-
Ajj, bucik - jesteś szalona
.
-
ech... wczoraj neta nie miałam...
nie bijcie
w limicie sie zmieściłam ale jak miałam pichcić to z reszty musli se zrobiłam ciastka owsiane i pożarłam :P
no ja żyje słodkim tylko... już mówiłam
nie cierpie mięsa
wczoraj się pokusiłam o troche białka... zrobiłam ser biały z jogurtem i pomidorami...
poza tym w mleku do musli też jest białko :P
szczerze powiedziawszy, to ja nie umiem komponowac posiłków i jak mam wybierać między obiadem a batonem to wybiore batona
wiem, ze daleko na tym nie zajde, ale teraz przede wszystkim chce zapobiec kompulsom
w jakikolwiek sposób.
na razie, choć z wielkim trudem się mi to udaje
a Wy jeszcze mnie tu jeszcze ten tego, ze ja tylko węglowodany...
nie wiem czemu ich tak potrzebuje...
może temu, że kiedyś podejrzewano u mnie hipoglikemie...
mam jeszcze to badanie...
na czczo w normie miało być 80-120 (nie wiem czego) a ja miałam 55
do tego badanie miało być na czczo, ale, ze mnie robiono go późno, to nikomu się nie przyznając zjadłam paczke rodzynek przed badaniem
a to mi chyba podniosło ten i tak niski cukier
nie wiem...
może w jakiś sposób mój organizm próbuje sam sie o ten sukier upominac i temu tak potrzebuje tego słodkiego... nie wiem jak to inaczej tłumaczyć, bo gdybym nie musiała to bym nie jadła tego tyle
a wczoraj, żeby nie było, że białka nie jem to było tak
sniadanie
2 kromki chlebusia z 2 plasterkami mialonki chyba (jakas wedlina z lodówki)
260kcal
2 sniadanie
200g jogurtu naturalnego i 200g gruszki
210kcal
obiad (nie bylo... tzn. był ale kwaśnica i golonka... bleee+tlusto+golonki to bym się nawet kijem przeż szmate nie dotkła
)
125g sera białego tłustego
(no cóż... rodzinka sie nie odchudza)
175g jogurtu naturalnego
pomidor
garść zielonej pietruszki+szczypiorek
paskudztwo, ale miało
382,25kcal i było paskudnie sycące...
kolacja (nie krzyczeć i nie bić. Kot przyszedł i mu upiekłam ciasteczka owsiane, a potem sobie zjadłam z nim razem :P o)
5 ciasteczek
325kcal
w sumie 1177,25
ćwiczenia zaliczone wsystkie 8 minutówki + prasowanie + sprzatanie + gonienie po schodach
dodam jeszcze, że ja NAPRAWDE ograniczam to słodkie (wyobraźcie sobie ile jadłam przed) ale od września staram się już całkiem odzwyczajać (na razie powoli)
______________
Mogę, bo chcę... a jak chcę to potrafię!!!
wiek: 18 lat
wzrost: 175cm

Tu jestem 
Wielki powrót bucika marnotrawnego...
MOTYWACJA tak będę wyglądać :P
-
buciku... musisz zwracać wieszą uwage na to co jesz, robić sobie sama zakupy. mam na mysli ta mielonke i tłusty twaróg. to od chulery niepotrzebnych kcal. podczas rodzinnych zakupów nie możesz mamie powiedziec, że bardziej smakuje Ci np. pierś wędzona z indyka i zeby kupila tlyko dla Ciebie kilka plasterków do kanapek? albo, że wolisz chudy ser? tlusty jest okropny
-
No, moi rodzice sa informowani codziennie, że jadam "odchudzone" rzeczy, ale mimo to kupują zazwyczaj to co zawsze. Jedyne co się zmieniło to to, iż w domu częściej pojawia się ciemny chleb(ale to ze względu na chorobę mamy) i serek wiejski. A jak chcę coś typu chudy twaróg, serek light, płatki owsiane, pumpernikiel itp to idę sobie sama kupić. Bo wiem że nawet jak moi rodzice nawet zapamiętają że mają kupić ten chudy twaróg, a akurat takiego nie będzie, to kupią tłusty, bo stwierdzą że to przecież bez różnicy.
Po moich zakupach zazwyczaj żądam zwrotu kosztów
ale raz mi się udaje, a raz nie
Ale wiesz co, bucik, mi jakos ten Twój jadłospis nie przeszkadza...wg mnie jest całkiem okey. Może nie idealny, ale widziałam o wiele wiele gorsze na tym forum.
-
całe szczęście ja zawsze dostawałam to co chcialam na diete. w sumie moja mama wiedziala co kupowac i nie pytala sie juz pozniej co potrzebuje, tlyko kupowała wg ustalonego schematu
-
tylko, że ja nie mam sumienia prosić mamy, żeby wydawała kase na jakieś moje wydzimisię...
ser jem baaaaaardzo rzadko
i zawsze w lodówce jest półtłusty
pewnie nie było i dlatego kupiła mama tłusty.
a na samodzielne zakupy to ja nie mam chęci i czasu
jestem straszny dusigrosz 
w sklepie to ja nawet nie chce sobie dodatkowego jogurtu kupić. tylko niezbędne rzeczy. i jak mama bierze coś "nadprogramowo" to zawsze ją skrytykuje "po co to bierzesz" albo "po co ci 3 bułka" i takie tam... albo jak mam wziąć sobie jakiś owoc, to najpierw 10 minut sie zastanawiam co, aż w końcu dochodzę do wniosku, że nie wiem, i że nic nie biore.
mama nie cierpi zakupów ze mną
poza tym i tak bym na raz zjadła to co kupiłam więc po co mi napad niekontrolowany?
a ja staram się jesc tak alternatywnie... tzn. wybierac to, co i tak wiem, ze bym zjadła, a skoro mam miec napad to zrezygnuje z czegos innego na koszt tej rzeczy
nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi, nie umiem tego jasniej wyjasnic
po prostu jak w półce jest np. musli ja wiem, że cholernie to lubie i wiem, że i tak pewnie to dziś zjem... więc wolę zjeść to zamiast np. obiadu a nie obiad+musli bo to duzo kalorii niepotrzebnych
ech, no nie umiem inaczej wyjasnic... nawet jakbym zjadła całego kurczaka na obiad to i tak mój ogranizm (albo zachcianka?) bedzie sie domagac tego musli... i tak czy siak dojem choć teoretycznie po kurczaku powinnam nie byc głodna
ja nie odczuwam głodu
jem wzrokowo
mój brzuch mi mówi, czy juz dostatecznie duzo zjadłam albo czy mjialam napad (i ja to WIDZE)
możliwe, że po tych ponad 3 latach zaburzeń odżywiania wszelkiego typu i ostej bulimi po prostu mam spiepszony to co odpowiada za to czy jestes głodna czy nie.
albo po prostu jestem już tak zeschizowana na punkcie odchudzania...
to przykre, ale tak własnie ze mna jest...
czasami mam ochote płakać, jak np. mój chłopak zje kawałek upieczonego ciasta i jest najedzony i mów mi, że juz nic w siebie nie wepchnie i faktycznie nie wpycha...
ja mogłabym zjeść całą blachę tego ciasta a i tak nie wiedziałabym czy jestem dalej głodna czy nie...
mogłabym to stwierdzic np. bólem brzucha albo coś
ale i tak jaby mi przeszło to jadłabym dalej
może ja jestem jakimś wyjątkowym przypadkiem
nie wiem
staram się jesc naprawde rozsadnie
i chamowac zdrowym rązsądkiem (jeszcze go mam)
ale to naprawde trudne...
może Ktoś zrozumiał moje wywyody, ja tego nie umiem inaczej wytłumaczyć
trzymajcie za mnie kciuki
______________
Mogę, bo chcę... a jak chcę to potrafię!!!
wiek: 18 lat
wzrost: 175cm

