Strona 31 z 36 PierwszyPierwszy ... 21 29 30 31 32 33 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 301 do 310 z 359

Wątek: Magiczny kociołek. - Część 1

  1. #301
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    My chyba wpadliśmy w jakiś cykl chorobowy. G rano katar, źle się czuje i bolące gardło. Teraz marudna i agresywna pierdoła. Taki gamoń. Ja w południe to samo. Znaczy się chorobowo-nie gamoniowato Ale po zjedzeniu dwóch ząbków czosnku musiało mi przejść! Jutro tylko muszę pamiętać o poprawce kuracji czosnkowej.
    ufff... Ale jazda...
    Oficjalnie uznaję, że mój rosół i kawa z tłuszczem jest zdrowotnością dla obolałego brzucha!!!
    Na śniadanie 2 jaja na wodzie + ser żółty + pomidor + czosnek + kromka chleba (czy tak jada osoba po niestrawności żołądka? Chyba nie. Ale nie umiem być dorosła w tej sprawie). Na "drugie" kawa z tłuszczami (w między czasie dwójka piękna i zgrabna), a potem ryż + makaron + rosół + marchewka + seler + pietruszka. Pychotka. I na tym pobiegłam. Musiałam pobiec. Nie to, że czułam silną potrzebę wybiegnięcia, taką która mówi "musisz", nie. To było bardziej: ale ładny dzień! Może dziś też sobie pobiegam? Tak! Tak bardzo bym chciała!

    Jak cudownie się biegło! Tak... łatwo! W mięśniach i sercu! (nie w ścięgnach :P Ale te się po 3 km rozciągnęły). Mam wielkie przykurcze z prawej strony, w pachwinach, pośladkach... WSZĘDZIE! I boli mnie kostka kolanowa (ta, po nokaucie Zochy). Czuję, że jak nie rozciągnę to niedługo pójdzie mi rozścięgno podeszwowe! Dziś rozmasuję i się powyginam. ALE. Biegło mi się rześko! Dobrze. Psychicznie czułam się dobrze.

    Przed wyjściem biegunkowa dwójka... Zaczęłam mieć wątpliwości. Wzięłam chusteczki i ruszyłam
    Raz tylko poczułam bulgotanie w jelitach, ale nic więcej.

    Wszystko było idealnie.
    Potem szybciorem na miasto. Zjedzony naleśnik z duperelami z ostrym sosem pomidorowym (ostry chyba tylko w nazwie ). Wszystko ok. G proponuje randkę. Więc kawa przed 18:00 czarna + deser kawowy... Musieliśmy wyjść wcześniej, bo bardzo źle się czułam. Ból brzucha, mdłości.... Ta kawa nie była dobrocią..... Deser chyba też nie. Chociaż mam wrażenie, że to kawa zaczęła robić mi z żołądka jesień średniowiecza...
    W samochodzie wyciągnęłam woreczek w razie jakby był potrzebny.....

    Cierpiałam straszliwie! Wiecie kiedy mi przeszło? Jak wypiłam resztki mojego rosołu. Tak. Resztki. Z około 4 litrów płynu (garnek 5l) G dostał tylko jedną miseczkę. Resztę zjadłam ja. Wczoraj. I dokończyłam dziś.... KOCHAM
    I po tym rosole beknęłam jak rasowy Seba i mi przeszło

    Kolejna dwójka tego dnia. Piękna i zgrabna. =

    Czuję jeszcze obolały żołądek, ale już mnie nie boli tak, że nie mogę myśleć.
    Ufff...
    To ja jeszcze się powstrzymam od całkowicie ostrego jedzenia.

    Nie. To nie prawda.
    Ale powstrzymam się od czarnych kaw i deserów. Deserów innych niż moje domowe.
    A jutro, lub pojutrze nagotuję znowu rosołu

    A w ogóle to wymyśliłam, że na święta zrobię paczuszki słodkościowo-ciasteczkowe.

    Mam pomysł, aby zrobić pierniki (ofkors :P), ciasteczka mikro czekoladowo - kawowe (są smaczne, małe, wciągające, gorzko-słodkie) oraz ciastka amaretti Tylko muszę kupić amaretto Szkoda Niobe, że wykończyłam tą końcówkę, którą miałaś Teraz by się przydało. Zapakuję w małe pudełka, celofan i będzie pod choinkę jako dodatek do prezentów

    Wiem, że to dziwne, ale czuję już święta! Pierwszy raz tak wcześnie! Hm... Czy to nie dziś jarmark we Wro ruszył?! No to się nie dziwię! Zaczynają się święta! I u nas będą trwały do lutego

    Wreszcie uprzątnęłam kwiaty z balkonu. Już wszystko gotowe na zimę. Wszystko co ja mogłam i chciałam zrobić. Jak G nie zrobi reszty, to .... To odczuje co to znaczy marnowanie pieniędzy. Ach, złości mnie czasem ten łobuz! Bo się często jego otępiałość odbija źle na psie. A co pies winny?

