Pokaż wyniki od 1 do 10 z 359

Wątek: Magiczny kociołek. - Część 1

Mieszany widok

  1. #1
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Spoko spoko, mogę czytać o omletach. Lubię. Taki z jajek i łyżki jogurtu. Z serkiem śmietankowym i łososiem wędzonym i kiełkami i kilkoma kropelkami keczupu.

    Ale kawy to bym się napiła!!! Ja nie wiem co!

    Na WO można być max 6 tygodni. Mi dzisiaj stuknął 35 dzień więc jeszcze chwilka i zacznę powoli wychodzić. Nie wiem czy coś jeszcze poleciało. Mam to gdzieś. Gdyż ponieważ bo - uwaga ogłoszenie!
    Nie boli mnie nic!!!
    Nie wiem czy to zasługa rehabilitacji, czy zasługa WO czy zasługa czegoś innego. Strasznie znosiłam te zabiegi, ból był mega, przez całą dobę, nigdy wcześniej mnie trak ciało nie bolało. Mogło się skumulować z WO i uruchomić jakieś działania samo leczące. Nie wiem. Nie interesuje mnie to wcale w szczegółach.
    Drugi dzień nic mnie nie boli więc pojawiła się nadzieja na kilka kroków truchtem za jakiś czas. A potem może ciut więcej. Kto wie?
    Nie zapeszyć!

  2. #2
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta

    Ale kawy to bym się napiła!!! Ja nie wiem co!

    Na WO można być max 6 tygodni. Mi dzisiaj stuknął 35 dzień więc jeszcze chwilka i zacznę powoli wychodzić. Nie wiem czy coś jeszcze poleciało. Mam to gdzieś.
    No dooooobraaaa, nie mam gdzieś. Poleciało! Już nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam na wadze 57. Chyba podczas naszych akcji tabelkowych jeszcze za czasów Ciastka. A tu jest, jest, jest! Może do końca postu zobaczę 56? A jeśli nie to nic nie szkodzi!
    Wczoraj kupiłam trochę truskawek. Moja pani ma w warzywniaku ostatnie zbiory z pobliskiego pola. Wiecie jakie są słodkie? A może to tylko ja tak to odczuwam, ale miałam jedzeniowe niebo. Wczoraj kilka i dzisiaj rano też.

    A za tydzień będę mogła napić się kawy!!! Potem mogę przez cały dzień jeść siano

    A wogóle to coś mi się psuje forum. Mam problem z dodawaniem nowych postów. A dodanych nie mogę edytować wcale bo mi wyskakuje, że nie "mam uprawnień i muszę się zalogować:" A jestem zalogowana i ponowne logowanie też nic nie daje. Wkurza mnie to.

  3. #3
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Pasek zaktualizowany. Co to się dzieje?! Aż sprawdziłam centymetry! Mniej, sporo mniej. Ale podsumowanie zrobię w piątek lub w sobotę, na spokojnie bo w tygodniu rano ogarniam Młodą i pędzę na pociąg. Nie ma czasu panie, nie ma czasu!

    Odezwiecie się do mnie czy mam gadać do ściany?

  4. #4
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta
    Odezwiecie się do mnie czy mam gadać do ściany?
    hahaha Gadaj, gadaj! Nie przestawaj!
    Już jestem, już się ogarnęłam.

    Nie piszę, bo się niewiele dzieje
    No, wczoraj się działo

    Najpierw mnie zestresowali, bo mam inny adres na dowodzie niż napisałam organizatorowi (chodziło o klasyfikacje) i koleś stwierdził, że on tu jeździ na rowerze i mnie nie widział nigdy (kuźwa, co to w ogóle za tekst). No przecież nawet jeśli bym się zameldowała tu gdzie mieszkam to i tak nie wymienią mi dowodu. Nowe prawo. Pff. Ale wiecie, tak mnie to zestresowało, że poszłam później do niego i mówię, że jeśli jest problem z tym adresem to mogą mnie wykreślić z klasyfikacji to dla mnie nie problem (przyszłam tam, aby się pościgać z ludźmi i tak nie biegam na tyle szybko, żeby coś wygrać). A on do mnie "ale jaki problem. Przecież nie ma problemu. Nie ma pani większych problemów w życiu?"
    Eh...
    G tak się zezłościł, że powiedział, że więcej tam nie pobiegnę. I tak nazywał pana i to wszystko, że aż uszy więdły
    Tak mnie koleś zestresował, że usiałam wrócić się do domu i umyć pachy + użyć antypachniucha G, bo mój za słaby.
    No i pobiegłam. I dobrze mi się biegło. I stanęłam na podium

