Ja własnie w tym kontekście, że myślimy "jak biegam to mogę jeść ciastki", a on przecież bardzo dużo ćwiczy, to teoretycznie może jeść proporcjonalnie więcej cukru... a tu lipa.
W związku z tym trzeba jednak mocno uważać na to co wrzucamy w siebie.
Może lody raz na tydzień czy dwa nie zaszkodzą, pod warunkiem że nic innego w tygodniu zbyt często nie wpada. Ale już codzienne jedzenie lodów... daje do myślenia

No nic...
dzisiaj dzień na duuużej ilości warzyw
z owoców - kawałek melona, grejpfrut i 4 śliwki w koktajlu z pietruszką
Czy tylko ja mam wrażenie, że sprzedają nie dojrzałe sliwki? zielone, kwaśne... to przecież jeszcze nie jest to co się powinno jeść...


Kurde, chciałam dzisiaj pobiegać. J. też chciał, no to razem... No to Junior stwierdził, że on też biegnie... Hmmm... no dobra... nie przebiegliśmy pół kilometra jak zaczęła się zbierać wielka czarna chmura i zaczęło padać i grzmieć. No to stwierdzili, że wracają. Myślę sobie jestem twarda, biegnę dalej. Ale jak mi zaczęło łamać gałęzie nad głową w parku to zaczęłam wątpić w swoją twardość.... Wybiegłam do ulicy ale już porządnie lało.
No to lipa z biegania wyszła. Raptem 2 km.
Tak się wkurzyłam, że wyciągnęłam sztangę w domu, mimo, że wczoraj już nią ćwiczyłam.
Ale dzisiaj był J. to mógł mi podawać na ramiona. Także tego póki co wycisnęłam na leżąco 3 serie po 8 powtórzeń 21 kg. Niestety póki co nie mam więcej krążków żeby zwiększyć ciężar. No i 11 na bicki i 16 na martwy ciąg i przysiady. Jak to mawiał pewien pan "Jest pompa!"