Witam . Zakładam swój wątek, bo myślę, że to dobry sposób na większą motywacje...
Historia:
Obecnie mam 16 lat. Może przejdźmy do czasu, kiedy to tak mając posturę małej dziewczynki, nagle przytyłam. Byłam wtedy pulchniutka, a w dodatku niska. Był to okres 4 klasy podstawówki. Miałam ok 160cm, i ważyłam ponad 55 kg. Później, gdzieś koło 6 klasy bardzo schudłam. Bez żadnych diet, ot tak sama z siebie. Wyglądałam dobrze. Ok 1 klasy gimnazjum, moja waga staneła na 52 kg na 171 cm. Najśmieszniejszy jest fakt, że mniej więcej przy takich miarach chciałam się odchudzać... No i okazało się, że powodem tego mojego chudnięcia była nadczynność tarczycy. Wraz z przyjmowaniem leków zaczełam przybierać na wadze. Mniej więcej tak przez cały tamten rok ważyłam 60-65 kg/na 173. Wtedy, uważałam to za poważny powód do odchudzania... No, ale nic. Waga trzymała się mniej więcej do wiosny tego roku. Ogólnie uprawiałam sporty itd. Do czasu, bo mniej więcej w JEDEN miesiąc zmieniło się wszystko. Ot tak, nie wiadomo kiedy, w bardzo krótkim okresie, przybrałam conajmniej 5 kg na wadze. Licznik wskazał 70 kg. No i dokładnie w tym samym czasie okazało się, że znów zachorowałam na nadczynność tarczycy. Jednak fakt przytycia jest dosyć niewytłumaczalny dla mnie, jak i dla lekarzy. Bo przy nadczynności tarczycy się bardzo chudnie, a efekt był odwrotny. No, ale cóż. Znów zaczełam brać leki, które miały spowodować, że mogę przytyć. No, ale zaczełam ćwiczyć (po mimo, że mi nie było wolno), dietki niestety nie trzymałam dobrze. Jednak po ok. miesiącu waga wskazała 68 kg. Później zaczeły się kłopoty ze stawami, nie ćwiczyłam zbyt intensywnie, brałam te leki... i mogłam się 'pochwalić' największą życiową wagą. 73,5... Postanowiłam wziąć się w garść. Zaczełam regularnie ćwiczyć, ograniczyć jedzenie (chociaż diete stosuje mniej więcej od ponad tygodnia)... No i w niecały miesiąc zrzuciłam 2,5 kg. Może i nie jest to dużo, aczkolwiek znikneła ta przerażająca liczba, przewyższająca mój wzrost.
I teraz tak:
Waga/wzost: 71(było 73.5)/174.
Budowa: Ogólnie, ponoć jestem 'z grubej kości', jak to mówi moja mama i ludzie twierdzą, że nie widać po mnie jakoś szczególnie tych dodatkowych kg. Moją zmorą są biodra i pupa (ah, no i jeszcze te boczki). W tym miejscu chyba ulokowały się wszystkie nadmierne kg...
Dieta: 1000 kcal.
Cel: Chciałabym zejść do ok. 65 kg. Wtedy ocenić sytuacje i zadecydować co dalej.
Zakładki