-
Kuśtyk, kuśtyk .. dolazłam i tu :) Noga jeszcze pobolewa, ale żyć będę :)
Nowy rok .. Plany? Nie miałam czasu sprecyzować i ZAPISAĆ, bo dopadła mnie nagła fucha i cały pierwszy dzień tego nowego roczku przesiedziałam waląc w klawiszki. Zanosi się więc na to, że taka pracowita będę cały rok :) OBY :!: Tzn oby było nad czym posiedzieć, bo wydatki nade mną wiszą :(
Po pierwsze protetyk :roll: Kolejny ząb straciłam na migdałach :(
Po drugie ta ciągnąca się jak guma do majtek przeprowadzka. O ile dojdzie do skutku, bo komplikują się sprawy z Ojcem - zanosi się na .. ale nie uprzedzajmy wypadków.
Po trzecie Żuczek, czyli mój wielce pełnoletni samocho.. hmmm .. samoSTOIK ;) Mówiłam Wam, że jak Pecious jechała na turniej i zeszło w rozmowie na autka, to zaczęli ją tak maglować o Żuczka, że i ona tak jakby zrozumiała jego muzealną wartość? I że już nie tylko mnie jest go szkoda ot tak sobie sprzedać? Nie mówiłam? No to powiedziałam właśnie :D
PLANY NA 2007
DIETA - w planach mam oczywiście chudnięcie :lol:
Na Forum tkwię już prawie roczek i mam za sobą 10 kg zrzucone. Było więcej, ale przybyło, jak przesunęłam temat na drugi plan. Więc wraca na plan pierwszy :) Chcę kolejną dziesiątkę spuścić z .. no zniszczyć :) Stąd wlazłam dziś rano na wagę, ta pokazała 93 kg. Zapisałam co zjadłam, co zabrałam ze sobą do pracki ukochanej. Chcę zjechać jak się da najniżej w granicach 1000-1200 kcal.
AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA - moja zmora i pięta Achillesa :(
Dziś upiłuję siodełko w rowerku, jutro dobiorę śrubę nową i może mi na warsztacie przyspawają. Z dłuższymi spacerami jeszcze się wstrzymam (łydka boli), ale do łask wraca zakurzona agrafka :)
INNE
cdn .. jak wymyślę sposób zapisania tego, co mnie męczy, doskwiera, zatruwa, tudzież pociąga, bawi, energetyzuje, podtrzymuje na duchu itd :lol:
-
JA ROWNIEZ MIRIELKO PRZEMYSLAM MOJE POSTANOWIENIA NA ROK 2007.PRZEZ SWIETA I TEN CALY ZWARIOWANY NAWAL CIEZKO MI JAKOS WROCIC DO DIETKI,CWICZEN I LICZENIA KAL,ALE TO CHYBA KAZDEMU.NAJWAZNIEJSZE ,ZE ZACZYNAMY WALKE PONOWNIE :wink: :lol:
POWODZENIA MIRIELKO :)
-
Mirielko dziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa. Ja wiem , że zawsze trzeba mieć nadzieję, ale niestety moja siostra jest oddziałową na intensywnej terapii a szwagier lekarzem też na tym Oddziale. Wylew był tak rozległy ,że nie ma szans na żaden zabieg. Pozostało czekanie co dalej. Tak to życie potrafi w ciągu jednej chwili się wywrócić do góry nogami.
Buźka!
-
Na zabieg może i nie, Balbinko, ale na cud niespodziewany zawsze jest miejsce :) Mój Ex jest po wylewie - lekarze nie dawali mu szans na powrót do zdrowia, pracy, do mówienia, chodzenia czy tp. On w to nie uwierzył. Ani w szpitalu, ani po wyjściu z niego. Pracował nad sobą intensywnie. Mówi (inna rzecz, że głupoty :lol:), chodzi (choć czasem wężykiem), pracował przez pewien czas na pół etatu tyle że w domu. Teraz wybył na świeże powietrze nad jezioro na stałe, jeździ na rowerze, rozrabia politycznie i w kółku emerytów. Marudzi jak zdrowy :lol:
Teraz u Taty jest stan ostry - trzeba czasu. Przeczekasz. Olewaj fakty. Jeśli się nie zgadzają z Twoimi oczekiwaniami tym gorzej dla faktów.
