczyłam, że ona część z tych włosów ma jeszcze splecione w gruby warkocz!!!!!! Czujecie? Włosy ze spodu miała splecione w warkocz (bo gorąco), GRUBY warkocz i to zaczynający się od połowy głowy i do tego ma jeszcze CAŁĄ MASĘ włosów, które ukrywają ten warkocz pod spodem! Łaaał!
Jest, jak to określiła, sroką która lubi świecidełka Bransoletki, łańcuszki itp. Niższa ode mnie. Ma czym oddychać
Chyba fajna Nie wiem. Wiecie, sama zestresowana byłam Znaczy się, fajna i wygląda na dobrą osobę, choć też zestresowana. Chyba byliśmy ważni do zaakceptowania jej. Dziwne uczucie. Co my mamy do szczęścia kogoś? :P
Wiecie, jest chyba pierwszą osobą w moim otoczeniu, po której widać wiek.
Kurczę. Nie wiem co powiedzieć. Sama byłam zestresowana. Wiecie, obca osoba w moim domu itd. Zupełnie inaczej było z Inez w K-wie. Tam od razu się wyluzowałam. A tu się jednak spięłam. Ale 4h byli
Super było widzieć Pana Y jak jakaś kobieta okazuje mu czułość i serdeczność. I to, że kobieta go adoruje. On ... On został zaczarowany! Aż się o niego zmartwiłam. Znaczy się, niezależnie od tego jak mu się ułoży z Dziewczyną, on wie, że dobrze zrobił odchodząc od Pani X. I nie wróci do niej. Mówi, że dopiero teraz otworzył oczy na to co się działo i wylało się z niego to na czym mu zawsze zależało. Jego wszystkie marzenia wyszły na wierzch i teraz już wie, że nie "czy" ale "kiedy i jak" je zrealizuje. Jego rozwój duchowy poszybował w górę! Choć mam wrażenie, że z jego psychiką to już inna sprawa Ale mam nadzieję, że się uspokoi, bo ileż może trwać taki haj?!
Na pewno ona jest osobą, która ma własne zdanie i nie kręci manipulując, po prostu o nim mówi. Podoba mi się. Ma dwójkę dzieci prawie dorosłych i w zasadzie wychowała ich prawie sama. Ma tatuaże!!! Na jednym ramieniu Kali (piękna. Nigdy nie widziałam takiej), na drugim Diana (moja ukochana bogini), na plecach Anioł, na nadgarstku też anioł ale jakiś tam, a na drugim nadgarstku znak nieskończoności w który jest wpisana piękna sentencja. Wszystkie te tatuaże popełniła w przeciągu 3 lat. O_o. No. Musiała przejść mega przemianę. Bo te na ramionach to nie są maluśkie rysuneczki. To są mega duże, wyraźne, kolorowe obrazy. Zwłaszcza Kali. A ona nienawidziła tatuaży. Ale dostała prezent od znajomej. A potem wsiąknęła w świat tatuaży i tak już zostało.
Przed snem czułam strach.
Mam nadzieję, że taki odreagowawczy stresową dla mnie sytuację (obcy człowiek w moim domu!)
Ona ma zadziora. Jest dobrym człowiekiem, ale nie naiwnym. Jest silna. Te tatuaże dodały jej sił. Bo przeszła dużo. Nie bez powodu rozeszła się z mężem. Zresztą, wiecie jak to jest.
Jeśli chodzi o Panią X, nie chce z nim rozmawiać. W końcu będzie musiała, bo przydałoby się omówić jakieś formalności. Ale narazie nie chce. Dobra. Teraz mi jej trochę szkoda. Głównie dlatego, bo zostaje z tym sama. Ona nie ma do kogo się zwrócić. Zadbała o to, aby nie mieć przyjaciół. Nawet rodzinie nie powiedziała co i dlaczego. Tylko tyle, że się rozstają. Ona jest przecież chodzącą pierdołą!
NIE!
Coś sobie przypomniałam.
W dzieciństwie byłam bystrzejsza niż inne dzieci. I w związku z tym często nakazywano mi być "grzeczną dziewczynką" i ustępować mniej rozgarniętym dzieciom. Oddawać im moje zabawki, nagrody, prezenty, bo ja powinnam rozumieć, że one nie mają, bo nie mają taty/mamy/babci/pieniędzy. Jakbyśmy my mieli... Bo one płaczą i jest im smutno itd... Były hołdowane osiągnięcia dzieci, które robiły byle jak i umiały się rozpłakać. Które były mniej zaradne, te dostawały nagrody. Bo trzeba być dobrym człowiekiem. A potem się okazywało, że te co głośniej krzyczały, miały zawsze najwięcej. Potrafiły wywalczyć to co chcą. Zmanipulować. A dorośli łykali jak pelikany.
