Dzięki Podstolinko za odwiedzinki.
Wczoraj pobuszowałam ostro po stronie i widzę, że na początek zrobiłam wielkie fo pa. Po pierwsze wlazłam z butami i wcale się nie przedstawiłam,
po drugie czytając różne wątki znalazłam wiele odpowiedzi na moje pytania. Zacznę więc jeszcze raz.Mam 52 lata i tak naprawdę trochę na oślep zrzucam wagę od 1 maja 2005 roku, jak by nie było już ponad dwa lata. Była to moja własna dieta niskotłuszczowa i niskowęglowodanowa, jednak trochę monotonna. Miałam jej dość i zaczęłam troszkę podjadać, efekt w ciągu 3 miesięcy 6 kilo +
Ale było nie było wiem,że mogę no i znowu wracam do reżimu. Ja jestem w tym wszystkim najmniejszym problemem. Bardziej martwię się o męża bo nadwagę ma ogromną i na dodatek genetyczne uwarunkowania. I moja dieta to przede wszystkim dla niego, aby jego zdopingować. Wystarczy dodać,że Jego BMI to 46,90 i tu Was proszę pomóżcie. Jak sobie w takiej sytuacji radzić. Zgodził się jadać to co przygotowuję, a od wejścia na tą stronę starannie liczę każdy posiłek. Mówi,że nie podjada, zjadł nawet te okropne bakłażany na obiad. przepis z tv. kuchnia" kawior dla ubogich" nie polecam, brrr... straszna breja. Wracając do meritum,w końcu dziś kupiłam porządną wagę, taką do 180 kg i go na nią wsadziłam. Mam nadzieję,że ze wstydu,będzie chciał mieć efekt. już nie wiem komu dziękować, bo hurtem nocą czytałam Wasze wątki, ale znalazłam linki do przepisów, więc na jutro na pewno coś znajdę. na pewno nie będzie to ta breja. Pozdrowionka nocne, bo ja jestem sowa.