    Wiecie co? Mój pomidor oszalał. Bo on dalej kwitnie!!!! Stoi w domu taki chabaź i już miałam się go pozbyć, patrzę, a tam jeszcze jeden kwiatek kwitnie!!! No przecież nie wyrzucę! A te małe pomidorki są takie pyyyszne!!! Słodziutkie i pełne pomidorowego smaku! W ogóle to nowe listki puszcza... Zamierza kwitnąć cały od nowa?
    Za to mięta coś nie za dobrze wygląda. Po ziemi puściła pnącza a to co na górze zrobiło się żółte... Hm... CZy powinnam mocno tą miętę ściąć? Za to rozmaryn wygląda świetnie!
    Aha, bo ja jednego aloesa dalej trzymam na balkonie. On tam padnie, co nie? Kurde..... Nie mam serca go tam zostawiać.... A może? Czy aloes przetrwa zimę? A jak go opatulę? Czy lepiej go przecisnąć przez sokowirówkę?

    Wiem, że jesteście nie w nastrojach. Ja tak gadam, abyście wiedziały, że jestem tu, jest ok i mogę czasem coś ponieść jeśli trzeba. Ja wiem, że opowieści gastryczno-chorobowe to może nie jest najlepszy temat, ale nic innego nie mam.

    Bo raczej opowieści o tym, że robię nowy szalik w jodełkę z kolorowej nitki to chyba mało fascynująca opowieść?

    A wiecie, że ja chyba też trochę jestem ekstrawertykiem? A moja fobia społeczna wzięła się z tego jak zostałam wychowana? (zero prywatności, zerwo bezpieczeństwa, rzeczy, które należą do wszystkich, nic własnego itd). A może ja jedno i drugie jestem? Pewnie tak

    Dobra, nie wymyślam już. Idę do zrzędy. Może już mu przeszło
    Dobranoc! Dobre myśli pod koc!

    P.S.
    Każdy introwertyk potrzebuje stada. Miejsca, gdzie może wracać z samotnych podróży. Dlatego choć nienawidzimy tłumów, to potrzebujemy obecności. Tylko tak możemy się rozwijać.
    Ostatnio edytowane przez Shinden ; 18-11-2016 o 21:30

  2. #302
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Od poniedziałku mam TEN czas, kiedy trzeba mnie zamykać w ciemnej piwnicy. Jem.
    Wczoraj jak wracałam wieczorem z Żabki to prawie nic nie widziałam bo ryczałam. I się potknełam. I boli mnie kostka. Nie spuchła, ale jest obolała. I zabolało w kręgosłupie. Nadal jest napięte. Boli. Nie bardzo, ale obiecuje większy ból.
    A ja jem.
    Odwołałam sushi. Fajnie, nie musi brudzić kuchni. Nie lubi sprzątać. Fajnie.
    To znaczy przełozyłam na przyszłą sobotę. Ale przecież wiem doskonale, że nie będzie żadnego sushi.
    Cała moja siła gdzieś sobie poszła.
    Nie umiem walczyć. To bez sensu. Nie wiem ile czasu będę się bronić, to i tak w końcu mnie dopadnie. Wszystkie diety, WO, akcje pt. "czysta micha" itd... bez sensu. To tylko rozwiązania tymczasowe. Na więcej mnie nie stać. Nie ma takiej magii na tym świecie, która mogłaby pomóc. Nie ma.
    Idę.

  3. #303
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Niobe też ostatnio tydzień zajadałam.... straszne to ale nie panowałam nad sobą....
    No cóż... widać taka próba zagłuszenia emocji....
    Na wadze ... porażka. Mogę mieć tylko nadzieję, że większość to zalega sobie w jelitach i jak się ogarnę to wróci względnie do normy... oczywiście o ile nie będę dalej zajadać....

    I niestety też daje mi się mocno ostatnio we znaki kręgosłup, zwłaszcza lewa strona lędźwiowa... ale może to z braku ruchu, z zasiedzenia....
    Muszę ruszyć doopę, po prostu....
    Jak ćwiczę to i dietę potrafię utrzymać....

