-
hej, witam wszytkich :)
cieszę się, że wreszcie trafiłam na takie forum - moje perypetie z wagą trwają już od 4 lat i końca, niestety, nie widać. Nie wiem, czy to miejsce na takie opowieści z krypty, ale spróbuję, chyba po to są grube listy ;)
Zaczęło się w pierwszej LO - z tego co pamiętam, nie byłam wtedy specjanie szczupła, gruba z resztą też nie -ot, wyglądałam normalnie. Skumulowało się jednak parę spraw, które mój perfekcjonizm obróciły przeciw mnie -wpadłam w anoreksję. Dzięki pomocyi rodziny i psychologa wyszłam a tego - wyniszczona psychicznie i fizycznie, ale dałam radę. Przez nastene lata rodzice myśleli, że wszystko jest ok.- ale nie było. Liczyłam każdą kalorię, tak, żeby nie przekroczyć magicznej liczby 1700. Liczyłam wszystko - kubek kawy rano i gumę orbit, musiałam wszystko mieć pod kontrolą.
I tak to trwało do września tgo roku, kiedy zaczęłam studia w innym mieście.
Zabrzmi jak z telenoweli, ale zmiana otoczenia, stresy, pierwszy zawod miłosny i inne takie, sprawiły, że jedzenie wymknęło mi się spod kontroli. To dziwne. Okresy diet i niejedzenia, na przemian z napadami obżarstwa. Takie ciągi zupełnie jak alkoholik :shock:
Ale to nie jest najgorsze. Jestem w stanie normalnie funkcjonować tylkko wtedy, kiedy kontroluję to, co jem. Kiedy nadchodzą eating days (bo tak na to mówię) psychicznie rozpadam się na kawałeczki - sypie się samoocena, czasem nawet nie wychodzę z domu, w czasie roku zdarzało mi się opuszczać zajęcia.
Nie muszę mowić, ze skończyło się to makabrycznym przybraniem na wadze. Nie umiem się zaakceptować, wstydzę się seibie i unikam ludzi. Cały czas boję się, że spotkam kogoś, kto pamięta mnie z czasów liceum i powie "o żesz, taka była szczuplutka a teraz ?"
dziś postanowiłam coś z tym zrobić. nie chcę zmarnować młodości na walkę z własnym układem trawiennym. (patetycznie to brzmi, ale co tam :P) chcę stopniowo, racjonalnie zrzucić te zbędne kilogramy, a potem jesć normalnie.
chcę czuć się ze sobą dobrze.
mam nadzieję, że nikogo nie zdenerwowałam tym moim użalaniem się nad sobą :)
pomyślałam tylko, że skoro jest tu więcej osób, które chcę zrucić parę kilo, to razem zawsze raźniej :)
pozdrawiam !
-
kolchozwoman - witam Cie na moim wateczku. Jestes tu zawsze mile widziana i pomozemy najlepiej jak umiemy :) Mozesz liczyc na wsparcie, mobilizacje, a czasem kopa w tylek :D Wiesz, przyznam, ze nie znam sie zbytnio na anoreksji i bulimii ( nie mialam nikogo wsrod znajomych, kto by chorowal ), ale wiem, ze to straszne i wyniszczajace choroby. Nie wiem czy nie powinnas skonsultowac sie z lekarzem w celu dobrania odpowiedniej diety i cwiczen. Nie znam sie po prostu.
Podaj prosze wage, wiek i wzrost. Ile chcesz zrzucic. Wiesz, z tego co wiem, to kobiety, ktore chorowaly na anoreksje, zawsze uwazaja sie za grube, nawet jesli sa chude jak patyki. Nie znam sie niestety za bardzo. Kiedys tylko ogladalam program o anoreksji i czytalam kilka artykulow. Napisz prosze cos wiecej o sobie.
Pamietaj, ze zawsze mozesz liczyc na nasze wsparcie! Zapraszam jak najczesciej!
Pozdrawiam
-
bardzo, bardzo podniosłaś mnie na duchu, dziękuję ! właśnie wszystko, czego potrzebuję to wsparcie, mobilizacja i kop w tyłek - brzmi cudownie, już się cieszę ;)
jutro w ramach akcji 'nowe ja' ide na rowerek - mowią, że w zdrowym ciele zdrowy duch a sport to zdrowie...zobaczymy.
zastanawiam się tylko, jak to jest... bo dziś jestem pelna optymizmu, zapału i dobrych chęci. jeśli się zdarzy, a pewnie tak będzie, dzień, że coś pójdzie nie tak ... wtedy też mogę pisać ? ze nie poszło ? pewnie bedzie mi wstyd :P
jeśli chodzi o mnie ...mam 20 lat, teraz ważę ok 63 kg. - od października przytyłam aż 12, naprawdę, bardzo mi z tym źle. chciałabym ważyć tyle, ile ważyłam rok temu, czyli 51.( jestem niewysoka mam tylko 1,63) - tak więc moja nadwaga raczej nie jest urojona ;) strałam się tu wkleić taki ładny wykres , ale coś mi to nie wyszło. informatykiem to ja nie będę :) a kto jeszcze zagląda na ten wątek ? zaraz go dokładnie przeczytam - będę podziwać osoby, którym się udało i trzymać kciuki za te, które dalej walczą :) tym czasem dobrej nocy :)
-
Oczywiscie, ze musisz nam mowic o wszystkim! O wpadkach tez! Zawsze jest lzej jak czlowiek podzieli sie swoimi niepowodzeniami i dostanie porzadnego "kopa" w tylek. To od razu mobilizuje :)
Zapraszam jak najczesciej! Buziaki :*
Kochane dzis wieczorkiem stepperek 30 minut + 8 abs i bums and tums. Jestem zadowolona. Co prawda zjadlam sobie przed cwiczeniami 3 wafelki, ale 1100 kcal nie przekroczylam dzisiaj :) Ide spac :*
Piszcie co u Was :)
-
Moduł - oj kochana ale weekend :D Biedna dziewuszka - miejmy nadzieję ze jej nie wyrwałaś za duzo kłaków ;) Szcerze sie przyznam, ze ja się nigdy z nikim nie biłam. Chyba za grzeczna na to byłam mając tych naście lat i chyba spokojniejsza...Teraz mogłoby byc inaczej ;)
kolchozwoman - Witam Cie serdecznie. Jesli o anoreksje chodzi to też wiem tylko tyle, co przeczytałam w książkach i gazetach oraz z telewizji. Jesli chodzi zaś o to objadanie się... to muszę powiedziec kochana - w tym siedziałam i to dośc głeboko :| W zasadzie 'eating days' zdarzaja mi sie nadal jednak tylko pojedyńcze. Nawet tu na forum piszę o tym - kiedy mam atak niepochamowanego obżarstwa. Walcze z tym ale wiem, że w pewien sposób może mnie to przesladowac juz zawsze. I wiesz... w pewiwn sposób jestem z tym pogodzona. Walczę z tym, dużo już osiagnełam, dużo zrozumiałam, dużo się nauczyłam.... Takie objadanie się zawsze tkwi w nas w srodku - tam w środku jest przyczyna. Także chęc jedzenia normalnie nosiłam w sobie latami. Tylko, że chęci oraz stan, ze ma sie tego juz dośc to nie wszystko. :| Przykro mi to mówić - ale to za mało. Jesli nie znajdziesz sie w sobie przyczyny, powodu, czemu sie to robisz to obżarstwo bezdie do Ciebie wracać. JA sobie poukładałam pewne rzeczy w głowie, niektóre układam nadal, proces naprawczy jst w toku :) - czuje to bardzo intensywnie a i jedzenie się wtedy uspokaja. Sa gorsze dni...kiedy potafie najjeść sie bez opamietania...ale są pojedyncze i nie nachodzą ciągiem. Nie sa to już tygodnie...nie zamykam sie w domu....zaraz jak mi sie zdarzy taki zły dzień starm sie zniwelowac to ćwiczeniami. Umawiam sie z koleżankami na rower, basen, rolki... Czasem musze sie troche przemóc - oprzec sie ochocie zeby odwołać spotkanie i z paczką ciastek zostac w domu. Wiem, ze jak bym została to zjadłabym potem pół chleba, baa - pół lodówki!! (i wcale nie przesadzam). Jeśli zdarza sie gorszy dzien od razu mówię stop -aby nie wpaść w ciąg takich dni.
