-
Aia- a co zrobilas z ta pozyczona ksiazka , ktora ci pies zjadl ? Bo ja mam wlasnie taka sytuacje, tylko ze ksiazke pozyczylam od takiej starszej pani a moj pies wylal na nia sok jezynowy . Cholercia ale miala przez to dola kilka dni a teraz kombinuje jak wyjsc z tego .
Mi sie kiedys zdazylo umyc zeby kremem do golenia , w takiej tubce sobie lezal a rano czlowiek zaspany ...
A ten facet po domestosie to chyba blondynem zostal :) ??
-
A mój znajomy kiedyś w nocy przy bólu gardła zamiast tabletek do ssania wziął globulkę dopochwową przeciwgrzybiczną :lol: Serio
FLEUVE
-
Popalił sobie trochę włosy.... :lol: Ale generalnie nic mu się straszliwego nie stało, bo żona zaintereweniowała.....Mój kolega w ogóle jest kochany, bo pisałam już, że jest matematykiem i jest roztargniony i długo można by o nim gadać. Kiedyś, dawno temu (jeszcze w dobie braku telefonów komórkowych) pojechał na staż za granicę i miał dzwonić do żony mówiąc co u niego słychać....Żona odchodziła od zmysłów, bo przez miesiąc się nie odzywał, a on zapomniał numeru telefonu do domu..... :lol: Ja naprawdę tego nie wymyślam...i uwoelbiam ludzi, którzy żyją w innych stanach świadomości.... :wink:
Sibko, ja bardzo się kajałam w bibliotece i przyniosłam dwie swoje książki (nowe) w ramach przeprosin. Pani była miła i zgodziła się, więc nawet nic nie zapłaciłam....Ale Ty masz gorszą sytuację...Nie da rady odkupić tej książki?....W księgarni lub antykwariacie?...Jeżeli nawet trafiłabyś na inne wydanie, to kup je, kup czekoladę i idź przeprosić starszą panią przyznając się do wszystkiego....A jak nie uda Ci się odkupić, to moim zdaniem idź do Pani, przeproś gorąco i zapytaj jaką inną książką mogłabyć wymazać swój grzech... :D Wiem, ze to głupia sprawa, współczuję Ci, ale innego wyjścia nie ma...Ja kiedyś pożyczyłam od znajomych telefon i mój synuś go zrzucił, o matko, ale byla głupia sytuacja....Nie mogłam już go odkupić, bo to był stary typ....
A Twoja starsza pani miła jest?....
-
Jeden dzień mnie nie było, a tu tak wesolutko! :lol:
Wiola, mam nadzieję, że nie skusiłaś się w końcu na tę czekoladę, no chyba, że gorzka i co najmniej 70% kakao. Twój synek jest bardzo błyskotliwy! 8) Pisz nam o nim częściej, bo teksty ma nieziemskie! :lol: Strona nie jest o ptaszyskach, chociaż gdyby zastosować daleko posunięte skojarzenia, to też mogłaby być. Może kiedyś się odważę i napiszę. A z tymi metamorfozami Bazylego to normalna sprawa - w końcu kot ma 7 żyć :D . Nie przejmuj się, nawet jeśli cię tu nie ma, to mnie już tak bardzo kojarzysz się z tą stroną, że nie sposób o tobie zapomnieć!
Aia, mnie też się podobają takie poranki. A jeśli jeszcze wszystko jest zasnute lekką mgłą, to już jestem cała szczęśliwa. Zresztą ostatnio łapię się na tym, że jadąc do/z pracy, uśmiecham się do siebie oglądając jesienne, urocze widoczki. A twój pies to plastyczny geniusz! Tam, gdzie ty widziałaś cukier, płyn i narzędzia, stała najprawdziwsza w świecie instalacja! Takiej wyobrażni i połączeń materii mógłby pozazdrościć twojemu psu niejeden plastyk! :lol:
Qqrq, ja też jestem roztargniona i zapominalska - wczoraj kupiłam książkę Jandy. Zaczęłam czytać, a ona tak znajomo brzmi - w domu mam drugą taką samą!!!
Siba, co do zniszczonej książki, to radzę ci podobnie jak Aia!
Fleuve, czytałam gdzieś, że apetyt ci wrócił i spałaszowałaś w nocy pół chałki! Ale z ciebie obżartuszek! :P
To teraz przyznam się z wielką skruchą, że w czwartek wyciągnęłam męża na pizzę w naszym ulubionym lokalu :roll: Nie jadłam pizzy już od pół roku. To chyba mogę powiedzieć, że jem sporadycznie, prawda? :wink:
Trzymajcie się ciepło i milutkiego weekendu!
