Dziękuję za odpowiedź! Wychodzi na to, że jednak ćwiczenia są konieczne, zwłaszcza jeżeli zastoje nie chcą sobie odpuścić. No nic, po prostu będę musiała wziąć się ostro za siebie, nic w życiu łatwo nie przychodzi, a jak przychodzi to potem się mści No i ta skóra... Co prawda nie widzę jeszcze po sobie śladów zwisania, ale wizualnie chudnę powoli (a może po prostu tak równomiernie że tego nie widzę na pierwszy rzut oka) i skóra ma czas się dostosować. No ale ćwiczyć zacznę, bo te huśtawki wagowe już raz mnie załamały (w tamtym roku), a strasznie nie chciałabym przerywać diety i zaprzepaścić tak dużego sukcesu już. Wiążę bardzo duże nadzieje z tym i z przyszłym rokiem, muszę tylko uwierzyć że się uda a uda się, jestem tego pewna. Dziękuję raz jeszcze :* I raz jeszcze gratuluję Ci wytrwałości i sukcesu!
Hej hej! Bardzo dziękuję za ciepłe słowa. Na diecie jak już zauważyłaś jestem od połowy kwietnia. Poza tym, od sierpnia dość intensywnie biegam na fitness (4-5 razy w tygodniu), bo powiem Ci, że mnie ten ruch uzależnił. I faktycznie- odkąd zaczęłam się ruszać skończyły się zastoje i wszystko wróciło do tendencji spadkowej - nie tak szybko jak na początku oczywiście, ale zaczynając ćwiczyć w sierpniu miałam 78, więc ostatnie 8 kg poleciało w 3 miesiące, co uważam za duży sukces. Poza tym powiem Ci, że ćwiczenia zbawienny wpływ mają na skórę, która na początku nie sprawia wrażenia, że wisi, ale koniec końców jest co szlifować, przy tak dużym spadku . Z tym, że ja naprawdę świetnie się czułam i miałam nadmiar energii, więc fitness był dla mnie zbawieniem . Warto, naprawdę. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i pozdrawiam ciepło