    Przeglądałam dzisiaj zdjęcia..... znowu pojawiło się pragnienie by wrócić do tego wyglądu z początku biegania....
    Czemu do czorta nie potrafię utrzymać tej wagi? jak tylko spadnie to zaraz znowu wraca....

    Niobe może powinnaś to potraktować po prostu jak uzależnienie, taki nałóg...
    Ja na przykład wiem że jestem słodyczoholikiem.... muszę żyć na odwyku bo jak spróbuję o popłynę... ale mam też świadomość, że jak każdemu uzależnionemu będą mi zdarzały wpadki i po prostu trzeba się po nich podnieść i walczyć dalej, choćby nie wiem ile razy.....
    Znalazłam zdjęcia z naszego półmaratonu z Bydgoszczy... bogowie, jak cudnie wyglądałyśmy!!! Ty taka filigranowa z rudymi kitkami, ja roześmiania... cała nasza ekipa.... Chcę do tego wrócić !!!! a Wy?????

  4. #304
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    U mnie Junior ma brzydki katar, ale nic poza tym. Też go faszeruję czosnkiem i witaminą C i tranem. Może jakoś da radę.

    Shine, aloes nie da rady na balkonie, już go powinnaś do domu ściągnąć. Mój już w domu siedzi. Do wykorzystania w kuchni musi mieć ponad 5 lat. Zioła mogą zostać. Ja tymianem zimuję na balkonie i on ładnie na wiosnę się rozrasta. Miętę zetnij, a nie trzeba jej przesadzić? A jak te małe kwiateczki żyworódki co Wam dałam? Przyjęły się?

    Ostatnie dni zeszły mi na dzierganiu kwadratów z włóczki... chyba próbowałam zająć czymś ręce żeby do gęby żarcia nie pakować....

    A za oknem znowu pada.... kurde, już wolałam ten mrozik i szron i perspektywę płatków śniegu.....

  5. #305
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Jakoś się dzisiaj trzymam.
    Wiesz Frey, jakby zdefiniować w moim przypadku to uzależnienie? Bo mi generalnie jest wszystko jedno co jem. Jak idę po całości to nie ma znaczenia co wpada w paszczę. Pewnie, fajnie jak mam pod ręką coś co lubię. Ale uwierz, nie ma takiego wymogu. Byle szczęka się ruszała a brzuch ostatecznie zabolał z przeżarcia. Nic więcej nie ma znaczenia. Mogę wpychać do buzi cokolwiek. To jest straszne. Jak jest pogoda i mi się chce to najwyżej zejdę na dół do żabki po cos dobrego. Ale jak mi się nie chce to nie. Do kuchni bliżej i zawsze coś do jedzenia jest. I już.

    Z naszej roześmianej ekipy tak niewiele zostało. W wielu znaczeniach. Ale my się nie poddajemy. Nigdy! Pamiętajcie! Nie my.

    Aaaaaa!!! Żyworódka!!! Jestem dzida. Przepraszam, ale muszę się przyznać. Przywiozłam, wyjełam z pudełeczka, zasadziłam i... zapomniałam Serio. Zapomniałam, bo postawiłam na parapecie w kuchni, na tym wysokim moim. A tam już tylko puste doniczko-wiadereczka stoją bo mi się zioła skończyły. I te żyworódki też w takim wiadereczku... I zapomniałam. Jak przeczytałam, że pytasz to aż się zerwałam i poleciałam do kuchni. A tam te kochane roślinki są. Są i żyją i mają już po 4 dodatkowe listki, takie zdrowe i rześkie. I nawet nie jakoś mocno sucho w ziemi. Dziwne. Ufff, dzięki za przypomnienie. Teraz będę już miała na nie oko.

    Jak byłam na zakupach to też kupiłam sobie śledzika. I wiecie co? Nie dobrze jest go popijać sokiem z kiszonej kapusty Bardzo niedobrze No to ten tego

  6. #306
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta

    Z naszej roześmianej ekipy tak niewiele zostało.
    Nie, nieprawda. Zostało to co najważniejsze, najcenniejsze. Serce, wraz z całym krwioobiegiem.

