Dzięki Wam Dziewczyny, miło bardzo wiedzieć, że jestem w gronie takich przyjaznych osób. :P Wczoraj wróciłam, a dziś proszę, dieta utrzymana jak się patrzy, jest już 18.30 a ja pochłonęłam dopiero ok 600 kal. Ma rację Bewik, że jak się czyta, jak się innym udaje, to człowiek nabiera sił, może nie na zawsze, bo wciąż czyhają pokusy i nie wierzę, że uda mi się ich uniknąć, ale zawsze to raźniej w kupie!
Od świąt do wczoraj nie dałam rady żeby wrócić na normalne tory, tu się skubnie, tam skosztuje i aż strach to wszystko zliczyć. Ale czuję, że to minęło. :P Zawsze tak mam kiedy daję sobie jakieś luzy, nie mogę przestać. Kiedy jednak czuję, że nie mogę dopiąć spodni, nawet się nie ważąc, wracam do równowagi, czyli do ograniczeń. Tym sposobem nie tyję, ale też nie chudnę!
Zakładki