-
Moje dziecię wpadło dziś do mnie do pracy. Ot tak między jednymi zajęciami w klubie snookerowym a tymi na wydziale. Radosne jak szczygiełek :) W ręku oczywiście dzierżyła futerał ze swoim nowym kijem do snookera i już podejrzewałam, że chce mnie nim obarczyć (celem dostarczenia go przez mnie do domu, podczas gdy ona zajmie się zapełnianiem głowy mądrościami z kulkami niewiele mającymi wspólnego). Albo chociaż się nim pochwalić, skoro już tu go doniosła. Ale że towarzystwo w pokoju nie zainteresowało się namolnie to tylko poświergoliła, pudła nie dała i pognała na wydział. Po jej wyjściu odbyła się bardzo zajmująca rozmowa między mną a moim kolegą-marudą z pokoju:
- Co to za pudło? Na kulki?
- Nie.
- A na co?
- To futerał na kij do snookera.
- A kulki?
- Jakie kulki ..
- No do snookera .. nie mieszczą się w pudle?
- Kulki są w klubie.
- A kijów nie ma w klubie?
- Są.
- To czemu nie gra klubowymi kijami?
- Bo bywają badziewiaste. Każdy zawodnik powinien mieć własny sprzęt - czy to hokeista, narciarz, tenisista czy bilardzista.
- A czemu?
- Bo każdy kij ma na przykład inną wagę, inaczej w ręku leży, inaczej się ugina po strzale.
- A kulki?
- Kulki są standardowe.
- Ale nie wiadomo, czy jednakowe.
- Czasem poobtłukiwane bardziej.
.. i w tym tonie jeszcze pół godziny .. :twisted:
-
Uśmiałam się z tej dyskusji :D
-
ja też :lol: :lol: :lol:
mirielko ty chociaż schudłaś dyszkę....... ja kręcę się w kółko :twisted:
ale wiara w nowy rok jest!!!
buziaczki
-
Mirelko, ja niena temat, a propos psów - czy ty wiesz, czemu pies (on) czasem śmierdzi jak cap, że można zwymiotować?? do tej pory bywało tak, gdy się przeląkł, albo podniecił. Czy to jakieś samcze zapaszki?? poprzedni pies tak nie miał. Ten ma 5 lat... mamnadzieję, że nie muszę go kastrować?
-
Waszka, a może to skunks? ;)
Mirielka - a jak jedna kulka będzie większa a druga mniejsza to co? ;)
A fakty zawsze w końcu się muszą dopasować do nas. Kwestia tylko tego jak bardzo w to wierzymy.
Buziaki!!! :D
-
Psi kącik:
Psy nie powinny śmierdzieć, jeśli są regularnie szczotkowane czy czasem (jak najrzadziej i nie w zimie) kąpane. Śmierdzi mokry pies - po deszczu np, ale mnie to akurat nie przeszkadza. Problem jest gdy pojawi się smrodek "z tyłu" psa. Otóż:
Psy (wszystkie) mają koło tyłka tzw zatoki okołoodbytowe z nadzwyczaj zjadliwymi, śmierdzącymi (dla naszych nosów) bakteriami. Po kiego im taki interes nie wiem, ale mają. Zazwyczaj są one (zatoki) sukcesywnie opróżniane podczas wypróżniania, zostawiając na kupce ślad zapachowy dla innych piesków - dzieje się to poza domem i w małych ilościach, więc tego specjalnie nie czuć. ALE. Pies przestraszony, podniecony itp potrafi nagle zacisnąć kuperek (tzw strach dupkę ściska) i wtedy następuje wyrzut tego smrodku na zewnątrz. Nagle. DUŻO. Skunks by to osiągnięcie nagrodził brawami a człowiek jedyne co ma do wyboru to .. wsadzić futrzaka do wanny i zmyć tyłek. Bez krzyku, bo toć to fizjologia, pies nic nie winien. Przepełnione zatoki (brak twardego pokarmu masującego przewód pokarmowy i te świrnięte woreczki) potrafią zropieć i wtedy psu robi się przetoka - czyli dziura w tyłku na wylot. Nika tak właśnie miała, bo nikt nie rozpoznał u niej wady, jaką jest zbyt gęsta mieszanka piorunująca. Średnia przyjemność. Piesula się namęczyła, zastrzyki, opatrunki codzienne przez pół roku. Finansowo .. szkoda gadać. Teraz co 3-4 tygodnie biegamy do weta na ich "palpacyjne" opróżnianie przy użyciu zręcznych paluszków biednego weta. Jeśli pies "jeździ" tyłkiem po trawniku/dywanie/whatever - podejrzewałabym zatoki. Tyle z mojego doświadczenia.
Kulki MUSZĄ być jednakowe. Najprostszy test - bierzesz trzy kulki, ustawiasz koło bandy. bierzesz kij do snookera (ustawowo powinien być prosty) i kładziesz na bilach. I tak jakoś rolujesz kijem po bilach, lekko go tylko dociskając. Powinny się przesuwać wszystkie na raz - jeśli któraś się nie ruszy to albo kij krzywy albo bila mniejsza :(