  7. #307
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Nie poddawajcie się teraz. Nie teraz. Nie teraz kiedy jest tak ciężko. Poddajemy się, gdy brak świadomości wchodzi do życia. Gdy nieprzytomność nas ogarnia i śnimy. Żyjemy we śnie. Ale nie wtedy, gdy jest ciężko. Pomyślcie. Co nam pozostaje, gdy dookoła wszystko się trzęsie, zamazuje, jest nie takie jak ma być? Co nam kur.wa pozostaje? Zajadanie? Pchanie do ust jedzenia? Czy wy sobie ze mnie jaja robicie?! Mogę wybaczyć napady kiedy jest się po prostu otępionym sytuacjami, zdarzeniami. Kiedy nie ogarniamy i świat po prostu się zamazuje i jedyne co pomaga przetrwać jest uziemić się. Uziemić aż do porzygania. Bo to jest jedyne co rozumiemy. Bo otoczenie boli za bardzo. I przestajemy czuć. A my nie możemy nie czuć! Bo przestajemy istnieć! Więc żremy. Bo to jest coś co czujemy. Bo to sekunda przyjemności, sekunda dopaminy w mózgu ogarniętym szarością. Choć na chwilę. Nie popieram - sama się czasem zapadam. I rozumiem.
    Ale nie wtedy, gdy... No weźcie ku.rwa mnie nawet nie denerwujcie. Od dwóch dni jestem tak nabuzowana agresją, że normalnie nie denerwujcie mnie jeszcze wy!
    Nosz kur.waaaaa!!!
    Jedna z drugą, pracujecie ciężko na to, by waga była mniejsza. Jedna jedzie z hantlami kilka razy w tygodniu, a druga przechodzi na dietę. I co? I wuj. Zdarzyły się rzeczy i stają się wymówką do żarcia. Ku.rwa!!!

    Straszne, smutne rzeczy. Wiem. Nie umniejszam. Kuźwa, płakałam jak usłyszałam. Teraz mi stoją świeczki w oczach jak to piszę. Nie umniejszam. To ważne. Zgadzam się. Strata. Smutek. Wiem. Czuję. Kuźwa...!!!

    I jednocześnie tak ciężko pracowałyście na efekty, na nowe ciała...!!! Niobe, tobie się udało, Frey, twoje ciało idzie ku lepszemu, wreszcie ruszyło i co? I co ku.rwa?! Za dobrze było? Za lekko? Bo jeszcze komuś się spodobacie!!? Bo jeszcze jakiś mężczyzna powie, że pięknie wyglądacie?! Bo spojrzy przyjaźnie? Bo nie ma dla kogo tego ciała robić?!!!!!!! W du.pie to mam! Jedna z drugą, psia twoja mać!!!

    Bo nie ma kto przytulić? Bo nie ma kto powiedzieć, że kocha? Gó.wno! Za dobrze wam! Zbyt bezpiecznie!!! OBU! Gwarantuję wam, że wystarczy, że zaczniecie prawdziwie szukać piękna w sobie i zaakceptujecie piękno jakie w was jest i od razu wasze ciało będzie wiedziało co robić!!!

    Pomyśl Niobe, kiedy realnie twoja waga wreszcie ruszyła? Przypomnij sobie moment, gdy wreszcie coś zaczęło się dziać. Co działo się wtedy między tobą a J?

    Frey! A ty sobie przypomnij, kiedy włączył się mechanizm żarcia? Gdy M zaczął być za blisko? Albo za daleko?

    A ja? Kiedy?
    Ja wtedy, gdy przestałam czuć się pożądana. A największy, cudowny spadek wagi ostatnio, miałam wtedy, gdy miałam umowę z G. Że jeśli będziemy się kochać x razy w przeciągu 30 dni to zetnę włosy i zrobię je na rudo. Ale potem pomysł padł, że na biało. Dziecięca umowa miedzy dwojgiem ludzi. Bo tak. Bo zabawnie. Bo śmiesznie. Bo tak powiedział mi las. Wiecie? LAS mi to powiedział! Opowiadałam wam o duchach w moim lesie? Nie? nie ważne. kiedyś.
    I to było ważne. Nasza zabawa. I się udało. Wiecie co? Czułam się CUDOWNIE!!!!!!!!!!!!!! Pożądana, piękna, kobieca! Nie ważne, że nam się nie chciało. Że czasem hops hops, aby zaliczyć. Ostatnie trzy dni, to normalnie działaliśmy aż mieliśmy zakwasy! Aby zdążyć! Bo G wie, że jak się umawiam, to się umawiam. Słowo ważniejsze od pieniędzy. I już widział moją minkę, bo wychodziło na to, że nie zdążymy i nie zrobię rewolucji na głowie. A tak bardzo chciałam!!! Nie poszłabym ściąć włosów, nie poszłabym na nowy kolor. Bo była umowa. I wiecie co? Potrzebowałam tego! Jak oddechu! Nie tylko seksu, ale bliskości, pożądania, orgazmu - wszystkiego!!!! To było tak śmieszne i zabawne, że aż nierzeczywiste! To było cudowne!!! Nowe! A ostatni raz był najpiękniejszy!!! Kocham być kobietą!!!!

