Dzisiaj nadszedl kryzys. Wciagam wszystko co znajdzie sie w polu mojego widzenia, czyli chipsy, kawalek pizzy, 3bit. Stres, niedojadanie, brak odpoczynku no i prosze, moj organizm wola o zarcie (nie powiem o jedzenie,bo ja dzisiaj nie jem tylko zre).
Poki co jest spokoj, pije wode i mam nadzieje, ze nie bedzie mi sie chcialo jeszcze jesc.
Ale trzymajcie za mnie kciuki, bo nie wiem jak dlugo wytrzymam.
Waga poki co waha sie miedzy 61,5 a 62. Wlasciwie to nie jest zle.

Dzisiaj i tak nabiegam sie po schodach, wiec mam nadzieje, ze chociaz 1/3 tego co pochlone spale