My chyba wpadliśmy w jakiś cykl chorobowy. G rano katar, źle się czuje i bolące gardło. Teraz marudna i agresywna pierdoła. Taki gamoń. Ja w południe to samo. Znaczy się chorobowo-nie gamoniowatoAle po zjedzeniu dwóch ząbków czosnku musiało mi przejść! Jutro tylko muszę pamiętać o poprawce kuracji czosnkowej.
ufff... Ale jazda...
Oficjalnie uznaję, że mój rosół i kawa z tłuszczem jest zdrowotnością dla obolałego brzucha!!!
Na śniadanie 2 jaja na wodzie + ser żółty + pomidor + czosnek + kromka chleba (czy tak jada osoba po niestrawności żołądka? Chyba nie. Ale nie umiem być dorosła w tej sprawie). Na "drugie" kawa z tłuszczami (w między czasie dwójka piękna i zgrabna), a potem ryż + makaron + rosół + marchewka + seler + pietruszka. Pychotka. I na tym pobiegłam. Musiałam pobiec. Nie to, że czułam silną potrzebę wybiegnięcia, taką która mówi "musisz", nie. To było bardziej: ale ładny dzień! Może dziś też sobie pobiegam? Tak! Tak bardzo bym chciała!
Jak cudownie się biegło! Tak... łatwo! W mięśniach i sercu! (nie w ścięgnach :P Ale te się po 3 km rozciągnęły). Mam wielkie przykurcze z prawej strony, w pachwinach, pośladkach... WSZĘDZIE! I boli mnie kostka kolanowa (ta, po nokaucie Zochy). Czuję, że jak nie rozciągnę to niedługo pójdzie mi rozścięgno podeszwowe! Dziś rozmasuję i się powyginam. ALE. Biegło mi się rześko! Dobrze. Psychicznie czułam się dobrze.
Przed wyjściem biegunkowa dwójka... Zaczęłam mieć wątpliwości. Wzięłam chusteczki i ruszyłam![]()
Raz tylko poczułam bulgotanie w jelitach, ale nic więcej.
Wszystko było idealnie.
Potem szybciorem na miasto. Zjedzony naleśnik z duperelami z ostrym sosem pomidorowym (ostry chyba tylko w nazwie). Wszystko ok. G proponuje randkę. Więc kawa przed 18:00 czarna + deser kawowy... Musieliśmy wyjść wcześniej, bo bardzo źle się czułam. Ból brzucha, mdłości.... Ta kawa nie była dobrocią..... Deser chyba też nie. Chociaż mam wrażenie, że to kawa zaczęła robić mi z żołądka jesień średniowiecza...
W samochodzie wyciągnęłam woreczek w razie jakby był potrzebny.....
Cierpiałam straszliwie! Wiecie kiedy mi przeszło? Jak wypiłam resztki mojego rosołu. Tak. Resztki. Z około 4 litrów płynu (garnek 5l) G dostał tylko jedną miseczkę. Resztę zjadłam ja. Wczoraj. I dokończyłam dziś.... KOCHAM
I po tym rosole beknęłam jak rasowy Sebai mi przeszło
Kolejna dwójka tego dnia. Piękna i zgrabna. =
Czuję jeszcze obolały żołądek, ale już mnie nie boli tak, że nie mogę myśleć.
Ufff...
To ja jeszcze się powstrzymam od całkowicie ostrego jedzenia.
Nie. To nie prawda.
Ale powstrzymam się od czarnych kaw i deserów. Deserów innych niż moje domowe.
A jutro, lub pojutrze nagotuję znowu rosołu![]()
A w ogóle to wymyśliłam, że na święta zrobię paczuszki słodkościowo-ciasteczkowe.
Mam pomysł, aby zrobić pierniki (ofkors :P), ciasteczka mikro czekoladowo - kawowe (są smaczne, małe, wciągające, gorzko-słodkie) oraz ciastka amarettiTylko muszę kupić amaretto
Szkoda Niobe, że wykończyłam tą końcówkę, którą miałaś
Teraz by się przydało. Zapakuję w małe pudełka, celofan i będzie pod choinkę jako dodatek do prezentów
Wiem, że to dziwne, ale czuję już święta! Pierwszy raz tak wcześnie! Hm... Czy to nie dziś jarmark we Wro ruszył?! No to się nie dziwię! Zaczynają się święta! I u nas będą trwały do lutego![]()
Wreszcie uprzątnęłam kwiaty z balkonu. Już wszystko gotowe na zimę. Wszystko co ja mogłam i chciałam zrobić. Jak G nie zrobi reszty, to .... To odczuje co to znaczy marnowanie pieniędzy. Ach, złości mnie czasem ten łobuz! Bo się często jego otępiałość odbija źle na psie. A co pies winny?
Wiecie co? Mój pomidor oszalał. Bo on dalej kwitnie!!!! Stoi w domu taki chabaź i już miałam się go pozbyć, patrzę, a tam jeszcze jeden kwiatek kwitnie!!! No przecież nie wyrzucę! A te małe pomidorki są takie pyyyszne!!! Słodziutkie i pełne pomidorowego smaku! W ogóle to nowe listki puszcza... Zamierza kwitnąć cały od nowa?
Za to mięta coś nie za dobrze wygląda. Po ziemi puściła pnącza a to co na górze zrobiło się żółte... Hm... CZy powinnam mocno tą miętę ściąć? Za to rozmaryn wygląda świetnie!
Aha, bo ja jednego aloesa dalej trzymam na balkonie. On tam padnie, co nie? Kurde..... Nie mam serca go tam zostawiać.... A może? Czy aloes przetrwa zimę? A jak go opatulę? Czy lepiej go przecisnąć przez sokowirówkę?![]()
Wiem, że jesteście nie w nastrojach. Ja tak gadam, abyście wiedziały, że jestem tu, jest ok i mogę czasem coś ponieść jeśli trzeba. Ja wiem, że opowieści gastryczno-chorobowe to może nie jest najlepszy temat, ale nic innego nie mam.
Bo raczej opowieści o tym, że robię nowy szalik w jodełkę z kolorowej nitki to chyba mało fascynująca opowieść?
A wiecie, że ja chyba też trochę jestem ekstrawertykiem? A moja fobia społeczna wzięła się z tego jak zostałam wychowana? (zero prywatności, zerwo bezpieczeństwa, rzeczy, które należą do wszystkich, nic własnego itd). A może ja jedno i drugie jestem? Pewnie tak![]()
Dobra, nie wymyślam już. Idę do zrzędy. Może już mu przeszło![]()
Dobranoc! Dobre myśli pod koc!
P.S.
Każdy introwertyk potrzebuje stada. Miejsca, gdzie może wracać z samotnych podróży. Dlatego choć nienawidzimy tłumów, to potrzebujemy obecności. Tylko tak możemy się rozwijać.
Zakładki