A było już tak dobrze... 3 kg mniej w trzy tygodnie, no ale niestety przyszedł taki tydzień, w którym działy się rzeczy straszne (obżarstwo, bez szczegółów), później był weekend i było jeszcze gorzej. Nawet nie powiem, ile przytyłam, bo strasznie mi wstyd A czasu coraz mniej... Nie było innej rady, jak zacząć od nowa (znowu). Pomyślałam sobie, że jak będę tu codziennie pisać o tym, co zjadłam i ile ćwiczyłam, to może będzie mi łatwiej i w końcu osiągnę cel. Jakby ktoś chciał coś skomentować, to też bym się ucieszyła. No więc zacznę od tego, że po tygodniowym obżarstwie wczoraj postanowiłam oczyścić żołądek. Przez cały dzień wypiłam tylko dwie herbatki ziołowe i hektolitry wody. Poza tym byłam na fitnessie, na saunie i wieczorem znowu na fitnessie. Oprócz tego sporo jeździłam na rowerze (pomimo niezbyt ładnej pogody jeżdżę tak często, jak się da, m.in. na wykłady, na zajęcia itp.). Szczerze mówiąc lepiej się poczułam, jak się tak troszkę przegłodziłam. Dziś rano stanęłam na wagę (wczoraj nie było sensu, bo po niedzieli byłam jeszcze zbyt przeżarta) i się załamałam, że AŻ tyle przytyłam przez ten tydzień. Trzeba się wziąć za siebie, bo będzie źle. Pomożecie dziewczyny? O dzisiejszym dniu napiszę wieczorem, kiedy już będę po wszystkich posiłkach. Trzymajcie kciuki za moje zmagania! Ja także życzę Wam powodzenia. Buźka!
Zakładki