    Ale to dawno było.....
    Jesteśmy grubasami. Wszystkie my! Grubasy w głowach. I dążymy do ideału grubasowości w ciele. NIENAWIDZĘ TEGO!!!!

    Nienawidzę, gdy biegnie mi się ciężko, nienawidzę, gdy brzuch mi sterczy i nie mogę przyspieszyć, bo mi bebech ciągnie w dół a nogi mam silne i nie mogę przyspieszyć, bo boli mnie mięśniak, nienawidzę, gdy dostaję zadyszki, bo się nażarłam świństwa. NIENAWIDZĘ!!! Nienawidzę, gdy chce mi się płakać, gdy przypominam sobie jak ubranie dotykało mojego szczupłego ciała. KUR.WA! Inaczej doświadcza się dotyk, kiedy nie ma na nim tłuszczu!!!! Strasznie za tym tęsknię!!!

    Z jednej strony, czułam się przez ten brak nadmiaru tłuszczu bardziej bezbronna, ale jednocześnie, nigdy wcześniej nie byłam silniejsza niż wtedy!

    Nie denerwujcie mnie kur.wa i nie załamujcie się!
    Jedna się potyka na chodniku, druga nie może złapać oddechu w trakcie biegu, no halo!!!!!!!!! Jedna złamana psychicznie, a druga fizycznie. Gdybyście się zamieniły ciałami od razu wprowadziłybyście porządki w życiu i ciele. Momentalnie! Tylko dać jednej życie tej drugiej. UCZCIE SIĘ OD SIEBIE!

    Frey! Kuźwa, ogarnij się wreszcie z tym jedzeniem! Nie moja droga, to nie w jelitach ci się odłożyło. Zaprzepaściłaś miesiąc swojej ciężkiej pracy! Smacznego!!!!
    Niobe! Kuźwa! Ile dni można mieć załamanie jedzeniowe?! No ile?! Przecież znasz swoje mechanizmy! Jak będziesz robiła to samo co zawsze, to nie uzyskasz innych efektów! Kur.wa!!! To nie stało się z dnia na dzień! Tyle dni byłaś na głodówce!!! Twoje szczęście, twój płomień! I co? I wróciłaś do starego. Miałaś iść za ciosem! Za zmianą! A nie wracać na stare tory!! W działaniu poszłaś wg starych schematów, więc czego się spodziewałaś? Umysł załapał stare wymówki do działania i uruchomił smutek i żarcie! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!! !!

    Tak wiem, już się ogarnęłaś. Ale w życiu dalej nic nie zmieniłaś, więc nie łudź się, że walcząc tak ze sobą długo wytrzymasz na zdrowych nawykach. Zaraz znowu się podłamiesz i zeżresz pół lodówki!!!! Zacznij kur.wa robić rzeczy!!! Tak dobrze ci szło!!! Byłam z ciebie dumna ogromnie!!! W życiu będą ci się zdarzały rzeczy, które wzbudzają stare mechanizmy, bo podświadomość pyta cię: hej, dobra, wprowadzamy nowe, ok, to powiedz mi, co mam zrobić z tym? BACH! I zdarzenie się dzieje. Co w takiej sytuacji powinna zrobić Niobe? Zadziałać jako nowa osoba. Ta, którą chce się stać. Tą, która sprawia, że panowie przewracają się na rowerach! I wtedy podświadomość zrozumie nowy program i będzie dobrze! A nie, działasz jak stara baba jaga!!! I jak zachowujesz się po staremu, to podświadomość stwierdza: aha, czyli tamto co mi mówiłaś wcześniej to bzdura? Ok, czyli dalej działamy wg starego....

    Nie mogę normalnie!!!! Zaraz czymś rzucę!!!!!!!!!

    I wracając: co nam pozostaje gdy dzieją się "rzeczy"? Kiedy umysł się rozsypuje, ale wciąż jeszcze mamy świadomość tego kim jesteśmy? To zamykamy się na wszystko co wokoło i skupiamy się na tym co najbliżej. Na nas. W nas. W środku. Jak nie potrafimy na umyśle, bo za bardzo boli, to skupiamy się na ciele! Po prostu robimy swoje!!! Jak wszystko się rozpierdziela, to choć pomóżcie swojej głowie utrzymać kurs zdrowego żywienia! To jest coś co jest namacalne, prawdziwe. Tylko to wam pozostaje! I tylko to może być waszym wybawieniem! Jedzenie jest prawdziwe. To pomoże skupić się na "tu i teraz".
    ...

  8. #308
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    .... kuźwa, za długie i nie chciało mi puścić całego....



    Weźcie kur.wa, nie załamujcie mnie...
    Frey, w Dębnie robimy rekord! To nasz ostatni maraton! Nie będzie rekordu, jeśli będziesz ważyła tyle ile ważysz. Wciąż jeszcze jest czas. Słyszysz? Wciąż jest czas. Ale niedługo go już nie będzie i robienie siłówek ci nie pomoże.
    Niobe... Ty durna babo. Jak cię kocham tak cię normalnie mam ochotę jeb.nąć. Sama na siebie kręcisz bicz. Weź zamknij tą durną babę w piwnicy i zacznij życzyć sobie dobrze. Przestań bać się popełniać błędy! Popełniaj je i rób to z dziką rozkoszą!!! Rób je! Kiedy masz je robić? Jak będziesz miała 60 lat?!!!! Idź na całość! Idź na całość!!! A jak się popsuje? Pfff, masz już doświadczenie. Nie będzie tragedii jeśli z tego takowej nie zrobisz. Jak jeb.nie to jeb.nie i po co drążyć temat? Poprawiasz koronę i ruszasz dalej! Za to będzie co wspominać!

    Mówi się, że tylko wyobraźnie posuwa nas naprzód. Ja przepraszam, że to powiem, ale jedyne co nas obecnie posuwa to czas..... A nasza wyobraźnia nas ogranicza i ciąży nam. Wszystkim trzeM!!!! Jedna ma za małą wyobraźnię, by dostrzec w sobie piękno, a druga ma zbyt wybujałą i boi się działać, bo wyobraża sobie bolesne rzeczy i nie wie, że wprowadza się w jeszcze gorszy stan!! A trzecia? A trzecia patrzy w lustra wszystkich tylko nie swoje! AAAA!!!!

    Znajdźcie sposób na siebie. No przecież jesteście genialne!!! Po tylu latach wy już wiecie! Wy już wiecie co robicie, kiedy i jak! Wy wiecie jakie sytuacje powodują u was złe rzeczy! WY WIECIE!!! Więc zacznijcie, kur.wa, tej wiedzy wreszcie używać!!!! Słyszycie?! Przecież nie jesteście tępymi dzidami! Gdzie wasza mądrość?! Łatwiej jest komuś doradzić, niż użyć? Pewnie, że łatwiej. Przecież widzę co piszę! Ale kur.wa! Macie już ostatnie ciało eteryczne zbudowane. Czas zacząć waszą mądrość manifestować w życiu! Jak wam trudno, to pomyślcie: co poradziłabym Niobe, Frey, czy Shinden. Co bym im poradziła? I zacznijcie same to stosować!!!

    Wiecie co ja bym wam poradziła?
    Wiecie. Napisałam.
    A teraz, przewinę wszystko w górę i przeczytam. I sprawdzę co powinnam sama usłyszeć i sobie poradzić, oraz w jakim aspekcie zadziałać. Bo to są słowa do mnie. Każda literka napisana jest tak naprawdę złością nie na was, ale na mnie. Mój żołądek biedny mówi mi to od kilku dni. Jestem dup.ą wołową a nie mądrą Wiedzącą. Bycie wiedźmą zobowiązuje - pamiętacie? Wczoraj czegoś szukałam na forum i znalazłam stary mój wpis. O tym, że są rzeczy, które wiedźma musi zrobić. Bo nie zrobi nikt inny. Wiecie co jest bolączką wiedźm tego typu? Zapominają robić dla siebie. I nie chodzi o robienie dobroci dla siebie. Chodzi o bycie dla siebie.

    Stare, grube, połamane baby. Wszystkie trzy! Miotła nas już nie unosi! Utonęłyśmy w Iluzji! Utonęłyśmy w Evie (teoria iluzoryczności świata). Z własnego wyboru postanowiłyśmy zapomnieć kim w Istocie jesteśmy. Świadomość siebie, świadomość ciała - szarość nas przygniotła.
    Za mało medytacji, za mało świadomości, za mało zen.


    Znalazłam zdjęcia z naszego półmaratonu z Bydgoszczy... bogowie, jak cudnie wyglądałyśmy!!! Ty taka filigranowa z rudymi kitkami, ja roześmiania... cała nasza ekipa.... Chcę do tego wrócić !!!! a Wy?????


    Pamiętajcie. Jeśli na chwilę się świat pomotał, to trzeba zamknąć oczy, wziąć bardzo, bardzo powolny oddech, albo nawet i trzy i należy wrócić do ostatniego momentu, gdy świadomość była tu i teraz. Kiedy było się trzeźwą i przytomną. Świadome otaczającego nas świata.

    Dobranoc.
    Już po 24:00.
    Idę coś porzucać.
    Pobiegłabym.

  9. #309
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Z naszej roześmianej ekipy tak niewiele zostało. W wielu znaczeniach. Ale my się nie poddajemy. Nigdy! Pamiętajcie! Nie my.
    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta
    Nie, nieprawda. Zostało to co najważniejsze, najcenniejsze. Serce, wraz z całym krwioobiegiem.
    nasza roześmiana ekipa nie jest tamtą roześmianą ekipą. I nigdy już nie będzie. I nie ma być. Nigdy więcej. Nie można dążyć do stanu constans. Nie tak przejawia się Obecność. Obecność to ciągła zmiana, rozwój. Nasze problemy z ciałem mogą być spowodowane tym, że chcemy dotrzeć do tego co było. NIE MOŻNA TAK!!!! Nie możemy dążyć do tamtych ciał i tamtych roześmianych buź! Musimy dążyć do pięknych ciał (nie tamtych, bo to przeszłość), do przyszłości, do przodu, do roześmianych buź (nie tamtych, nie tych co były)! Nie możemy cofać się do przeszłości!!! Nie można! Ani myślą, ani wyobraźnią, bo utkniemy w wiecznym "było" i ni wuja nie osiągniemy w przyszłości tego, czego wyobraźnia nie jest w stanie dojrzeć! Bo wyobraźnia cofa się do przeszłości. Nie osiągniemy nic w ten sposób!

    Nigdy więcej nie chcę być tamtą dziewczyną. Kocham ją, była cudowna. Ważna dla mnie. To były tak nowe rzeczy w jej życiu! Zbudowała mnie na nowo. Jest ważna i nie pozostaje zapomniana.
    Ale ona była drogą, nie celem!!!

    Nigdy więcej nie chcę myśleć, że "to na zawsze".
    Nigdy więcej nie chcę naiwnie wierzyć.

    W WAS wierzę. Nie naiwnie. Prawdziwie. Najprawdziwiej na świecie. Nie dlatego, że używałyście słów. Ale dlatego, że było działanie w słowach. Nigdy nie chciałam wpłynąć na żadną z waszych decyzji (na czym opierała się cała piramida zarzutów). Nigdy wam nie mówiłam z czym się borykam. A wy zostałyście. Jakoś w głowie poskładałyście rzeczy i patrzę na was przez pryzmat działania. Nie słów. Nie potrzebuję słów, ale działania. Niobe, zawalczyłaś o stado. Frey, nie zostawiłaś mnie na trasie (dosłownie i w przenośni).

    Zostało serce z całym krwiobiegiem.
    Nie wracamy do starego.
    Trzaskamy się po mordach gdy trzeba i idziemy dalej. Ufam wam. Bo wiem, że nie patyczkujecie się, gdy jest potrzeba. I choć czasem zareaguję agresją, albo złością, to ... ja przemyślę sprawę. Naprawdę. Potrzebuję czasu, pomyślę trochę. I wyciągnę wnioski. Dopytam się i przeproszę jeśli będzie potrzeba.

    Kiedyś Olek powiedział mi pewną rzecz.
    Na jego urodziny chciałam wziąć Zochę. Mówiłam o tym? Nie pamiętam. W skrócie powtórzę.
    Zapytał, czy będą z nią kłopoty. Mówię, że nie, bo jest już wychowana, jest ogarnięta, ja się nią zajmę. Słucha się. I on powiedział, ok. Zocha była cudowna. Wszyscy jedli pizzę na podłodze (mało miejsca, dużo ludzi, pizze wielkie!). I ona siedziała koło mnie. Grzecznie czekała i słuchała to co mówię i co robię. Była idealna!!!! Później mu podziękowałam ponownie, że pozwolił. Wiedziałam przecież, że on nie lubi zwierząt. Na Zochę reaguje napięciem, irytacją i piszczącym głosikiem :P
    Ludzi za bardzo też nie lubi bo ich nie rozumie. Ale się stara. I ciągnie do nich. No i wiedziałam, że to musiało być dla niego wyzwanie. Do jego DOMU przyszedł pies. I wiecie co mi powiedział? Powiedział, że mi ufa. Że jak powiedziałam, że jest ogarnięta i będzie dobrze, to on olał swoje strachy i wzorce, bo skoro powiedziałam, że będzie dobrze, to będzie dobrze.

    I on tego nie mówi, bo jest to naiwna wiara.
    On to mówi, bo znamy się prawie 20 lat?
    Było różnie między nami. Czasem BARDZO źle. Ale przetrwaliśmy. I nie jest to oparte na pustych, nic nie znaczących frazesach. Były dni, kiedy jedno z nas się załamywało. Totalnie. Złamane. Drugie nie stało z boku patrząc i czekając. I tak na zmianę. On widział mnie w stanie ciężkiej depresji. Słyszał rzeczy, których nikt nie słyszał. A ja widziałam rzeczy, które........

    Chodzi mi o to, że nie chcę być tamtą roześmianą naiwną dziewczyną w kurtce z Lidla (pozbyłam się jej.Nie mogę jej nosić)
    Nie jesteście już dla mnie eterycznie nierzeczywiste. Nie jesteście dla mnie cudem z nieba. Jesteście tu i teraz. Na Ziemi. Realne. Zbudowane ze zdarzeń. Prawdziwe.

    Niobe, ostatnio u Frey, coś tam gadałam i miało paść z moich ust, że jesteś moim przyjacielem. I nie padło. Zacięłam się, zamotałam i coś tam innego wstawiłam. Matko z córką, nie mogę przestać o tym myśleć. Ale absolutnie nie jest to dlatego, że nim nie jesteś. Tylko dlatego, że moja głowa chciała powiedzieć poprawnie "przyjaciółką" a ja nienawidzę tego słowa!!! Przyjaciel jest jeden. I to słowo jest bezpłciowe. A "przyjaciółka" to takie infantylne, nierealne, rozmazane, fałszywe. I dlatego się zamotałam!
    To przez naszą mieszankę w szklankach
    Ale nie tylko.
    Ja strasznie nie lubię tego słowa. I wiem, że ty też nie. Jesteście mi bliskie obie. Ufam rozumowo. Nie naiwnie.
    Po prostu słowo "przyjaciel" jest dla mnie tak bardzo zaczarowane, że nie potrafię go używać. Jeśli zostanie wypowiedziane, to zniknie. Rozumiecie co chcę powiedzieć? Niewypowiedziane jest silniejsze i trwalsze. Bo nie zamyka niczego. Bo można je wciąż budować. Bo można je przemieniać, czasem zburzyć, a potem na nowo wznieść. Silniejsze i mocniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
    TO chciałam wtedy powiedzieć.

    Raz jeszcze.
    Nie jesteśmy i nie będziemy już tamtymi dziewczynami. One były drogą - nie celem. Cel jest dopiero przed nami.

    Jest 1:00.
    To ja już pójdę. Wrócę potem.

  10. #310
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Uuuuu ale oberwałam po gębie Aż mi się głowa obkręciła dookoła! hahahahaha
    przepraszam ale nie mogę przestać się smiać
    Wszystko to oczywiście prawda prawda, napisana przez dziewczynę, która co schudnie do wymarzonej wagi to wraca do poprzedniej bo się boi.... przez dziewczynę, która walczy z arbuzem i wie jak zrobić żeby go nie było ale co tam... zawsze mozna założyć szeroką bluzkę... przez dziewczynę, która wpierdziela lody choć wie, że jej zaszkodzą i zraz będzie balonikiem któremu się kurtka nie dopina.... albo zje garnek zupy... hahahahahahhahahaha.... przepraszam!!! Ale kocham Was ogromnie!!! Wszystkie jesteśmy równie mocno rąbnięte!
    Tak, stara ekipa nie wróci, ani stare my.... ale muszę mieć gdzieś w głowie obraz jak mogłabym wyglądać gdybym się mocno postarała.... Pozostaje tylko wytrwać w działaniu!!!!!
    Działać!!!!
    Ogarnęłam się....ogarnęłam, wczoraj.... Musiałam tylko w końcu uwolnić ten ból, wypłakać.... żeby go więcej nie zagłuszać niczym....Nie potrafiłam tego zrobić w tygodniu. Może to świadomość, że muszę być silna. Muszę? No własnie nie muszę. Czasem mogę być słaba. Czasem mogę płakać. Czasem mogę być smutna. Taka kolej rzeczy... A potem trzeba wstać, otrzepać kolana. I biec dalej. Nawet jak własnie odpadł paznokieć!

    No dobra, teraz idę ogarniać dom.
    Dziękuję za tą patelnię!!!!

Strona 31 z 36 PierwszyPierwszy ... 21 29 30 31 32 33 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •