Trzeci dzień diety.
sylwetka ( o ile to coś w czym mieszka mój duch można w ogóle nazwać sylwetką a nie np. kryzysowym zapasem smalcu dla armii jakiegoś dużego kraju) nie nadaje sie do pokazywania. Chcę to zmienić. Narazie jedynym efektem jest potworny głód...
Ale co tam, wytrzymam. Muszę bo już rozpowiedziałam połowie świata że zobaczą!!! No tylko jeszcze nie wiem co takiego zobaczą... Mam ogromną nadzieję (ciągle choć maleje ona w miare jak rośnie głód) że zobaczą mnie nie żadną super szczypłą czy ekstralaskę tylko poprostu normalnie proporcjonalną. O superlasce jeszcze pomyślę jak już coś drgnie na tej przeklętej wadze. Coś chyba dziwnie piszę ale mi tak jakoś wesoło dzisiaj Jeszcze wczoraj błagałam was o wsparcie a już dzisiaj czuję że mogę wszystko!!! To chyba też wasza zasługa no i chyba mi troche mózg odtłuściło. Lepiej mi się myśli.
Dobra dosyć tych głupot, poważnie mówię: wytrzymałam 3 dni, wytrzymam i całą resztę ( jakieś 3 miesiące jak będzie dobrze). To co? Kto ze mną?
Ważę 84 a chcę ważyć 70. na początek...
Zaczynamy?!!!
Pa pa!!!
Zakładki