panga chyba ok 130 kcal na 100g smazonej
hmm powiem Ci ze grubo nie wygladalas na tych pierwszych.
Wersja do druku
panga chyba ok 130 kcal na 100g smazonej
hmm powiem Ci ze grubo nie wygladalas na tych pierwszych.
Ja tego zadka nie widzę ;):)
Bo on jest z tyłu xD.
Zjadłam jeszcze jabłko, jogurt, dwie wasy... - 150 kcal.
Płatki 230 kcal.
Razem dziś 1030 kcal.
Może jutro już zaczne ćwiczyć, hm...
Chce mi się tylko spaaać.
Gratuluję Ci osiągnięcia I celu :*
Arventh- slicznie i zdrowiutko :D oieknie sie trzymasz :)
gratulacje! :D
Trzymam kciuki za drugi cel :D 8)
Jesteś szczupłą!
U mnie tez zmorą dupsko, uda, biodra, łydki w ogole fuuu
Heh ale my to się mamy nie Arventh?
dziewczyny nie zapominac ze kobiece ksztalty są ladneee ;)
Ojj, trochę mnie tu nie było...
Co do mojej diety, to jade na 1200 kcal. Chociaż przedwczoraj było klasowe ognisko, na ktorym zjadlam troche slodyczy, paluszkow ;|. Moze limitu za bardzo nie przekroczylam, ale bylo mi tak niedobrze, że dziękuję. Wczoraj caly dzien bolał mnie brzuch przez to xD. Ale dobra, nie pamiętamy o tym już ^^.
A moja waga znów staneła w miejscu... :roll:
A na śniadanie dziś:
Żytni z serkiem i pomidorem, jajko gotowane - 240 kcal.
moja stala przez tydzien, wiec postanowilam sie przez nastepne 2 nie wazyc, bez sensu sie dolowac :P
Śniadanko bardzo ładne :D
Mam nadzieję że już o tym ognisku nie pamiętasz :)
A waga na pewno wkrótce ruszy, przecież nie stanęła na zawsze :D
Lepiej, że stoi, niż jakby miała iść w górę. Pewnie jak się zważę za 3 miesiące to będzie z 75 kg ;/
Jakby mi rosła przy jedzeniu 1000-1200, to chyba musiałabym umrzeć śmiercią głodową :lol:.
A dziś:
2 sucharki z serkiem do chleba - 120 kcal.
Jogurt naturalny z płatkami - 220 kcal.
Pierś z kurczaka, marchewka, ziemniak - 300 kcal.
Ryż z czekoladą i mlekiem - 230 kcal.
870 kcal.
I zaraz kolacja.
A poćwiczyć, poćwiczyłam. Piątek, sobota, niedziela - rowerek w powietrzu, różne ćwiczenia, wymachy, brzuszki, 8 minut na nogi... A teraz jak wstaje, to czuje, że zaraz się przewrócę. Chyba pójdę dziś wcześniej spać :roll:.
Jej, zazdroszczę tylu ćwiczeń, ja jestem za leniwa :? :evil:
Bardzo ładnie dziś. Jadłospis mi się podoba :)
ja też jestem leniwa, w ogóle nie ćwicze, tyle co na wych.fiz :roll:
Jeszcze serek wiejski ze szczypiorkiem, ciemny chlebek, kawałeczek jabłka - 290 kcal.
Ja ćwiczę, dietuję, ale powoli trace chęci i motywacje. I jak sobie pomyśle, że przez następne tygodnie, będe musiała tak samo schematycznie jeść, licząc, ważąc jedzenia, a przede wszystkim ciągle o nim myśleć, to mi się źle robi. Szkoła, jedzenie, ćwiczenia, szkoła, jedzenie, ćwiczenia... W kółko to samo. Ale co ja mogę zrobić? Gdybym teraz to przerwała, to chyba trudno byłoby mi do tego wrócić. Nie mam na to odwagi nawet. Zresztą, co by mi dało przerwanie? Tu mi przychodzi myśl, że ja chyba nigdy nie będe jeść normalnie. Podsumowując nie chce mi się ani dietować, ani niedietować. Chyba musze iść spać, bo mi już bije.
chwila słabości :roll:
każdy tak ma :wink:
rzeczywiście może lepiej będzie jeśli pójdziesz spać niż wpadniesz do kuchni zamierzając przerwać dietę na słodkościach itp.
jutro na pewno będzie bardziej optymistycznie :)
trzymaj się :* :)
Na rzucenie się na jedzenie też nie mam ochoty xD. Ale trochę mi się humor poprawił. Aha, i wiecie co? Chowam wagę i metr na równiutkie 10 dni. Bo za 10 dni, będzie równe 2 miesiące na diecie, równe 2 tygodnie na 1200 kcal, w tym czasie, mam nadzieje, że będzie już po miesiączce, i wtedy idę do lekarza... Oczywiście dietować i ćwiczyć będe należycie. Jednak nie chce pobadać w jakieś paranoje i choć trochę oderwać się od tego redukcyjnego życia. A co do lekarza, to pewnie i tam się zważę. Aż się boje co powie moja lekarka, bo teoretycznie powinnam tyć. Bo leki, które biorę nie tyle zwalniają mi przemiane materii, co ją regulują, bo rzekomo przyśpieszona jest. No, ale to nieważne, jeśli chodzi o te sprawy związane z tarczycą, to czuję się w miare dobrze. Porobie badania itd, jakoś to będzie. Dobrze tylko, że moja lekarka ma wagę zanotowaną tak: 70 kg, a później 68 kg, a nie ma jeszcze późniejszej 73 , bo by mnie tam zabiła :lol:.
Jeszcze żyje, ale:
- mam wrażenie, że moja dieta nic nie daje.
- mimo, że raczej mieszcze się w 1200 kcal, wydaje mi się, że ciągle się opycham i robie coś źle.
- brak mi pomysłów na zróżnicowanie diety. Po prostu już nie mogę jeść tego samego ciągle...
- nie wiem, co mam robić ;|.
w takim razie spróbuj urozmaicić jakoś dietę :)
bądź cierpliwa, efekty Twojej ciężkiej pracy za niedługo się uwidocznią :D
i jeszcze jedna sprawa, spróbuj się jak najczęściej uśmiechać :wink:
heja! Ja mam to samo, dlatego właśnie postanowiłam pisać na forum, bo też czuję że moja motywacja słabnie z każdym dniem. Pierwsze trzy myślniki to ja dosłownie :D A ostatni...wiem co mam robić...ale mi się jakoś nie chce :lol: :wink:Cytat:
Zamieszczone przez Arventh
Żyje nadal, choć bardziej chora :lol:.
Najgorzej jest z rodzicami. Wyszukują mi/anoreksje/anemie/białaczki i co się jeszcze da. Ale to nie moja wina, że ja nie moge jeść ich obiadów typu kotlety schabowe, a rosół jest tłusty i w ogóle go nie lubię :roll:. I nie moja wina, że nieprawdą jest, iż jak zaczne jeść normalnie, a ubiore dwa razy dres i pójdę biegać, to tyłek mi spadnie, jak to uważa mój tato. I najgorsze jest, jak mi karze jeść jabłka, owoce, blabla, bo tam dużo jest witamin, kiedy ja je jem. I również nie moją winą jest to, że on zazwyczaj nie widzi, jak jem śniadania/obiady/podwieczorki/kolacje, tylko nasłucha się od mamy, że nie jem normalnych obiadów, o. Dobra, koniec tych durnych wywodów xD.
Dziś:
I śniadanie:
chleb razowy, szynka, pomidor, trochę serka wiejskiego - 180 kcal.
I nadal mi się wydaje, że dieta mi nic nie daje. Ale poczekam jeszcze do środy...
u mnie na szczęscie jeszcze się nie czepiają, wręcz mama trochę mnie dopinguje, ale znając moich rodziców, kiedy schudnę już do 55 kilo, zaczą się problemy bo mama uważa że jak będę chudsza to na cos zachoruje, a tata ciagle powtarza,że kochanego ciała nigdy za wiele:)
Arventh to jedz 1400-1500kcal - na tym też będziesz w trybie redukcji a zarazem ci to pozwoli jeść tyle, żeby się nie wymęczać - powrócisz do zdrowia i będzie to dawało jakieś efekty zamiast ciało chore truć na 1200, bo jak widzisz poprawy nie ma :roll: .
U mnie dokładnie to samo. Masakra. Na diecie jeszcze mogłam sobie odkładać np kalafiora na talerzyk, tak zeby moja porcja nie była polana zasmażką, a teraz juz tego robić nie mogę :x Kotletów ani innych smażonych badziewi nawet nie próbuję odsanczać, bo miałabym suszenie głowy przez resztę dnia :( Dlaczego moja mam musi być taką wielkę fanką niezdrowego odżywiania??????????Cytat:
Zamieszczone przez Arventh
Czy ona nie rozumie, że ja wolę zjeść 500 gram kalafiora bez zasmażki niż 250 gram z zasmażką? Kaloryczność wyjdzie taka sama, a moja wersja chyba jest zdrowsza i bardziej pożywna? Powiedźcie, że to ja mam rację :cry: :cry:
Masz rację Nika :)
Ale możesz nieraz zrobić mamie przyjemność i już zjeść tego z zasmażką :)
Aguś, tylko to żadno robienie rodzicom przyjemności...Wynajdą coś nowego. Zjesz z zasmażką? To powiedzą, że za mało. I tak w kółko. Nika, racja. Czemu nie rozumieją, że jedząc bez jakichś kalorycznych dodatków, możemy zjeść czegoś czasem dwa razy więcej? I nie wiem dlaczego na dietę patrzą, jakbyśmy stosowały głodówkę... Rozumiem, niektórzy wychodzą z taką głupotą i się katują. Ale jestem zdania, że wiele z nas, je o wiele zdrowiej na diecie, niż inni normalnie.
Grzibcio, może brak mi rozsądku, ale wole narazie nie. Przeszłam z 1000 na 1200 dla zdrowia. Ja szczerze mówiąc taka jestem. Chorowita i ciągle coś mi jest. Chyba musialabym wrócić do diety w lecie, żeby czuć się naprawdę dobrze... No, ale już mi lepiej. To chyba jakieś chwilowe osłabienie było dziś xD.
A dziś tak jeszcze:
2 śniadanie:
płatki z mlekiem - 220 kcal.
Obiad:
Szparagówka i gotowana ryba - 190 kcal.
Podwieczorek:
serek danio, kostka gorzkiej czekolady - 190 kcal.
I tak jeszcze, żeby nie było zbyt mało - marchewka z jabłkiem przeciągnięta przez tarko xD - 80 kcal.
No to mam jakieś 860 kcal. Nawet 1000 nie ma, a czuje się strasznie napchana :roll:. I strasznie mnie dziwi, że zjadłam to wszystko, a tak mało kcal wyszło. To też powód, dla którego nie jestem w stanie narazie zwiększyć kaloryczności... Ale kolacja za chwilę, nie odbiło mi jeszcze ;).
Aaa, zrobiłam 8 minut na tyłek, 25 min rowerku w powietrzu, brzuszki, wymachy itd. Ogólnie wszystko jakoś z niechęcią, ale zrobiłam. Zaczełam nawet 8 minut na nogi, ale niechęć wzrosła do rozmiarów XXL, więc sobie odpuściłam xD.
Jak widzę jakieś dzieci, opychające się jedzeniem, takie z zadatkami na pulchniutkość, to mi się tak jakoś dziwnie robi. Myślę sobie, że kiedyś będą naprawdę żałować...
edit:
Nie wiem co wybrać, bułke razową czy chleb graham?
Ok, już wybrałam.
Zjadłam mega dużą kolacje i zastanawiam się, czy kaloryczność jest dobra :shock:.
Bo tak, wybrałam chleb. 70 g, 150 kcal, co wyszło 2 średnie i jedna mała kromka. Ale to krojony, więc może cienki. Jedna była z szynką i odrobiną keczupu (ok. 40 kcal), druga z pastą z tuńczyka (jakieś 30 kcal), a trzecia z odrobiną serka wiejskiego (30 kcal). Razem 250 kcal. Inaczej wyjść nie chce. Ja nie wiem, może to w mojej głowie włącza się lampka z napisem 'obżerasz się!"...
