No dobra. Obiecuje Wam i sobie. Od jutra może nie SB, ale normalne, dietetyczne jedzonko. Szkoła się zacznie, to napewno będzie lżej. Będę więcej spalać, nie będzie czasu na jedzenie. I narazie ogólnie wracam na zdrową i nie trującą żywność, a potem zobaczymy jak będzie. Może znów sprubóję z SB. No, ale raz się w to samo nie wchodzi. Zobaczymy. Dzisiaj dzień taki jak wczoraj, czyli jedzenie sprzedz diety. Ze słodyczy to 3 kawałki jabłecznika, a tak było w miarę ok. Tylko, że przytyłam chyba 2 kil o. No cóż. Jutro szkoła. W tym czasie zawsze jadam to co pod ręką, i to nad czym nie trzeba się męczyć z przygotowaniem. Teraz poprostu zamiast wpiep.... batonikiw, będę zjadała kanapki z warzywami. No cóż. Przynajmniej mama jest zadowolona że normalnie jem. Niestety nie ja. Od jutra wracam do walki. I z owocami, kaszkami i innymi rzeczami postaram się stopniowo wracać. Nie chcę pozwolić na całkowite załamanie diety i nie mogę wyglądać tak, jak wyglądam No to by było na tyle. Miejmy nadzieję, że odbobię kilogramy, i na wadze pokaże się 63 kilogramów. No cóż. Jak narazie jestem najedzona, więc zjem greapfruita na kolację. Kurcze..... Muszę wrócić. Jeśli nie teraz to nigdy. Muszę znaleźć w sobie tą dawkę siły. Będzie dobrze.

Ehhh, ale ten napad na słodycze zawsze zdarza mi się przed okresem. Kurde, czy ja muszę tak mieć, że akurat przed wprowadzaniem owoców do diety mmusiałam się załamać. Ehh, postaram się teraz. Muszę walczyc cały czas. A rodzice tak w tym przeszkadzają......