-
fajnie, że znów z nami jesteś (tylko nie fajnie, że z kg do zrzucenia) :)
znając ciebie, to raz dwa się z tym uporasz :wink:
tylko, że ja też myślę, że 46 to za mało :? nie chudnij więcej niż do 49, nie tylko wygląd jest ważny, ale i zdrowie :wink:
no, ale zrobisz jak uważasz :roll:
-
nika nie kombinuj z niskokalorycznymi dietami, sama widzisz ze skoro tyle kg w tak krótkim czasie ci wróciło to znaczy że masz zrytą przemianę materii i teraz musisz coś zrobić żeby ją poprawić a nie jeszcze bardziej rozwalić
-
Raz dwa uporasz się z kilogramami, tym bardziej, że już raz osiągnęłas oggromny sukces :) A okres wrócił Ci sam czy z pomocą lekarzy ? I ile masz wzrostu :D?
-
Okres wrócił z pomocą tabletek hormonalnych. Wzrostu mam 166 cm.
Parapet16 - i tu jest właśnie niesprawiedliwość świata - przecież odchudzałam sie zdrowo, bardzo wolno wychodziłam z diety, dosć długo trzymalam wagę, wiec niby dlaczego miałabymn mieć zryta przemianę materii?
-
właśnie być może za to że całe to wychodzenie z diety trwało za długo? sama już nie wiem
-
a moze dlatego, że podczas schodzenia do 46 kg wygłodziłaś organizm do granic mozliwosci, a pozniej rzuciałas sie na jedzenie?
-
Jeśli udało się raz, uda się też teraz :) Spróbuj na 1500 kcal i ćwiczenia, nie powinno być problemu :)
-
czy wygłodziła organizm, mozliwe ale z tego co nika pisała na forum to jej posiłki prawie zawsze były zdrowe i dostarczające organizmowi wszystkich składników, jedyne do czego ja bym się przyczepiła to to ze nika dość długo po wyjściu z diety zdarzało ci sie zjeść raz 1800 a raz 1400 czyli taka huśtawka
-
Oj z tym wygłodzeniem organizmu się nie zgadzam.
Owszem, po wyjściu z diety zdarzało mi się jesć 1400, 1800 kcal, ale to było jeszcze za czasów, kiedy odwiedzałam to forum.
Później(przecież zauważyłyście moją nieobecność) jadłam już wiecej, w sumie to codziennie ponad 2000 kcal, być może zdarzały się dni kiedy było mniej, ale jeżeli już to sporadycznie...przestałam liczyć kalorie a jak coś mnie ktoregoś dnia tchnęło i policzylam, to wychodziło np 2400 kcal... Więc nie głodziłam się, pozwalałam sobie na słodycze, a nie tyłam. Waga stała w miejscu, czasami poszedł kilogram w górę ale po kilku dniach było znowu tak jak przedtem.
Więc napady nie są spowodowane głodzeniem się, naprawde. Wbrew pozorom, wtedy kiedy bardzo mało jadłam, nawet nie myslałam o napadach. Wszystko zaczęło się, kgdy zaczęłam jeść normalnie...
A dzisiaj jak zapowiedzialam glodówka jak na razie zjedzone dwie skibki chleba z serkiem, pół jabłka i rosół z makaronem.
Ale nie bójcie się, przecież wiecie że nie jestem aż taka głupia, ta głodówka potrwa góra 2-3 dni, a potem będzie już normalna redukcja.
p.s: dzisiaj o 16:30 o malo co nie byłoby kolejnego napadu...chciałam się rzucić na chleb z masłem(znowu;/) ale na szczęście się opanowalam :)
-
ok podsumowanie dzisiejszej głodówki:
ŚNIADANIE:
:arrow: chleb razowy [100]
:arrow: serek [30]
:arrow: jabłko [50]
OBIAD:
:arrow: rosł z makaronem [400]
KOLACJA
:arrow: marchew [50]
TOTAL: 630 KCAL.
Jutro już będzie więcej :) Stwierdziłam że jednak taka głodówka to tylko jednodniowa będzie. Ale miałam dzisiaj "prawie" napadów, normalnie maskara. Chyba z 10 razy. Ale za każdym razem udało mi się powstrzymać, mimo że juz miałam jedzenie w ręce... uff.. mam nadzieję że zanim pójdę spać utrzymam ten stan, bo w kuchni tyle pysznego jedzenia, że naprawdę jest trudno...