ja moją dietę rozpoczełam w sposób nastepujący: patrze do lustra i myśle : "o k****jaka duuuupa " i od nastepnego dnia njuż bylam na diecie pomimo że ten dzień normalnie byl by dniem łasucha- wszystkich świętych ( 3 godziny u babci ( mieska, ciasta sosy itp)) a potem w domu z ciocią itp ( sałatki na majonezie, ciasta znowu, bita śmietana ) ale dałam jakoś radę i jestem z tego dumna
Boże jutro waga czeka jak nie będzie 51...