Ważyłam w wakacje coś koło 71kg, pamiętam jak w końcu stanęłam na wagę i zobaczyłam tą liczbe nigdy jakoś nie zdarzało mi się przekroczyć 68, a tu niespodzianka... Byłam okropnym łasuchem, jadałam głównie słodycze i kilka kromek chleba dziennie. Właściwie to ciągle jadłam... Poprostu pocieszałam się jedzeniem, ale na szczęscie przyszedł moment w moim życiu, powiedziałam dość. Zaczęłam codziennie ćwiczyć po 40 minut(teraz 3 razy w tygodniu po godzinie), jem dużo nabiału(jogurty, biały ser), i zwłaszcza dużo warzyw, które zjadam do syta na obiad. Kieruje się zasadą nie łączenia, to najlepiej na mnie działa
A co do jo-ja to trochę się boję, że przytyje. Ale powiedziałam sobie, że do póki będę się kontrolować to na pewno, żaden kg nie wróci. Jednak raz w tygodniu mam prawo zaszaleć Sprawdzam wagę 2 razy w tygodniu i jak na razie od ponad miesiąca ważę pomiędzy 54-55.
Tak więc niezagrubawystarczy zmienić parę nawyków żywieniowych i będzie gites, sama nie zauważysz kiedy spadną Ci kg. Najlepsza rada to nie mysleć tyle o diecie, powodzenia i trzymam za Ciebie kciuki