Już się podnoszę. Przepraszam, że wczoraj nic nie było, ale sił nie było. Już uzupełniam.
Spowiedź dnia wczorajszego:
Zaczęliśmy od serka wiejskiego (to jest typowe poranne danie) z sałatą. Potem jedliśmy kurczaka z pomidorem i papryką wg poprzedniego przepisu SB. Szklanka mleka. kolacja to makrela, serek Hochland light i sałata. Okropnie dużo makreli, odbijała się do rana. A potem jeszcze szklanka mleka i przestępstwo: jeszcze pół szklanki mleka. Żałuję za grzechy...ale kot mi wypił połowę
A dziś:
serek zgadnijcie jaki (nam się jeszcze nie znudził z salatą i pomidorem. Kapusta kiszona parę kęsów. Obiad: wyśmienita podeszwa z ekstra chudej wołowinki(nie wiem, gdzie powstał błąd, że zamiast steku jedliśmy podeszwę) z przepyszną cukinią z pomidorami wg przepisu takiej jednej miłej Malagorzaty.
Potem sok pomidorowy (podobno tabasco, ale w gębie piekła nie było).
Potem wykończyłem cukinię.
I na kolację tuńczyk z sałatką i super ekstra maxi light żółtym serem. I to full żarcia na dzień dzisiejszy.
Ponieważ jutro wybieram się popracować, mój pierwszy dzień pracy to rano planuję
serek wiejski
z jakims warzywkeim. A ze sobą wezmę fasolkę do odgrzania z puszki i rybkę w puszce. A co do wieczora, to będę miał niespodziankę... liczę na inwencję mojej kochanej Beverly.
Dobranoc, życzcie mi powodzenia. Rzucam się na wielką wodę
Zakładki