-
Kolejny już dzień z krystalicznie czystym niebem nad Krakowem. Ani jednej chmurki, a słońce gra na nosie synoptykom. Alexandretta poszła po SHape'a o kiosku i rozczarowała się, bo Shape'a nie było :/ A taką mam ohotę na tego pilatesa.
Dzisiaj olewam, odpoczywam, oszczędzam siły przed górskimi wędrówkami. Może jedynie wieczorem pójdę na rowerek z moim lubym, jak już będziemy w Nowym Sączu. A może wyciągnę całą czeredę (rodzice+psy+luby) na spacer? W każdym bądź razie nic forsownego, z tego względu, że nie chcę wędrować z zakwasami.
Zastanawiam się tylko co wezmę w góry żeby zapewnić sobie dostatecznie dużo energii na górskim szlaku...
Chyba niestety ;) po prostu zabiorę ze sobą jajka na twardo, pomidory i serek biały. Nie wiem, czy nie byłoby też sensownym wzięcie na przykład ugrillowanej piersi z kurczaka. Wtedy na drugie górskie sniadanie zjadłabym jajko, na obiad kurczaka i pomidora, a na podwieczorek serek biały. Cóż, coś się wymyśli.
Ale mi się straszliwie nic nie chce!!!
-
Ambitny plan !!! zycze powodenia w realizacji !
-
Udanego długiego weekendu :D
http://i.wp.pl/a/i/kartki2/main/kartka581.jpg
z nową motywacją zdążam do celu :wink:
Pozdrawiam
***
Grażyna
i dziękuję za wizytę :D
-
alexandreta śliczniezapowiada się u Ciebie majowy wekend :)
Ten prowiant to bardzo dobry pomysł. Ja wlasnie też mam zamiar na jeden dzień zrobić jakiś wypad i własnie te pomidorki, jajko na twardo, bułeczka ciemna i jabłuszko to będzie taka wyprawka. :wink: Kurczak czemu nie, teżmoże być. Ja kiedyś wzielam własnie sobie upieczone udko jak byłam na cały dzień poza domem. Jeszcze jakaś woda - obowiązkowo i pewnie lód podczas wyprawy. :wink:
Masz racje z zakwasami to nie ma co wybierać się w góry, tylko całkiem się nie rozleniwiaj. :wink:
Pozdrowionka i udanego dnia 8)
-
Plan bardzo dobry, jeśli ci się uda to bardzo ci pogratuluję. Ja wybieram się na dłużej i nawet jeszcze nie wiem gdzie wyląduję więc z przygotowywania sobie prowiantu raczej nic nie wyjdzie. Postaram się po prostu ograniczyć i pilnowac ;)
-
Za 4 godziny majowy weekend, a nawet wcześniej, bo nie idę na wykład najprawdopodobniej.
Przez najbliższe 5 dni się nie będę mogła zważyć. Powiem szczerze - to przerażające.
Ale jeszcze nigdy w domu nie utyłam, ba, zawsze chudnę ok. kilograma, mieszkając w domu byłam szczuplutka.
Ale i tak się boję.
Zabieram ze sobą fete light, mozzarellę light, maślankę light i szprota w pomidorach <lol>
Jeszcze nigdy nie wiozłam jedzenia do domu rodzinnego, mama mnie udusi ;)
Kijki do Nordica nie przyszły. Czy ktoś wie jak się robi awantury o paczki na poczcie?
I doszłam do wniosku, że na diecie najbardziej brakuje mi... piwa ;)
(no i Prince Polo).
Tak bardzo, bardzo, bardzo chciałabym po majowym weekendzie zobaczyć 59,9 :>
A 1go lipca zobaczyć 55 kg. I z tymi 55 kg jechać do Bułgarii na wakacje. Wyglądać i czuć się dobrze. I mieć niezłą kondycję. Uch. Chociaz nie wiem, jak wtedy wyglądałabym w moim ukochanym bikini, ale cóż ;)
-
miłego weekendu:) swoją drogą zdziwi sie faktycznie twoja mama jak przyjdziesz z wałówą :wink:
a na poczcie to jak jesteś pewna że miały dojść...to zadzwoń na swój rejon do ekspedycji i spytaj się czy taka paczka dla ciebie w ogóle doszła...a jak nie to się spytaj co masz robić...
...eh...ja ostatnio wysłałam do księgowej papiery poleconym i wróciły że niby nikt taki tam nie mieszka...oczywiście poczta się wykręciła i powiedzieli ze jak przyniosę kopertę to mi oddadzą kasę za wysłanie i zwrot...eh...
buźka;**
-
faktycznie mama sie zdziwi :P
milego weekendu ! i tej 5 z przodu !
-
No proszę ta z wałówką do rodziców, to będzie zaskoczenie familki. Napisz później jak była rekakcja :)
w domku chudniesz to aż pozazdrościć, i nie bój nie bój, ważenie będzie później i miejmy nadzieje i trzymajmykciki, żeby było ono miłym zaskoczeniem :)
Do 1licpa jeszcze daleko i te 55 napewno zobaczysz. 8)
pozdrowionka i miłego wekendu :)
-
Ech, mama jakoś nawet się moją "wałówką" nie zdziwiła, a na pomysły dietowe powiedziała "No tak..." :D
Też się dietuję z jedną małą wadą - w gorach, wysoko wysoko zjadłam serowe warkoczyki wędzone nie będące light, ale obawiam się, ze spaliłam to od razu i z zapasem - niestety w ostatniej chwili nastąpiła (chwilowa jak się później okazało) poprawa pogody i jednak postanowiliśmy wyjść w góry.
O ile pierwszy dzień przeszedł normalnie (krótka wyrypa, pętla na jakieś 4 godziny marszu) i trochę się zmachaliśmy, ale była to ostrzejsza wędrówka po górę, to drugi dzień tak dał w d..., że dzisiaj nie idę w góry, bo ledwo chodzę ;) 7 godzin w chmurze, mgle, deszczu, błocie, zimnie, po okropnych korzeniach i strasznym nachyleniu, no, ale dzisiaj odpoczynek, o 16.00 sauna i basen, ewentualnie późnym wieczorem pojeżdżę jeszcze pół godzinki na rowerku stacjonarnym (za co nie ręczę).
Nie mam tu wagi.. Waga mamy pokazała pod rząd 57 kg, 63 kg i coś koło 60 kg, więc jej całkowicie nie wierzę ;) Ale dręczy mnie ta nieświadomość.
Kupiłam 1 kg pistacji na Słowacji i teraz porcjuję je po 10 sztuk na dzień i jem wtedy, gdy inni jedzą smakołyki. Uwielbiam pistacje na tyle, że zastępuje mi je...
Pozdrawiam wszystkie Was serdecznie i uciekam do różnych zajęć. Papapa.