A co pieczywa, to kompletnie nie mam ochoty, na żadne wasy, pakowane, mace, pumpernikiele itd... Trochę od nich odpocząć musze.
W każdym bądź razie, razem 1110 kcal.
Dobrze, że zrezygnowałaś z tych wszystkich chrupkich, bo ja je jadłam podczas diety i teraz jak już jestem po diecie to cały czas wpieprzam chleb XD Smakuje lepiej niż czekolada , hehe ;) Ogólnie jadłospisik nie jest zły, wcale się nie obżarłaś na tą kolację ;) A ta pasta z tuńczyka to kupna czy robiona? Bo jeśli kupna, to sorry że Cię załamuję, ale żeby porcja na skibkę miała tylko 30 kcal, musialaby być baaaaardzo cienko posmarowana. Ja za tą z Lisnera na jednej kromce liczyłam 60-80 kcal(tak mi wychodziło jak podzieliłam opakowanie na porcje....)
Mam pytanko, bo gdzieś u Ciebie wyczytałam, że przez dietę czułaś się osłabiona i zmęczona, łykasz jakieś suplementy, a jak to jakie?
Tylko że te witaminy sztuczne nawet do pasa nie sięgają działaniem na ciało tym naturalnym - możesz w siebie wciskać kilogramami multiwitaminy i tylko wyrzucasz pieniądze w błoto, jedynie żeby tak silne placebo było :roll: . Syntetyczne witaminy nigdy ci nie zastąpią tego co naturalne, niestety taka prawda :roll: ...
jak osłabiona to kawe chlipaj :lol:
no co... 8)
______________
”Świadomość, że nie jest godzien ideału, który dręczy jego duszę. Oto zbrodnia i kara.”
F.Dostojewski
http://obrazki1989.blog4u.pl/upload/...ta%20laska.jpg
Tu walczę z kompulsmami. I przegrywam :( :( :( :( :( :( :(
dieta 1200kcal od 1 października 2007
UDA SIĘ, UDA SIĘ, UDA SIĘ, UDA SIĘ !!! (grunt to autosugestia) :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted:
http://www.madzik.pl/gify01/new01/motyl03.gif
wzrost: 175cm
waga start: 73kg :evil:
cel I: 68kg :arrow: ?
cel II: 63kg :arrow: ?
cel III: 58kg :arrow: ?
Poczekaj bucie tylko jak ci pokażą na patologii taki żołądek z wrzodem w spirytusie się kąpający :twisted: .
...a i tak ja ją dalej w siebie hektolitrami :mrgreen:
Grzybciu, podziwiam Cię, że Ty po oglądaniu "takich" rzeczy możesz jeść :D My ostatnio na religii mieliśmy naturalne metody planowania rodziny i jak nam katechetka pokazywała śluz na zdjęciach, to później nikt nie garnął się do jedzenia :D
Człowiek przywyknie do wielu rzeczy - ja się na anatomii na ćwiczeniach na prosektorium podczas tygodniowej pracy na drugim roku na jamie brzusznej w niektórych momentach w tym babrałam już nawet bez rękawic, spokoja głowa, uśmiech na twarzy :wink: . A to pamiętam jak kiedy na pierwszym po raz pierwszy miałam na to spojrzeć tylko to miałam odruchy wymiotne :lol:
jeju podziwiam cie grzybciu:) ja tam sie do trupa zblizyć boję a co tu mówić o dotykaniu :D
No i lekarzem tez nie mogłam bym być, bo źle reaguję na krew :D
kurde chciałabym, w sesji ciężko mi bez kawy, ale żołądek mnie po niej boli :( > pani doktor Grzybowa, co mi jest? :DCytat:
Zamieszczone przez bucik
Buahaha, zły adres sylwi :lol: . Ale może to być tym, że na głodno pijesz i jak masz bardziej czuły żołądek to zbyt drażni go ta kawa. Żebyś tylko ty tą kawą sobie wrzoda nie wywierciła :wink: .
Jaki zły :lol: dostałam diagnozę za darmochę, kawa u mnie=wrzody, to nie pije :lol: