Witam wszystkich. Jestem bardzo początkująca jeśli chodzi o odchudzanie. Robiłam to raz w trzeciej klasie LO (nie było źle i bez głodówki, ale idealnie też nie było).

Teraz troszkę o mnie: mam 22 lata (prawie 23) i 166 cm wzrostu. Aktualnie jestem na studiach w Holandii (od września). Nigdy specjalnie nie zajmowałam się swoją wagą (poza tym jednym razem w liceum). Najważniejsze było, żebym dobrze się czuła. Jadłam to na co miałam ochotę, a że od smażonego w głębokim tłuszczu i panierki na kotlecie mnie odrzucało (nie z powodu kalorii a smaku - po prostu nie lubię), to nigdy nie było najgorzej. Ale przez ten mój pobyt w Holandii troszkę się zmieniło. Nie jem inaczej niż w domu, tylko holenderskie jedzenie ma inne właściwości. Holendrzy nie przejmują się tym, co jedzą. Dla nich jedzenie to tylko środek do przeżycia, więc i samo jedzenie jest kiepskiej jakości. Nie tylko jeśli chodzi o smak, ale i wartości odżywcze i kaloryczne.

No i właśnie dzięki temu "udało" mi się przytyć 5 kg. To niedużo, ale zaczęłam czuć, że moje obcisłe spodnie i bluzeczki są ciut zbyt obcisłe Poza tym kiepsko sie czuję z takim okrąglejszym brzuszkiem, mimo że nigdy nie był idealny.

Tak więc jestem na dietce dziś 12. dzień. Pierwszy tydzień był takiej oczyszczającej diety. A od środy jestem na 1200 kcal. Natomiast od jutra chce przejść na 1400. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale to jest dla mnie chyba lepsze, bo ja potrzebuję jeść często małe posiłki. Nie umiem zjeść dużo na raz. Poza tym zależy mi na zdrowiu i efekcie, a nie na szybkości.

Poza dietką staram się ćwiczyć. Od poprzedniej niedzieli chodzę na basen (dziś byłam czwarty raz) i już zaliczyłam 9. dzień szóstki Weidera. Mam zamiar też w miarę możliwości robić 8-minutówki (wczoraj zrobiłam wszytkie 5). To chyba tyle jeśli chodzi o generalne założenia.

Będę bardzo wdzięczna za uwagi i ew. rady

Pozdrawiam wszystkich