Macie cierpliwość, mam nadzieję, że jej do mnie nie stracicie. tak włassnie przed chwlą pomyślałam, ze fajnie byłoby mieć taki przenośny sprzet...(
Narazie nie w zasięgu. Najgorsze noce, gorąc, duchota, moje kostki są już prawie tak szerokie jak kolana, a skóra napięta do granic wytrzymałości, mam wrażenie, że jak zegnę stopę to w końcu pęknie. Doriss: mineralna, marchewki..., ????? patrzę żeby mieć czas na sen, i nie obrosnąć brudem, na resztę nie mam głowy ani czasu. I może dobrze, bo toaleta dla dorosłych na parterze, a moja Marynia na 4 piętrze szpitala. Każde wyjście do toalety wiąże się z wychodzeniem z oddziału = zostawianie małej, która wyjątkowo do mnie lgnie ( ostatnio to tylko tatus i tatuś), i za każdym powrotem na oddział, tzreba dzwonić, aby dyżurna pielęgniarka odblokowała automatycznie zamykane drzwi na oddział...., koszmar
A co do pozywienia, to racja, szpitale sa fatalne pod tym względem.
No i niestety noce są najgorsze, pełno ciemnych korytarzy ( gdzie nikt nie widzi), pełnych automatów z batonikami i gazowanymi napojami...((( Resztę dopowiedzcie sobie same. I jeszcze jedno, nie jestem silna, zawsze jak coś nie szło jak trzeba, byłam raczej osobą, która się wycofywała, niż na przekór wszystkiemu parła do przodu.

Promyczek słonka w tym wszystkim, to fakt, że Marynia ma się trochę lepiej, może nawet w tym tygodniu wyjdziemy do domku.
Podstolino, wierz mi że jak wpadnę na taką dietę cud, to sama wam o tym doniosę, każdej z osobna!!!

A, jakby tego było mało, nie wiem co mnie podkusło, aby stanąć na takiej elektronicznej wadze w szpitalu, a ta odjęła mi 2 cm wzrostu ( chociaz może poprostu się kurcze, choć szkoda, że nie na szerokość), natomiast wagę wskazała = 99,5 kg= !!!!!!!!!!!!!!!!!
Już wolę moją starą sprężynową w łazience

To tyle, idę jeszcze na małe chrapanie, bo o 23 muszę zmienić męża w szpitalu, a ja zacznę kolejny dyżur, do juta do 17......( dziś ledwie wcisnęłam stopy w buty)
Dzięki, że nie jestem z tym sama, dziękuję Wam bardzo, pozdrawiam