    Okazało się, że koleś nie miał złych intencji. On po prostu taki jest. To w jaki sposób odzywał się do ludzi i do biegaczy, jak rozdawał nagrody, jak popędzał i jak komentował.... No mówię wam! Czasem się zastanawiałam czy ten koleś ma świadomość, że nikt więcej nie przyjdzie na jego bieg jeśli tak będzie się odzywał do ludzi! Ale przy losowaniu, jak miałam okazję widzieć jego twarz, a nie tylko go słyszeć, jak zobaczyłam że on po prostu ma diabelnie cięty humor, to spojrzałam na jego teksty z zupełnie innej perspektywy. Żadne nie były ukierunkowane na obrażenie drugiego człowieka. Ostre, cięte i widać, że koleś wie co "dyrektorowanie", ale .... No kurde. Wiecie, on naprawdę postarał się w kwestii fantów dla biegaczy. KAŻDY coś wylosował. W ogóle, to każdy wyczytany podchodził i wybierał co chciał. A nagrody były przeróżne! Szkoda, że nie udało mi się być wylosowaną jak wejściówki na półmaraton świdnicki były. Wzięłabym Ale to nic. Mało tego, on wiele z tych rzeczy sam "wykąbinował". I to otwarcie mówił. I nawet kupił 100 czapeczek dla małych dzieci i po prostu rozdał. Stwierdził, że w promocji były. I każdy kto chciał (biegacz czy nie biegacz) mógł dla swojego dziecka (albo nie swojego) wziąć taką czapkę. I opowiadał jak wydębił książki od nadleśnictwa. No, taki prosty, ostry, mocno stąpający po ziemi człowiek.

    Bo to w ogóle było połączone z piknikiem dla dzieci. Były darmowe (!) atrakcje. Dmuchane zamki, byk, którego można było ujeżdżać, prawdziwy koń, na którym można było pojeździć i pan z miodami! (taniej dla biegaczy). Rozdawał dla biegaczy nasiona miododajne. Wzięłam sobie szałwię I był food truck (ale nie darmowy ) I pączki, jabłka i woda dla biegaczy. Naprawdę koleś się postarał starając się sprawić, aby to wszystko było super.

    I to był dziesiąty zorganizowany przez niego bieg. I dostał też nagrody i podziękowania od biegaczy (bo tam wielu z tych co było znają się jak dzikie konie! I był nawet Pan Krasnal!!!) i wiecie, on się wzruszył. Ten nie ociosany pniak wzruszył się. I cieszył.
    No i jak się na niego złościć?
    Nawet G się uspokoił.

    Ale to, że byłam pierwsza "na osiedlu" to mnie tak zaskoczyło, że aż zapomniałam się cieszyć Jak szłam to jeszcze zerkałam przez ramię organizatorowi, czy aby się nie pomylił (czytał szybko), bo tak od razu? Na 1. miejsce?
    Wiecie, ja wiem, że to mega amatorskie "zawody"... A w zasadzie bieg, bo ciężko to nazwać zawodami. Numerki były wypożyczone. Czasy były mierzone ręcznie. Kolejność była spisywana ręcznie. Był mierzony tylko czas brutto (było około 180 osób?). Trasa była wytyczona rowerem, medale tylko dla pierwszych trzech osób w kategorii + statuetki dla pierwszych miejsc tylko.
    Ale. To bardzo dziwne uczucie. Uświadomiłam sobie, że po Poznaniu, ale chyba jeszcze wcześniej, jak próbowałam w ogóle pobiec po raz pierwszy w maratonie wrocławskim i ciągle coś się działo (kontuzje i inne pierdoły) przestałam "chcieć". Przestałam sobie wytyczać cokolwiek. Jedynym celem stało się bieganie i radość z tego. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Ale chęć dobiegnięcia gdzieś, też nie jest zła. A zawsze to jakieś nowe uczucie.
    Wiecie dlaczego nie lubiłam brać udziału w konkursach jako dziecko? Bo ciągle spotykałam się z jakąś niesprawiedliwością. TO mnie dobijało. Tak samo CT. No przecież to mierzenie czasów u nas to jakaś porażka. Więc to pierwsze miejsce, nawet w takiej kategorii, to było duże zaskoczenie. Długo nie mogłam tego objąć w pełni. Dopiero wieczorem jak oglądaliśmy "Zwierzogród" to do mnie dotarło bardziej. Również to, dlaczego nie cieszę się tak mocno w środku.

    No. I takie to oto przygody.

    Hej, Frey, piłaś już kawę z olejem i masłem?
    G stwierdził, że mu nie smakuje, ale wczoraj, po wypiciu pierwszej kawy czarnej, drugą chciał już w "nowy sposób". Ale po uświadomieniu mu ile to kalorii i że po sytym obiedzie to nie jest dobry plan, odpuścił. Ale jest nadzieja
    Ja pokochałam taką wersję ogromnie. Bardzo mi smakuje.

  5. #5
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    a w ogóle, Niobe! Gratuluję!!! Cudownie, że tak pięknie ci poszło!!! Naprawdę! Cieszę się ogromnie!!!
    Co sobie kupisz w nagrodę? Brawo za jazdę pociągiem! To ma swoje plusy. Jak się czujesz? Jak ci się jeździ? Jak Młoda? Radzi sobie z większą dozą odpowiedzialności?

    No... Coś się forum pierdzieli Eh... Cierpliwość matką śpiących

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •