Piszę drugiego posta pod rząd, bo od wczoraj sporo sporo się zmieniło.
Dwie wiadomości: jedna dobra, druga zła.
Zacznę może od tej złej, bo jest chyba ważniejsza. Załamka: Biegałam dzisiaj przełaje na 3km 700m i byłam przedostatnia! Tak, prawie wszystkie mnie skosiły. Już dawno rozkminiłam, że tym szczuplejszym napewno biega sie łatwiej, bo nie muszą takiego cielska taszczyć. To jest główny powód, dla którego zaczełam się odchudzać. Drugi powód to wygląd: poprostu nie podobam się sobie z takim wielkim tyłkiem. W ogóle jest mnie za dużo. Masakra. Nie mogę poprostu wejść do sklepu i kupić spodnie, które mi sie podobają, bo żadko kiedy mi sie w nie udaje wbić.
A teraz rzecz, która troszkę mnie pocisza.. Zważyłam się dzisiaj rano i byłam mile zaskoczona. Na liczniku pokazało sie o 1,5 kg mniej niż ostanio Czyli 66,5kg.Fajnie.. niby niewiele zmienia, ale widzę, że troche mi opony brzusznej ubyło I to bez jakiś męczarni głodowych, właściwie cały czas jadłam to co wcześniej, tylko mniejsze ilości i bez słodyczy. Oby tak dalej hehe...
Zmierzyłam też swoje wymiary i prezentują sie tak:
biust---->96cm
talia---->76cm
opona brzuszna----> 94cm (na czczo; wieczorem ten wymiar może się nieco zwiększać)
biodra---->96cm
najszersze miejsce mojego ciała-tyłek---->103cm
łydka---->39cm


Wszystkicm kochanym babeczkom życzę wszystkiego najlepszego w dniu kobiet!!