Poszłam biegać z psem
Na początku tak wyrwał do przodu że wogóle nie mogłam nad nim nadążyć, myślałam ze ducha wyzione, ale jak sie troche rozgrzałam to juz w miare normalnie, a potem o dziwo i piesek jakby troche zwolnił. Ale i tak na początku spora strata energii była toteż nie starczyło mi jej zeby przebiegnąc moją standardową trase, ale tak na oko z 95% zaliczone . Najdziwniejsze to, że jak wrocilam do domu to tak po 10 minutach oddech mi się uspokoił a pies ział jezcze przez dobre poł godziny :P.

Pozatym to bolą mnie plecy na ktorych mam zakwasy, prawdopodobnie od negativy (ten koleś w portkach w paski ) a że robiac to trzeba szybko padac na glebe to chyba i ręce i plecy sie obciązają. Ale to nic ... rośnijcie sobie mięsnie spalaj sie tłuszczu


olcieek noo ja Cię "widziałam" na topicu bucika więc zaczęłam i do Ciebie zaglądać, miło mi będzie jeśli czasami i u mnie cosik skrobniesz. A co do zazdroszczenia ... tu nie ma co zazdroscić, tu trzeba sie brać i ćwiczyć

To forum zaczyna mnie poważnie denerwować ...[/img]