-
A ja musze sie wygadac...
Po prostu musze sie komuś wyżalic... Wiem, ze tutaj jestem anonimowa i moze jak troszke sie wypisze to mi ulzy... Od lat mam problemy z nadwagą- gdy byłam mała babcia twierdzila, ze jestem jej "ukochanym pączuszkiem w masełku", gdy zaczęłam dorastac mowiła, że "kobieta musi dobrze wyglądac"... I tak codziennie po szkole na stole stał pyszniutki obiadek- pyzy, pierogi, makarony... Na deser obowiązkowo batoniki lub chipsy... Próbowałam sie odchudzac, jednak po kilku dniach rzucalam to wszytsko w diabły... Jednak gdy dorosłam do wieku, w którym dziewczyny zaczęły umawiac sie na randki, stwierdziłam, ze cos jest nie tak... Mialam niby chlopaka- sliczny, kochany i przd wszytskim wysportowany- podnosił ciezary... Jednak gdy kiedys szłam z nim po miescie i usłyszalam " O Jezu, taki zajebisty chlopak a taka gruba beka przy nim", postanowiłam sie odchudzac... Najpierw dla niego- nie wyszło... Nasz związek sie rozpadl, a ja zaczełam dalej tyc... I tak przy wzroscie 165 cm wazyłam 74 kg... Stanełam na wagę- SZOK!! Przekonałam sie, ze kilogramy tylko szybko lecą do przodu... Do dołu jakos nie chca spadac... Jestem na diecie od listopada 2004... I... dzis waże 60 kg... Oduczylam sie jedzenia pieczywa i ziemniaków, nie jem slodyczy i smażonych potraw... Wszysycy mnie chwalą, ze teraz tak slicznie wyglądam... A ja widze w lusterku nadal grubą bekę... Słowa rania chyba bardziej niz czyny... przekonałam sie o tym na własej skórze... I dzis jakoś szczegolnie mam taaaakiego doła... Dlatego tu jestem...
Postanowiłam zaostrzyć swoja diete- przechodze na 13- dniową katorge, czyli diete z Kopenhagi
Zovaczymy- co z tego wyjdzie... Od razu mowie- nie jestem jakąs anorektyczką... jem normalnie- oczywiscie w granicach normy- nie wymiotuję... Nawet nie licze kalorii... A wiec dlaczego tak sie czuje...??
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki