moje wcześniejsze diety kończyły się zawsze po pierwszym ataku :oops: bo jak zaczęłam jeść to nie umiałam przestać :mrgreen: ale tym razem się trzymam, wczoraj sie objadłam a dzisiaj już ładnie dietkuję :D
Wersja do druku
moje wcześniejsze diety kończyły się zawsze po pierwszym ataku :oops: bo jak zaczęłam jeść to nie umiałam przestać :mrgreen: ale tym razem się trzymam, wczoraj sie objadłam a dzisiaj już ładnie dietkuję :D
madzix - ja miałam to samo ;)
I do dziś zastanawiam się, co takiego zrobiłam, że tym razem się udało ;)
Bo kiedys moje odchudzanie kończyło sie po jednym dniu...
wyglądał on mniej więcej tak:
Rano zjadłam 2 skibki chleba z pomidorem, wypiam herbatę bez cukru i poszlam do szkoły.
W szkole nie jadłam nic lub jadłam jabłko.
Po powrocie zjadłam obiad(tyle i to co zawsze)
Kolacji nie jadłam.
Około 21:30 rodzice wrócili. okazało się że byli na zakupach.
I wtedy się zaczynało...zazwyczaj pohałaniałam 2 bułki z masłem i coś słodkiego, co akurat rodzice kupili. i wcale nie byłam załamana, bo przecież "dietkowałam" tylko jeden dzień, więc nie było czego żałować... eh....
hehe skad ja to znam :) ja nie mialam moze az tak zle, ale dietkowalam sobie z 5 dni, po czym gdy nie widzialam wynikow to zaczynalam sie obzerac :? raz doszłam do 50 kg ale tak mnie brzuch zaczal bolec wtedy, ze znow zaczelam normalnie jesc i przytylam :x teraz juz 4 tydzien sie odchudzam, efektow nie ma, ale spoko, nie poprzestane, :)
Wiecie co już lepiej sobie czasem pozwolić na coś słodkiego niż poprzestawać na diecie znam to z autopsji - jadłam od czasu do czasu i jakoś schudłam.. tylko podczas ataków tyłam:D ale zaraz to zrzucalam :>
A ludzi co są na zupełnym "odwyku" słodyczowym podziwiam:>
Ja żyjee! Żyyyjeee! :mrgreen:
Wczoraj była gorączka, potem lekarz, potem pierwszy zastrzyk, a jeszcze potem zaczęła się 10cio zastrzykowa seria... Do poniedziałku rano. I doopa. A właściwie to owa doopa mnie boli. Za 3 dni to ja się do WC nie dowlekę z tego bólu - -' .
Jak byłam u tej lekarki to miałam cichą nadzieje, że mnie zważy i tu lipa - na oko określiła "poniżej 60siątki" i papa.
Z dietą nie wiem jak jest... Niby się nie opycham, od słodyczy mnie mdli, dziś grzecznie było, wczoraj zresztą też. Od wtorku wracam na tysiaka :D Ale z ruchem będzie słabo, bo podobno tyłek będzie bolał przez 2 tyg :roll: ...
No. To w sumie tyle. Szarlotka się piecze, oczywiście całej blachy nie zjem :D Zjadłam przed chwilą krupnik + litrowy kubek soku z jabłek. Kolacja zanosi się warzywami na patelnie... Jakoś to będzie!
Pseutonim zawsze możemy zrobić sobie forumowe 100 dni bez słodyczy :roll:
O, to ładnie Cie oceniła.. może zaraz się okaże, że tyle ważysz hehe ^^. Diety gratuluje ;p.
100 dni bez słodyczy.. chyba widziałam coś takiego na wizażu czy czymś takim xD
fucktycznie dobry pomysł :D
eee dobry pomysł
no ja pomysł zwaliłam z wizaża, ale to tylko internet i pełno sto dni bez x jest wszędzie :D
ciekawe, czy dostałybyśmy halucynacji bez słodkości xD.
no ja myślę, że ważę mniej niż 60... bo jeśli nie, a jak w następnym tygodniu się zważę i będzie zastój to raczej mnie to nie uszczęśliwi ;)
Na pewno ważysz mniej niz 60 kg :D
Lekarka wie co mówi :)
A co do planu "100 dni bez słodyczy" to według mnie zbyt wygórowany jest i wątpię czy komukolwiek się uda.
Miesiąc to rozumiem. Ale 3 miesiące ponad? A co jesli wtedy akurat jakieś przyjęcie wypadnie lub coś ?