-
alexandreta najważniejsze to się nie poddać i pokaż tej wadze na co Cię stać!!! Stoi bo stoi w mijescu, czasem mają te wagi takie odchyły od normy, ale to normalne :P Pamiętaj dalej o dietce i ćwiczeniach, a z wagą to daj sobie na luz i wejdź na nią za tydzień. I przez ten tydzień nie myśl o niej tylko trwaj dalej w swoim postanowieniu, a zobaczysz wkrótce da sobie spokój i pokaże znacznie mniej :P :wink: Zycze Ci tego
Pozdrawiam i udanego dnia :wink: 8)
-
Załamana tym, że waga nie spada dałam sobie poszaleć ;) i efekt jest - 60,4 (co prawda zbliża się @, ale naprawdę się nie ograniczałam ;)
Trzeba się z powrotem wziąć do roboty - co prawda obwody ok, ale niewiele ćwiczę - tylko aerobik 2x w tygodniu (od 1.06 3x).
A jedzeniowo katorga (słodycze! bez obiadów! Makabara!)
Śniadanie:
Jogurt naturalny z otrębami bez curu
Kawa biała
Obiad:
Mięsko, pomidorek, kubek rosołu
Kolacja:
Rybka
-
Alexandretta prosze się wziąć w garść...waga nie spada a Ty zamiast mniej to jesz więcej ...no wiesz co...w ten sposób tylko wzrośnie...
Powodzenia.
-
alexandreta i ak tam u Ciebie?
Co slychac z dietka, - mam nadzieje ze wszystko pod kontrola :roll: :wink:
pozdrawiam i zycze sukcesów :wink: :lol:
-
Mega lipa - wróciłam niemal na początek drogi. Jutro rano się zważę i zaczynam na nowo :/
No cóż, miało być 54 jest lipa... Sesja mnie pokonała...
Mamarony, sosy, słodycze - ble.
Dzisiaj (za mało, ale od gorąca nie potrafię jeść):
Krokiet z kapustą malutki
Omlet z ketchupem
-
Po prostu załamać się można, nie wiem co się ze mna dzieje.
Na "budziku" wagi teraz 63,2 (rano 62,8), płakać mi się chce.
Co najdziwniejsze dzisiaj ok. 800 kcal (gorąco jest :/)
Wczoraj też wcale nie przesadzałam...
Nie wiem co się ze mną dzieje, jestem ciężka, wyglądam totalnie okropnie, wymiary makabryczne... Mam okropnego doła, cała ta praca jaką wcześniej wykonałam poszła na marne.
Ja naprawdę nie chcę całe życie chodzić na aerobik i wyciskać z siebie siódme poty w strachu, że jeśli tego nie zrobię wrócę ponad 60 kg, to jest nienormalne!
A wcale jakoś okropnie nie przesadzałam z jedzeniem ostatnio (no, wrócilam do słodyczy może, ale nie przesadnie :()
Naprawdę płakać mi się chce.
Trickerka na razie nie zmieniam, wrócę do jego położenia po prostu :(
-
Nadal 62,7, ale humor już nieco lepszy, chociaż tyle.
Dzisiaj planuję zjeść:
Śniadanie: Kefir naturalny w celu schłodzenia przegrzanej czaszki i zapewnienia sobie wapnia ;) Ale to już na uczelni
Obiad: Sałatka z sałaty, pomidora, ogórka i kurczaka w ziołach ew. z sosem jogurtowym.
Kolacja: Pół puszki tuńczyka
Nno, czemu niby miałoby mi się nie udać?
Chociaż przeczytałam, że tylko 5% ludzi chudnie trwale. Ja wiem, że powrót do słoldyczy i siedzenia na tyłku jest przyczyną mojje klęski, ale przecież tysiące ludzi prowadzi taki tryb życia i wszystko jest ok :(
-
Wraca mi humor :)
Dzisiaj rano już jedynie 60.8...
Nno, powoli, powoli, kiedyś osiągnę swoje wymarzone 55 :)
-
Mój Boże, mój dobry Boże, kiedy to się stało...
Dzisiaj waga pokazała 68,5 kg. Nie wiem czy się nawet nie zepsuła, bo od kilku dni nie szaleję z jedzeniem a waga pokazuje 3 kg więcej :( Chyba że już mi się wszytsko posypało.
Staram się więc powrócić do mojej diety South Beach ...
W wakacje były dwa obiady dziennie i do tego słodkości, nic dziwnego, że przytyłam z 62-65... Ale to?! Ratuuuunku!
Płakać mi się chce :( Zupełnie. W listopadzie ważne dla mnie wydarzenie, chciałabym ważyć wtedy 57 kg. Mam 10 tygodni. Liczę na to, że to 68,5 kg to jakaś pomyłka dziejowa, woda, nie wiem co jeszcze... I że za dwa dni zobaczę 66 kg. A wtedy zostanie mi tylko 9, które sobie będę spokojnie zrzucać - nno, powiedzmy, że na tego 14go listopada chcę mniej niż 60...
A więc, do dzieła.
Dzisiaj bez śniadania, bo boli mnie brzuch, a przede wszystkim jest mi tak smutno, że nie mogę jeść. Chciałabym być niedługo tak szczupła jak na I roku studiów :( Prawie nie mam już w czym chodzić aaaaaa :(
-
Aaaa... Poranny alarm okazał się być fałszywym. Teraz jest już 66,3. Żaden to powód do dumy, BMI = 25,15 (o ja nieszczęsna...) ale nie powód to do załamywania się, tylko do szukania w sobie siły...
Dzisiaj:
śniadanie - brak
drugie śniadanie - garść orzeszków ziemnych, niesolonych
obiad: kalafior gotowany, jajko sadzone, odrobina mięsa z królika
Kupiłam sobie serki różne, w tym mozzarellę i wrześniowego Shape'a z płytą z ćwiczeniami, a co. Niestety moja dzisiejsza aktywność ogranicza się do przyjścia z przystanku i 1,5 godz chodzenia po sklepach... Ale może wkrótce zacznę cokolwiek ćwiczyć. [/i]