"...stresy, pierwszy zawod miłosny i inne takie, sprawiły, że jedzenie wymknęło mi się spod kontroli. To dziwne. Okresy diet i niejedzenia, na przemian z napadami obżarstwa. Takie ciągi zupełnie jak alkoholik" - rozumiem każde słowo. Każdą literke :| Mam sporo za sobą. Ale męczyłam sie 5 lat...Z pół roku temu poczułam, że wychodze z tego...
Posłuchaj - ja nie jestem żadnym psychologiem ale pomogę Ci jak będe umiała. O ile będę potrafiła... Do pewnych rzeczy mozna dojżeć samemu, warto jednak zgłosić sie do psychologa - na parwdę warto. On może pomóc skrócić ten proces układanie sobie rzeczy w głowie. Bo jeśl TY chcesz schudnąć - rozumiem, ale od razu Ci powiem, że to najprawdopodobniej sie nie uda jesli nie posprzątasz metliku wewnętrzenego. Schudniecie nie pomoże CI poukłądac sobie w głowie. Żeby nie wiem jak bardzo chciec w to wierzyc, ze u Ciebie bedzie inaczej - tak nie będzie !! NAjpierw trzeba zadbać o wnetrze potem o całą resztę.
Myśle, że dobrze bedzie jak bedziesz wpadac i pisać o swoich uczuciach - zapraszam także na mój watek.
Strzeliłam niezły wykład :D Dodam jeszcze jedno. Wiedziec gdzie twki problem to jedno a a czuć to co innego - nie wiem czy wiesz o co mi w tym momencie chodzi... Może jeszce bedziemy musiały wiecej porozmawiac :)
Mam naprawde głęboką nadzieję, że wkrótce te ataki nie będą już Twoją zmorą. :)
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie :*
A co do mne - zmieściłam sie dzis w 1200kcal i popływałam - tylko nie wiem ile czasu bo nie zerknełam na zegarek :) Jutro zerkne :)
Dobranoc dziewczynki. Do jutra :)
-
kolchozwoman - jeszce jedno dorzucę.Wierze, że schudniesz i pokonasz ataki jedzenia - na prawdę :) Odchudzanie odbywa sie w głowie ;) I jak dobrze wiesz z wczesniejszych doświadceń można sobie nim zrobić niezłe kuku. Ale Ty dużo na pewno wiesz - korzystaj z wczesniejszych doswiadczeń :) Rozum , rozsądek , wsparcie i motywacja to najlepsza oręż przeciwko zbędnym kilogramom :) Jenoczesnie to najlepsi sprzymiezency zdrowia bo o nie chodzi najbardziej :) Buźki :*
-
To ja też przywitam gorąco nową członkinię :D kolchozwoman, nie będe pisała nic mądrego, bo po tym co Gosia i Modul napisały - chyba ich nie przebiję :wink: Ale dodam jeszcze, że niektórym może się to wydawać smieszne, że jakieś dziwne kobiety siedzą przed komputerem i pisza codziennie o jedzeniu i ćwiczeniach..ale uwierz mi - nigdy jeswzcze mnie nic tak nie mobilizowało i tak bardzo mi nie pomogło, jak to własnie forum i dziewuszki :D
Myślę, że my się nie odchudzamy - my po prostu staramy się zdrowo i aktywnie żyć, a że przy okazji gubimy kilogramy... :D Pamietaj, że jesteśmy tu po to, żeby się wspierać i sobie nawzajem pomagać. Trzymamy kciuki i czekamy na kolejne, gorące relacje:-) ściiiisk
A ja dzisiaj po sniadanku: kawałek brzoskwini, banana, musli i zalene to kefirkiem, mniam. A jak pomyślę tylko o alkoholu...blblb....
buziaczki
-
Czesc Kochane :)
Jestem dopiero teraz, bo byla u mnie kumpelka na kawce.
Wogole wczoraj poszlam spac przed polnoca i dzis wstalam sama o 8 i czulam sie wyspana.