Każdy jest kowalem swojego losu. I każdy zbiera własne żniwa. Chyba że był dobrym człowiekiem i ma przyjaciół. Wtedy można stworzyć coś razem. I razem pić piwo, które się naważyło. Nawet wirtualnie. Nawet na odległość. Łatwiej, gdy ma się świadomość, że jeden sms postawi na nogi, gdy te znowu zaczynają się łamać.
jedzonko
- 2 kromki razowca + 2 jaja na półmiękko + pomidor + kiełki brokuła i rzodkiewki
- kawa + 2 kawałki ciasta (zapomniałam, że miał być jeden!)
- koktajl białkowy z truskawami i trzema łyżkami różnych płatków + kapka mleka sojowego
* intensywny, pełen stresu bieg (zgubiłam komórkę w lesie. G mi kupił nową, bo się złościł, że nie słyszę jak do mnie dzwoni. Więc mi kupił bez pytania. Trzy dni, a ja ją zgubiłam....). Pędziłam, aby ją odnaleźć. Tylko, jak odnaleźć ścieżki, którymi się szło, skoro za każdym razem chadzam inną? Znalazłam. Była tam)
- ziemniaczki + kotlety łososiowe (bardzo polecam kotleciki. Łosoś świeży + jajko surowe + pietruszka + sól i pieprz. Mielimy wszystko. Można dodać płatków, ale jeśli to będzie z jakimiś węglami to po co? Smażymy bez tłuszczu. Dwa duże kawałki łososia + 3 jaja to porcja bogata na dwie osoby na dwa dni) + ogórki chili mojej produkcji
- trochę truskawek
Shin, chcesz ciastki? Ok. Ale na pewno? Może jednak wolisz fajny brzuszek? Ja tam wolę małą pupkę, chociaż ciastków z chęcią najadłabym się po brzegi! A wiemy, że moje brzegi są bezbrzeżne! Nie. Pupka pupueńka. Chcę pupkę a nie wielką szafę trzydrzwiową z toaletką i piwnicą!
Ale ok, nic na siłę. Poczekamy aż dojrzejesz. Jak jabłuszko Albo arbuzik Bez podtekstów
Ciężko być wiedźmą. I nie istnieje w zamian żadne zaklęcie na nieuwielbianie ciastków
Wybacz (kocham Cię!), ale mam dzisiaj jakiś dziwny humorek-potworek. Sama nie wiem czemu mi tak lekko jakoś na duszy. Leciutko!!!
Micha:
- musli z owockami i sojowym, kawa z mlekiem
- jabłko i brzoskwinka
- brązowy ryż z cukinią i szparagami i olejem z pomidorków
- truskawki podjadane przy gotowaniu leczo, nie dużo max kilogram
- leczo z młodym kabaczkiem o czerwoną fasolą
Jabłka już nie są dobre. Kupiłam rano jedno w przelocie. Słodycz jest już taka przeleżała, taka skondesowana w tym jabłku, ze aż policzki bolą. Już nie będę jadła jabłek, aż do nowych.
A leczo wyszło genialne. Uwielbiam polski kabaczek. Taki młodziutki, chudziutki jak wąż. Pycha!
Strasznie jestem ciekawa Dziewczyny. Strasznie.
Ostatnio edytowane przez Niobe ; 15-06-2016 o 19:50
Najpierw micha:
Śn. chia z mlekiem sojowym i truskawkami
kawa z mlekiem
Śn. II: maca z masłem orzechowym, miseczka truskawek
Lunch: bułka z serem, 2 ogórki
Obiad: ziemniaczki i kalafior, kilka pieczarek - wczorajsze odsmażone na łyżce oleju
Kolacja: 2 kr, chleba, jajko, pomidor, szczypiorek
Idę zrobić moje wyzwania.
Miałam pobiegać ale mnie uświadomili, że mecz jutro jest o 21 dopiero więc zdążę. Dzisiaj więcej regeneracji. Popołudniowa drzemka zaliczona (padłam przy czytaniu książki).
Co do kawy - wiem, że rozpuszczalna to samo zło ale w pracy nie da się innej pić, a jak piję po zjedzeniu sniadania to żołądek nie boli.
