To jeszcze ja
przed udaniem się na zasłużony odpoczynek postanowiłam porozdawać kwiaty - wprawdzie tylko wirtualnie, ale za to zdjęcia robione przeze mnie
I moc buziaków przesyłam i życzę udanego - pod każdym wzgledem - tygodnia
Ula
To jeszcze ja
przed udaniem się na zasłużony odpoczynek postanowiłam porozdawać kwiaty - wprawdzie tylko wirtualnie, ale za to zdjęcia robione przeze mnie
I moc buziaków przesyłam i życzę udanego - pod każdym wzgledem - tygodnia
Ula
Anitka zniaknęła na dobre...szkoda, że bez pożegnania
Szkoda Aniffciu ze ty i Agatka juz tu nie wpadacie
Zamieszczone przez katson
Dokładnie..
Anitko za już niecałe 2 tyg. Twój ślub jak tam przygotowania, jak się czujesz..? Wpadnij i skrobnij do nas słówko i namów na to Agatkę... szkoda, ze tak zniknęłyście.....
buziaczki
Już jesteś mężatką...szkoda, że nie dzielisz się juz z nami swoja radością...
Pozdrawiam z Krakowa.
Fakt -szkoda...Zamieszczone przez najmaluch
Dziewczyny kochane, jak ten czas mija! Jestem żoną już 20 dni! Nadszedł czas na fotorelację z tego jedynego, pięknego dnia.
Tydzień poprzedzający dzień ślubu był chłodny i pochmurny. Aż tu nagle nastał słoneczny, gorący czwartek i nabrałam nadziei na piękną pogodę w sobotę. Niestety, już następnego dnia było poniżej 20 stopni, zaczęło lać i pogoda wcale nie chciała się zmienić. Pamiętam, że w środku nocy z piątku na sobotę obudziłam się z nerwów i o 3.00 w nocy stałam zapłakana na balkonie. Lało straszliwie!
Sobotni poranek przywitałam jednak z uśmiechem. Po przytulanku z narzeczonym i małym śniadaniu pojechałam do salonu fryzjerskiego, w którym już czekała moja kochana świadkowa. Niestety cały czas padało, a ja straciłam już nadzieję na zmianę pogody.
Cały dzień toczył się jak we śnie, ktoś mnie czesał, ktoś mnie malował, a ja nie bardzo rozumiałam, co się dookoła mnie dzieje Czułam się tak, jakbym wyszła z siebie i z bardzo daleka obserwowała wszystkie przygotowania. Fryzura wyszła pięknie, zaraz potem wróciłam do domu na makijaż. Posłusznie dałam się umalować - makijaż także wyszedł wspaniale. Czułam się piękna. W międzyczasie przyjechała kwiaciarka z moim pięknym bukietem. Wszystko wskazywało na to, że zbliża się TA chwila, ale jakoś nie bardzo to do mnie trafiało
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że na półtorej godziny przed ślubem przejaśniało. Słoneczko zaczęło pięknie grzać i wszystko wyschło w ekspresowym tempie.
A potem czas nagle przyspieszył, miałam już na sobie suknię, biżuterię i ulubione perfumy. I nagle telefon od narzeczonego, że właśnie po mnie jedzie. A w moim sercu wariackie podniecenie, radość i dziwne przeczucie, że za kilka godzin zmieni się całe życie. W chwilę później czekałam już na mojego przyszłego męża w najdalszym zakątku mieszkania. Wspaniale było patrzeć w jego oczy, kiedy zobaczył mnie w sukni - chyba wtedy obydwoje zrozumieliśmy, że to wszystko dzieje się naprawdę
Po wzruszającym błogosławieństwie ruszyliśmy do samochodu. Jakaś zgraja dzieciaczków zobaczyła nas na podwórku - i nagle usłyszeliśmy pełne śmiechu "Sto lat", śpiewane przez kilka małych gardeł schowanych za garażem. Uśmialiśmy się równo. Chwilę później byliśmy już pod kościołem, przed ceremonię zrobiliśmy jeszcze małą sesję zdjęciową z rodzicami i świadkami. Pierwsze minuty było katastrofą - złapał mnie nagle ogromny stres i na mojej twarzy zagościł dziwnie wykrzywiony, przerażony uśmiech, za który karcił mnie nasz fotograf Na szczęście po chwili opanowałam zdenerwowanie i byłam wzorową modelką
Wróciliśmy pod kościół i okazało się, że czeka na nas już mnóstwo gości. Wszyscy podchodzili, witali się, mówili, że trzymają kciuki. Zostało nam już tylko kilka minut.
Na kilka minut przed ceremonią niespodziewanie naszedł nas organista z twardym ultimatum - jeśli ma grać, to "prosi" o 200zł. Normalnie dałabym mu nieźle do wiwatu, ale wtedy wszyscy zaczęliśmy się śmiać i wręczyliśmy mu szybko banknocik
A potem wyszedł do nas wspaniały, zaprzyjaźniony ksiądz Carlos. Porozmawialiśmy, pośmialiśmy się we trójkę, zrobiło się już zupełnie luźno. Zostały 2 minuty. Szybko zaprosiliśmy ostatnich gości do kościoła. Ściskaliśmy się mocno za łapki. Uf, czas zaczynać.
Od pierwszej chwili, kiedy przekroczyliśmy drzwi kościoła, było naprawdę magicznie. Okazało się, że przyszło mnóstwo gości, wszyscy patrzyli na nas i uśmiechali się - widać było w ich oczach, że życzą nam wszystkiego najlepszego. Carlos wspaniale poprowadził mszę, widzieliśmy, że - podobnie jak my - sam jest wzruszony. Każde jego słowo skierowane było tylko do nas. Nawiązywał do naszych prywatnych rozmów, do historii naszej miłości, dzięki czemu mieliśmy wrażenie, że to osobista rozmowa z przyjacielem, a nie ceremonia, w której bierze udział tyle osób. Było wspaniale.
Przysięgę wypowiedzieliśmy bezbłędnie, choć śmialiśmy się cały czas
Carlos, żeby rozluźnić atmosferę, odsuwał mikrofon i rozbawiał nas bez przerwy. Mojemu mężowi podpowiedział na przykład ciuchutko, aby się nie pomylił i włożył na mój palec tę mniejszą obrączkę z talerzyka, a nie tę większą Było jednocześnie bardzo wzruszająco, głos chwilami się łamał i łzy kręciły się w oku, szczególnie w momencie, gdy pocałowaliśmy swoje obrączki. Mój mąż moją na moim palcu, ja jego - na jego dłoni. BYLIŚMY MĘŻEM I ŻONĄ.
W czasie całej mszy roześmiani odwracaliśmy się do siebie i chyba ze trzydzieści razy wyszeptaliśmy sobie: "Kocham Cię". Nawet nasz świadek przyznał się potem, że bardzo go to wzruszyło Było naprawdę magicznie! Całym sercem czułam, że dzieje się coś wielkiego, niesamowitego, że ten dzień zmieni nasze życie.
A kiedy wychodziliśmy już z kościoła i zabrzmiały pierwszy nuty Marszu Mendelssohna, po policzkach zaczęły mi płynąć łzy szczęścia. Nie pamiętam pojedynczych życzeń od gości, pamiętam, że trwały długo i były przemiłe. To chyba jedyny raz w życiu, gdy stoi przez Tobą tyle osób i wszystkie żywią do Ciebie przyjazne uczucia. Czułam się, jakby wszystko się do mnie uśmiechało.
Wesele trwało do białego rana i było bardzo, bardzo udane. Mieliśmy wspaniały zespół, a wśród gości było mnóstwo młodych ludzi, więc szaleństwa na parkiecie trwały długo. Nad ranem niektórzy niemal ze łzami w oczach dziękowali nam za wspaniałą zabawę i zachwycali się przebiegiem ślubu. Ksiądz Carlos został "zarezerwowany" przez naszych znajomych gdzieś tak do końca 2008 roku na udzielanie wszystkich najbliższych ślubów
A dzień później wylecieliśmy na dwutygodniową podróż poślubną do Grecji, w czasie której spędziliśmy naprawdę niezwykłe chwile. Nigdy nie kochaliśmy się tak i nie uwielbialiśmy się tak, jak teraz. Jest przecudnie, wspaniale jest być żoną.
A to nie koniec naszej ślubnej przygody, bo w najbliższą niedzielę czeka nas jeszcze sesja w plenerze. A w ciągu miesiące przeprowadzimy się do nowego mieszkania i będziemy wspólnie urządzać nasze nowe życie.
Jejku, wybaczcie, że tak się rozpisałam. Nadal jest we mnie tyle emocji związanych z tym, że jestem żoną
Kilka zdjęć znajdziecie tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Buziaki!
Anita
Aniffko,
cieszę sie, ze Ci widzę i to taką szcześliwą. A ja się zamarwiałąm co się dzieję.
Pięknie to wszystko opisałaś. Obejrzałam zdjęcia i wyglądałaś slicznie i szczęśliwie, co ja wypisuję razem wyglądacie prześlicznie i przeszczęśliwie.
Mam nadzieję, ż eteraz mimo posiadania męza znajdziesz troche czasu na forum i będziesz nas odwiedzać.
pozdrawiam gorąco
Tak sie ciesze Aniffciu ze tyle szczescia cie spotkalo i jestes taka zadowolona Na zdjeciach wygladasz przepieknie,szczesliwie a przy Pawelku malutka,drobniutka ksiazniczka z bajki
Dzieki ze dalas znak ,bo naprawde juz stracilam nadzieje ze od ciebie uslyszymy.
Pozdrow Agatke ,ktora rowniez slicznie wygladala na zdjeciach
p.s Mam nadzieje ze jeszcze sie odezwiesz jak tylko znajdziesz chwilke czasu
Anitko obejrzałam własnie z zapartym tchem zdjęcia ze ślubu, przeczytałam opis i jestem zachwycona!!! ślicznie wyglądaliście i Ty i Twój wysoki Mąz! Ty taka Kruszynka przy nim!
NO i Agatka ślicznie wyglądała....... pozdrów ją ode mnie gorąco i proszę skarć, ze nie zagląda na forum i do kawiarenki......
buziaczki Dziewczynki!! Anitko - niedługo będziecie we własnym gniazdku obyś taka szczęsliwa czuła się całe zycie!! pozdrawiam
Zakładki