właściwie już w innym temacie obwieściłam światu, że zaczęłam dietę ale mam silna ekshibicjonistyczna potrzebę pogadania sobie o moim odchudzaniu.
Więc od początku: wiek 34, wzrost 160 waga szokująca ale wcale nie wyglądam jak pączuszek. Może dlatego że przez kilka lat ćwiczyłam aerobik? A może jakaś grubokościta jestem? Jedyne co mnie stresuje to brzuchol i klata - pozostałości po ciąży...
Na początek bezboleśnie przeleciał mi tydzień diety 1000 kcal i jakoś nie czując głodu - bo przy synusiu nie mam czasu na myślenie o żarełku - schudłam 2 kg. Nie ćwiczę, bo nie mam już siły a mięsnie wyrabiam nosząc 8 kg Jasia i łażąc z wózkiem kilka godzin dziennie na spacerki
Za miesiąc 2 października wracam do pracy i postawiłam sobie cel minimum - musze wejść w oficjalne ciuchy sprzed ciąży. W spodnie wchodzę (hi hi co prawda brzuchol wylewa sie bokami ) ale w bluzki NIE! Karmienie piersią skończone, cycki małe a ja mam klate jak Arni!
Na razie minimum wagowe to 5 gk a cel ostateczny kiedy czuję się naprawde dobrze we wlasnej skórze 9 kg
Wpadnę jutro i napiszę co zjadłam. Aha jem to co lubie, raczej zdrowo warzywno - nabiałowo, mięska pieczone i duszone, chlebek razowy i tyle!
Zakładki