Babeczki z musli:
musli z lidla zalane wodą żeby spęczniały, wymieszane z rozgniecionym bananem i białkiem jajka, napchane w foremki i zapieczone przez 20 min w piekarniku w 180st.
Banalne jak konstrukcja cepa.
Lecę bo mnie czas goni!
hahahaha
Mój śmiesh przed północą należał do ciebie!!!
Walczę. Nie mówię, że się słucham, ale zrobiłam wczoraj przed 23:00 deserki z chia na mleku kokosowym.
Zjadłam już dwa Z musem truskawkowym + borówki. Zjadłam dwa, bo takie jakieś bezcukrowe Ciasto leży przede mną. Mam nadzieję, że G szybko się z nim rozprawi. (tak G, nie HA. Po prostu. Mam w D. Już mi przeszło. Jestem bezpieczna).
A dziś śniło mi się, że jestem smokiem. Zielonym. I dwa inne, czerwony i .... chyba niebieski? Może czarny? Próbują mnie złapać, nie pozwalają wznieść się wysoko. A ja wiem, że moim jedynym ratunkiem jest znalezienie dziewczyny o białych włosach Chyba się nie mogę doczekać, aż G puści nam ostatni odcinek GoT
Wybacz (kocham Cię!), ale mam dzisiaj jakiś dziwny humorek-potworek. Sama nie wiem czemu mi tak lekko jakoś na duszy. Leciutko!!!
No! To jest duch!
Aha, wczoraj jeszcze popełniłam małego rogala z masłem .Zapomniałam wspomnieć.
A w ogóle to ja z tym moim gadaniem o zmianach zaczęłam się zastanawiać. Bo wiem, że to pewne jest. Dlaczego? Bo tak.
I... Na czym się skupiasz to wzmacniasz. Zastanawiałam się i jakiś znajomy dał filmik na fb. Trochę prześmiewczo. I słusznie. Właśnie o tych zmianach. ..... Potem następna osoba.... Nawet trochę posłuchałam co tamci mówią. ...
Błagam, nie łączcie mnie z nimi!!!!!!!! Ja nie wiedziałam, że to jest zakrojone na taką skalę! Nie miałam pojęcia! Ja nie mam wspólnego z tym co mówią! Naprawdę! Boże drogi, ja nie wiedziałam! Wiem co wiem, ale cała reszta? Nieeeeee!
Frey, a co to za wyzwania? Dzięki za przepis mufinkowy!
Ja nic nie wiem o innych mówiących o zmianach, ani na fb ani nigdzie. Tylko ty mi mówisz o zmianach. I ciebie słucham.
Strasznie ciężko mi się dzisiaj biegło. Oddechowo. Ale może to takie duszne powietrze. Zbierało się na burzę, wszytsko stało, ale nie spadła ani kropla. Może w nocy popada.
Nasza psychatrka mnie dzisiaj wkurzyła. Nie chciała dać Młodej indywidualnego nauczania na nowy rok szkolny. W sumie ostatecznie powiedziała, że jakoś pójdźmy na kompromis, że twarde lekcje dostanie indywidualnie, a te luźniejsze w klasie. Helou, no przecież o to mi chodziło od poczatku! Tak się wściekłam w środku, że nie poszłam już do pracy. Potrzebowałam wagarów.
Micha:
- musli jak zwykle i kawka
- koktail z truskwek i sojowego z ksylitolem
- leczo (kurde, jeszcze na jutro mam )
- bułka orkiszowa z awokado i pomidor
bieganko
- brzskiwnia
i przez cały dzień podjadałam arbuza, dwa kilo pooooszłoooo
micha
- 2 kromki razowca z pastą fasolkową ze słonecznikiem + awokado + pomidor + kiełki
- kawa + deser z chia i mleka kokosowego oraz z musem truskawkowym + borówki
- 2 kromki z 2 jajami na twardo + kiełki + pomidor + sałata + deser z chia
- 4 kotleciki łososiowe z wczoraj + ziemniaki + moje ogórki chili
do tego momentu było nieźle. Ani razu nie było nażarcia się. Ani nawet najedzenia. Lekko i fajnie w ciele i w brzuchu. A potem... A potem to już historia
- pizza zajebiaszcza szpinakowa (wieki nie jadłam TAK dobrej pizzy. Nawet ta z happy little track się chowa.
beza z owocami i chyba bitą śmietaną na pół z G + kawa + rabarbarowa lemoniada (hę?) x2. (lemoniada x 2, nie beza)
jestem wielbłądem.
Nie pobiegałam, nie ćwiczyłam. Mam doła, nie gadam z wami.
Zakładki