Oj to prawda :) Im dłużej człowiek sie odchudza tym ciężej mu zawalić tą diete.
Ja też mam tak, że do pewnego momenty (52-53 kg) chudne ładnie i dość szybko a potem dłuuuuugo i ciężko ... eh eh :-)
Wersja do druku
Oj to prawda :) Im dłużej człowiek sie odchudza tym ciężej mu zawalić tą diete.
Ja też mam tak, że do pewnego momenty (52-53 kg) chudne ładnie i dość szybko a potem dłuuuuugo i ciężko ... eh eh :-)
Dacie radę dziewczyny - to będzie Was bój ostatnio i ostatecznyy oo ! 8)
Może po prostu przestańcie zwracać taką uwagę na wagę ?
Nie ma praktycznie żadnych różnic w wyglądzie między tym jak "ważę 3kg więcej czy 3kg mniej" co najwyżej brzucholek jest wysadzony :P
Jak ktoś widzi na ulicy to nie ocenia po ilości kg tylko po figurze :wink:
Dziś od rana jestem jakas zdołowana :( i może to stało się przyczyną porażki, a że dzis miało juz byc dobrze no to sobie pohaftowałam, ale nie poddaję się! I tak wydaje mi się ze jeste lepiej niż dwa czy trzy tygodnie temu kiedy to więcej było tych dni kiedy "tak" i to zwykle po trzy razy niz kiedy "nie" także nie poddaję się i ciągle walcze, jutro juz napewno bedzie dobrze i musze w to wierzyć.
Oczywiście dzis idę pobiegać ... jutro moze sie zwaze, mimo ze kg mi zleciał (chyba) to ja suwaka do tej pory nie zmieniłam.
Ide pokręcic troche hulahopem :)
Miłego kręcenia :lol:
Ja już od ponad 2,5 m-ca stoję z wagą a robię wszystko, co się da.
Dzięki temu, że od miesiąca codziennie jeżdżę na rowerze mam lepszą kondycję i czuję się bardziej gibka, sprawniejsza, tak ogólnie "zgrabniejsza", choć w kiloskach to chyba wciąż podobnie mam.
Nie mogę zejść poniżej 60 kg, ale tak to jest jak człowiek się odchudza po raz N-ty.
Coraz trudniej wtedy zrzucać kilogramy a te 2-3 ostatnie to już prawie mission impossible :wink:
Kurka! Znowu mam ochote przeprosic się z A6W chociaz mówilam ze nigdy więcej :p ... no ale nic, wrzuce na pulpit rozpiske. Moze sie skusze :D
Moze rano biegac tez zaczne a nie wieczorem :roll:
Qrde nie rozumiem. Piszesz o tym haftowaniu z taką lekkością..
Dziewczyno bierz się za siebie, bo to wymiotawanie niszczy Ci życie :!: Czy Ty tego nie widzisz ?
Cholerka wiem, że sobie pomyślisz, że ja nie wiem jak to jest. No bo prawda - nie wiem i nie chcę się o tym przekonywać na własnej skórze. Ale do jasnej ciasnej martwię się o Ciebie noo !
olciuś, ale nam (przynajmniej mi) to jedzenie niszczy życie, a nie haftowanie.... to jest tylko skutek (jeden z gorszych)
tylko nie mysl źle o mnie... :(
Olcieek :arrow: napewno nie pomyslałam sobie że się wymądrzasz chociaz nie wiesz jak to jest. Masz całkowitą rację ... tylko że hmm ... ja sama nie wiem :roll: ja jak na razie nie uwazam się za bulimiczke, moze do mnie nie dociera powaga problemu ... nie mam pojęcia jak się do tego ustosunkować. Chociaz hmm ... ja jestem osobą której łatwo pisac o wielu rzeczach ale o wiele trudniej mówić. Przypomniała mi się taka sytuacja własnie związana z B.
Napsalam w mailu o tym że wymiotuje mojej przyjaciółce ktora jest w Anglii. Po pewnym czasie ona do mnie zadzwoniła no i poruszyła ten temat, mówiła ze się o mnie martwi itp ... a moja reakcja była taka ze bąknełam kilka słow w że juz nie będe, ze staram się nad tym panowac, ze własciwie juz jest coraz lepiej (chociaz wcale nie było) i jak najszybciej zmienilam temat na inny.
No to tak to ze mną jest...
Własnie wrócilam z bieganka :) i jeszcze tylko przejrzę Wasze wąteczki i spadam spaćku :)
A własnie ... zapomniałąm sie pochwalic ze po tym jeziorku mam piękną opalenizne. Nie wiem czy mi sie zdaje czy jak to jest ale od opalania jakby zmiejsza sie cellulit.
http://www.career.usf.edu/newsite/ca...ges/suntan.gif