Tu jestem 
Wielki powrót bucika marnotrawnego...
MOTYWACJA tak będę wyglądać :P
-
ja Cie rozumiem buciku. miałam sensacje i tez wymiotowałam, co prawda przez którki okres czasu ale tez zauwazylam ze potem jadlam wzrokowo i nie wiedzialam czy dużo czy malo szłam wymiotowac ale potem znow jadlam i tak w kolko. dobrze ze to trwalo tylko (aż?) miesiac.
moj facet, chociaz jest wysportowany, ćwiczy regularnie na silowni, ma mięśnie, cieżko pracuje, nie je dużo. on np je w pracy 3 skladane kromki chleba (ja mu zawsze wciskam pelno pomidora i ogorka, bo on nie je za bardzo warzyw) i 200 gram ryzu z jogurtem - w sumie to dużo, ale pracuje. no i jak przyhcodzi do domu to juz tlyko skubie ledwo a to 2 ciastka pieguski i ma dość. chipsów nie ruszy, chyba ze na jakiejs imprezie wezmie 1 albo 2. ja sie go pytam czy nie lubi chipsów a on na to ze lubi ale 2 zje i ma dość. no zlitujcie sie ja tez tak chce
-
Wiesz, bucik, to co napisałaś dało mi do myślenia...
I to mocno.
Ja też, gdy mama upiekła ciasto, zawsze jadłam tyle, aż nie poczułam że pękam
(cała blacha to nie była, bez przesady, ale pół
). Natomiast cała reszta rodziny
brała sobie po jednym kawałku do kawy i było gites. I nie mieli ochoty na więcej.
A przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, i to jeszcze jeżeli chodzi o rodzinę, to spokrewnionymi, więc nie mozemy mieć aż tak różnych organizmów.
Wydaje mi się że cały problem leży gdzieś w psychice. Moze jakiś uraz z dieciństwa, nie wiem .
W każdym razie ja np z miłą chęcią wybrałabym się do psychologa. Może akurat by mi pomógł... i nie chodzi tutaj o pomoc w sprawie tego, że ciągle mi się wydaje, że jestem gruba, tylko w sprawie tego, żebym potrafiła zatrzymać się na jednym kawałku ciasta.
Może to, że tak nie umiem, wynika z tego, że boję się, aby ktoś inny mi nie zjadł?
Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia.
Czyli plan na przyszłość, którego pewnie i tak nie zrealizuję, to wizyta u psychologa.
-
ja też mam tak. 
nie odczuwam czegoś takiego jak głód czy sytość.
ja mam ochote żeby jeść :]
a przestaje kiedy albo zacznie mnie boleć brzuch [chociaz i tak nie czuje się najedzona]
albo jak coś się po prostu skończy... żałość 
//a tak btw ja nigdy nie wymiotowałam :] faszerowałam się tabletkami jedynie :] eh 
a najgorsze w tym wszystkim było to,że to było naprawde skuteczne-13 kilo schudłam...
trzymaj się Kochana ;*
-
ja też swego czasu jadłam przeczyszczacze... dochodziło do 20 tabletek dziennie bo mniejsze dawki już nie działały...
i schudłam to 10 kilo w miesiąc
ale co tym osiągnęłam? no co?
żal mi doope ściska z mojej tamtejszej głupoty...
sory za wyrażenie
______________
Mogę, bo chcę... a jak chcę to potrafię!!!
wiek: 18 lat
wzrost: 175cm

Tu jestem 
Wielki powrót bucika marnotrawnego...
MOTYWACJA tak będę wyglądać :P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki