-
Witaj Mirielka :) Przyszłam zerknąć jak tam kradzież wygląda ;) Ślicznie :)
Ja nawet sobie z domku tu taką skarbonkę przywiozłam. Ale pieniążki wrzucałam tylko 1 tygodnia i później jak coś drobnego mi się uzbierało. Bo jak policzyłam ile wydawałam w pierwszym miesiącu pobytu tu na słodycze i inne rzeczy to wyliczyłam, że jakbym teraz tyle wydawała to już za jakieś pół miesiąca by mi się pieniądze skończyły, a jeszcze 2 muszę przetrwać na nich ;) Więc póki co skarbonkę rzadko uzupełniam, ale o ciuszki tak czy inaczej pamiętam i napewno kupię. Nawet mam jedną taką bluzeczkę na oku :)
Mirielka- pomysł z ogórkami i rzodkiewkami też rewelacyjny. Szczerze powiem, że bym na coś takiego nie wpadła :) I tak można się OBEŻREĆ nie zjadając prawie wcale kalorii. Extra sposób ;)
Buziaki!
-
Sposób dobry z ogórkami, ale ma jedną wadę - MASĘ. Przy dietkowaniu pierwszy krok do sukcesu to zredukowanie wielkości porcji czyli obkurczenie żołądka. Mniejszy żołądek łatwiej napełnić i mniej kalorii wejdzie. Potem jest redukcja kalorii. A tu - saganek w jedno popołudnie :(
-
Czuję. Coraz bardziej czuję ubytek wagi. Po ogórkowym obżarstwie (zakończonym wczoraj wyrwaniem na siłę :!: przedostatniego ogórka z ręki Precius) waga stoi, ale wyraźnie zmniejszyły się obwody. Bez problemu mogę włożyć ręce do kieszeni dżinsów, nawet po zaciśnięciu ich w pięści :) Może włożyć do kieszeni klucze lub komórkę i nie rozgniatam ekranu siadając. Mam luzy :) A dziś w pracy udydoliłam DZIEWIĘĆ cm paska do spodni, bo pomimo zapięcia na ostatnią dziurkę o mały figiel bym się z nich wyśliznęła :oops:
Wczoraj po pracy poszłyśmy z Precious do Sephory :) Hybris dała mi namiary na jedne fiołkowe perfumy .. ;) Weszłam i .. zgłupiałam. Ale tego :!: Niektóre nazwy nawet mi coś mówiły .. ;) Mojej marki jednak nie było, ale powąchałyśmy sobie inne pachnidła. Po czwartym poddałam się - paseczki wsadziłam do torebki i .. zwiałam. Kupiłam tylko jedną pustą perfumetkę za 9 zł. Na wszelki wypadek :) Oczywiście skończyło się to dla mnie inhalatorkiem, bo jedne były BARDZO nie tenteges i ucapiły za gardło :( Tak się kończy moje perfum próbowanie ;)
Dziś założyłam bezpieczne i delikatne "be .. kissable" i jest ok :)
-
Ja się zawsze przy perfumach gubię ;)
A do tego te których opakowanie mi się podoba nie pachną tak jak lubię, a tych co lubię nie mogę znaleźć bo na niektóre opakowania po prostu nie zwracam uwagi ;)
Raz tylko pamiętam perfumowe szaleństwa "z przewodnikiem". Na Teneryfie- nie dało się wejść do sklepu i wyjść bez wypróbowania co najmniej 10 ;) I tu nie przesadzam. Ale faktycznie można było znaleźć mnóstwo ciekawych zapachów. Szkoda tylko, że teraz nazw nie pamietam ;)
Buźki!
-
Waga ciut w dół. Tzn dietetycznie jest wszystko super w pracy, bo sobie zabieram jabłko czy grejfruta i 3-4 zawijaski z sałaty z wędliną i jakieś zielsko (czytaj: bez pomidora się nie ruszam). Do tego jedna kawa ze słodzikiem i ziółka Klimuszki. ALE jak zostaję czasem dłużej to jak przychodzę do domu wygłodniała najłatwiej wrzucić na patelnię trochę zielska i ugotować makaron. Co prawda makaron razowy, ale .. ma więcej kalorii niż bym sobie życzyła. :(
W domku fucha. Mam duuuuużooo pisania i drukowania. Na mnie dużo pracy działa ambiwalentnie. Tzn z jednej strony skupienie odciąga myśli od wszystkiego, czyli mniej jem. Ale jak skończę to jestem umierająca z głodu. A wtedy jak logika wskazuje zjada się więcej. Logika logiką, a ten typ tak ma - wyłączam się w czasie pracy. Co z tego, że mam jedzenie na boku. Przytomnieję jak łapki się już trzęsą albo mroczki przed oczkami zielonymi. Ale dopiero jak skończę pracę .. ;)
.. Poranne jajka zaczęły mnie gryżć w zęby .. :(
Biegnę drukować.. jeszcze jakieś 400 stron. A potem jeszcze przepchnąć te 1200 stron w sumie przez drukarkę drugi raz, żeby ponumerować strony ;) Boję się o zapas tuszu .. :(
A potem tylko jeszcze ze 4 godziny na necie w poszukiwaniu danych i .. będę mieć na WŁASNEGO PECETA :!:
-
Leee, to co to za kartki, że tyle warte? ;)
Dasz radę. Ja niestety nie potrafię się tak wyłączyć. A przydałoby mi się.
Życzę miłego dzionka!
Buziaki!
-
To był zwariowany dzień :) Nie dość, że wizyta Papieża sparaliżowała komunikację (ale to w końcu tylko raz na parę lat taka okazja :) ), to pogoda była pod zdechłym Azorkiem. Jakiś czas temu wymyśliłam, że na Dzień Matki zaproszę moją mamę na obiad do restauracji :) Takie małe szaleństwo :) Podadzą, smacznego pożyczą, jeszcze pozmywają :) Ale jak Mamę, to przecież Taty w domu nie zostawię. A jak Rodziców, to przecież Precious też. I wparowałam dziś do rodzinnego mieszkania i zgarnęłam towarzystwo. Mama i Precious z ochotą prowadziły - Tatko gdzieś za nami pomykał skołowany troszkę. Pamiętajcie, że ma Alzheimera czyli dla niego każde zakłócenie domowego rytmu to wojna światowa. Do restauracji doszliśmy i zaczęły się schody. Gdybym Taty nie wpakowała pod okno to by nam chyba zwiał do domu. Zdenerowany, zagubiony, zirytowany, buzia skrzywiona "A nie możemy wrócić do domu na obiad?" Teraz i Mama zaczęła się irytować. Zadziałałam spokojem i siłą wewnętrzną "W domu nie ma obiadu" ;) Po chwili talerze wjechały na stół. Tatko przerażony, bo porcje jak dla ciężko pracującego górnika dołowego: góra mięska i frytek z sałatką z niewiadomo-czego. "Ja tego nie zjem! Za dużo!" W końcu ugłaskałam go jakoś i zaczął pałaszować. Rozchmurzył się dopiero, jak mu Precious zaczęła frytki podkradać - dla siebie i dla niej wzięłam wersję BEZ ziemniaczków :) I dopiero zaczęło być normalniej :) Zapytałam go w końcu czy mu smakuje - i tu po raz pierwszy od wielu lat Mama dostała komplement "Mama gotuje lepsze". Aż jej się w oczach łezki zakręciły ;) A mówiłam ze dwa tygodnie temu, jak się skarżyła, że ojcu zupa nie smakowała i narzekał na obiad "Weź go za łapę i zaprowadź do wojskowego kasyna - po tygodniu takiej kuchni wróci na kolanach i z kwiatami" ;) Oczywiście zjedliśmy po połowie tych porcji - resztę nam spakowano. O tyle bez sensu, że mniejszych porcji zamówić nie można.
.. I dostałam niekonwencjonalny bukiet kwiatów ;)
http://www.acn.waw.pl/diantris/blog/kubek.jpg
-
Mirielku,
topisz tego bałwana bezlitości.
mam nadzieję, że dodatkowe prace skończone, a pieniędzy za nie dostaniesz dużo i szybko. Chcesz kupić PC czy laptopa?
udanego dnia życzę
-
Ja w tej chwili potrzebuję peceta do pracy typu maszyna do pisania, więc wysilać się nie muszę i wystarczy mi tzw używany pecet, a takie są u nas w sklepie od 250 zł. Żaden cymes, ale .. Jak kupować laptopa to za 3-3500 zł, bo wywalić 2000 za jakiegoś marketowego to wyrzucanie pieniędzy. Biednych nie stać na tanie zakupy ;) Przynajmniej nie w tym asortymencie. A czegoś lepszego nie kupię, bo Precious potrzebuje peceta lepszego od tego tu (wtedy ja mogłabym go odziedziczyć) i marzy jej się laptop. Problem tylko w tym, że na laptopa i modernizację tego (conieco mu nawala) potrzeba więcej kasy, a przed przeprowadzką nie chcę wydawać gotówki. Pomyślę. Jak w czasie wakacji zmora niedobra znajdzie sobie PŁATNE zajęcie, to jej pomogę. Koniec ze spełnianiem zachcianek bez wysiłku :evil:
Kawa w kwiatkach smakuje wspaniale :) A pracy nie skończyłam bo przed dzisiejszym turniejem - Precious sędziuje już pełną gębą :) - nie miałam dostępu do peceta. Zaraz kończę spijać kawkę i .. bziu .. wziu .. bziu .. wziu .. bziu .. wziu .. będą fruwać kartki ;) :twisted:
-
Ładny bukiecik kwiatków :) I dobrze, że obiadek smakował :) I mama sobie odpoczęła.
Miłego dzionka życzę! :)