Dzis na razie nie cwiczylam, bo wieczorkiem ide na rowerki, poza tym nie mialam zbytnio czasu. A jedzonko dzis tez niezle: w sumie juz 700 kcal, a przede mna obiad i kolacja...
Sniadanie zjadlam dosc obfite - jajko na miekko, szklanka mleka, dwie kromki chrupkiego pieczywa z serkiem i ogorkiem, i troche salatki greckiej. Potem na drugie sniadanie 3 wafelki kakaowe :evil: , i wypilam dwie kawy z mlekiem i slodzikiem.
Wogole zauwazylam cos niesamowitego. Jak np. trzymam diete i oczywiscie cwicze to wolno chudne, natomiast jak zaszaleje z jedzeniem, dzien, albo dwa pod rzad, a potem znow trzymam linie, to szybciej spadaja mi kilogramy?? Wazylam sie dzis po sniadaniu i waga pokazala 58 kg!!! A jeszcze kilka dni temu bylo 59.5 kg.A przeciez w weekend szalalam z jedzeniem i nie cwiczylam. Czy to nie dziwne??
Na razie nic nie zmieniam. Oficjalne wyniki beda w ostatni dzien lipca.
Dobra znikam kochane na razie.
Piszcie co u Was :*
-
hej hej :)
dziękuję wam wszystkim bardzo - za słowa wsparcia i rady.
gocha9 - Twój post mnie zadziwił, pozytywnie oczywiście :) nie sądziłam, że ktoś może TAK DOBRZE rozumieć moje problemy i wogóle mieć podobne. zawsze myślałam, że tylko ze mną na całym świecie jest coś nie tak, a to tylko dodatkowo pogorszało moje samopoczucie. wczoraj wieczorem, kiedy pisałam posta, bałam się, że wywalicie mnie z forum jako beznadziejny przypadek - nigdy, nikomu nie powiedziałam o moim problemie, bojąc się, że zostanę odrzucona. fantastycznie mieć świadomość, że ktoś przechodził przez to samo i teraz tak dobrze sobie radzi ! :D gratuluję :* jestem pełna podziwu :* sama czuję, że przyczyna mojego obżarstwa tkwi gdzieś w mojej głowie - dziś zadzwoniłam do pani psycholog, która już kiedyś mi pomogła - zgodziła się zrobić to znowu. czuję, że wszystko jest na dobrej drodze :)
anja84, Modul_younga- dla was też buziaki :* "aktywny i zdrowy tryb życia brzmi zdecydowanie lepiej niż dieta :) spadłyście mi z nieba, kieby te anioły, czy coś ;)
dziś, jak narazie, 500 kcal - rano zjadlam pyszne musli z jabłka malin i otrab, zalanych kefirem - do tego mój ukochany cynamon ..mhm... naprawde mi smakowalo. zjdalam...umłam miseczkę... i nie zrobiłam tego, co zwykle :) nie, nie zjadłam 3 bułek z masłem pocieszając sią, że wcinam niskokaloryczny pomidor. wyszłam z kuchni i pomyslałam, że śniadanie było pszyne :)
-
No ładnie-nie ma mnie troszke,a tu nikt nie tęskni :( Ehh,wy niedobre :wink:
A tu jeszcze 2 dni i dwa tygodnie na 1000 kalorii będę mieć za sobą :) (Gdzieś czytałam,że najtrudniejsze są właśnie pierwsze 2 tygodnie).
kolchozwoman-witam serdecznie i ja :) (wcześniej nie miałam okazji).
Jesteśmy tu po to,żeby sobie pomagać,możesz nam mówić o wszystkim i mieć pewność,że znajdziesz tu wsparcie :) A co do śniadanka-to tak trzymać! :) (faktycznie brzmi smakowicie :) )
Z własnego doświadczenia mogę Ci powiedzieć,że nic nie działa bardziej motywująco od czytania ile to dzisiaj dziewczęta ćwiczyły i jak trzymają dietkę :)
A że czasami sobie nieco folgujemy?No cóż-każdemu się zdarza.Ważne,żeby nie wpaść "w ciąg",tylko potraktować to jako jednorazowy przypadek.Zawsze później można dłużej poćwiczyć,żeby uspokoić sumienie :D