-
Nesztku
ale mi chodzi o to jedno takie ptaszydło, które coś tam... coś tam...
ale jak mam napisać o co mi chodzi, żeby się wszyscy nie domyślili, i na dodatek nie jestem pewna, czy sama dobrze się domyślam? :roll:
W każdym razie trzymam kciuki, żeby ten cud się zdarzył!!!!
I się zdarzy NAPEWNO, no bo ja przecież kciuki trzymam, o!
-
Wioluś? Mówisz o bocianie?..... :wink: :D
-
Aia
jakie słodkie pytanko!!!... ale nie mogę na nie odpowiedzieć 8)
... jak widać w sobotę też można pracować :(
kupiłam sobie czarną wedlowską na pocieszenie i zeżrę ją całą :?
-
Ach, o takie ptaszysko wam chodzi...Ciekawe dlaczego o tym nie pomyślałam? Ciężko mi to pisać (oby mój mąż nigdy tego nie czytał, bo sprawa nie dotyczy tylko mnie), ale (a niech tam, raz kozie śmierć) tak :roll: :oops: :( :evil: :twisted: Na razie na tym poprzestanę.
Wiola, pracować w sobotę? Nie przydarzyło mi się to od kilku lat. Całkowicie zasługiwałaś na pocieszenie w postaci Wedla.
Jak wasza dieta i motywacja? U mnie wszystko pada pod wieczór - od rana jestem zmotywowana i spięta, a pod koniec dnia nie mogę oprzeć się różnym smakołykom. Czyżby zmęczenie materiału?
Pewnie znów będę w mniejszości - bardzo lubię burze i mgły. I wczoraj właśnie napawałam się takim widokiem z balkonu. Zamglony, czarny las robi z bliska niesamowite wrażenie. Aż mnie ciarki przechodziły po plecach... Już dobrze po północy, pod kołderką ciemności i mgły właśnie, w asyście silnego mężczyzny, czyli mężą, wybrałam się na spacer z jamnikową i Bazylim na smyczy. Kot nigdy nie będzie chodził na smyczy tak jak pies, chyba że w kierunku wybranym przez siebie. Nasz albo leżał na środku chodnika, albo z namaszczeniem obwąchiwał każdy krzaczek, albo przyjaźnie ocierał się o jamnikową. Pies spoglądał na Bazylego, a potem rzucał na nas szczęśliwe spojrzenia. Chyba nie możemy go zawieść dziś wieczorem? Tylko czy mgła dopisze?
-
Moja Ty Nesztko
nadziei nie trać, bo w tej materii cuda często się zdarzają,
wiem coś o tym... :) :P :) :D :P 8)
Moja motywacja spadła do zera...zupełnie nie pojmuję dlaczego :shock: .
Przecież niedługo imprezka, a ja taka jakaś tłuściutka sobie jestem, a mogłabym nie być przecież, gdybym tylko bardzo tego chciała...
Staram sie nie łamać zasad MM, ale np. wczoraj z wielkim smakiem zjadłam na obiad rosół z pysznym domowym makaronem, którego nigdy nie jadałam, bo nie przepadałam.... a tu nagle oblazła mnie ochota jakaś i sobie zjadłam. Wszystko by było pięknie, gdyby waga nie stała jak zaczarowana. Wiem, wiem, beznadziejna jestem...
A może jednak sie zmotywuję??? Tak fajnie się chudło :P
-
Kochane,
taki jakiś czas nastał, że padają motywacje, co widać na wielu wątkach forumowych.
Mnie strasznie podoba się metoda Montignac, ale w dalszym ciągu i chyba jednak na stałe, powstrzymam się od tego sposobu odżywiania ze względu na to, ze uwielbiam dobre jedzonko i wiem, że czułabym się nieszczęśliwa idąc z moimi chłopakami na pizzę i poprzestając na sałatce ( w której zresztą podejrzliwym okiem łypałabym na ewentualny cukier), czy będąc u kogoś na kawie i nie jedząc ciasta....To nie dla mnie, mimo niewątpliwych korzyści płynących z tej diety zarówno dla naszego zdrowia, jak i figury. Dlatego rozumiem Wiolę, bo myślę, że zwyczajnie trudno jest odmawiać sobie na dłuższą metę, takiego rdzennie tkwiącego w nas jedzonka, jak rosół z makaronem. I tu zaczyna się ten problem, że niezależnie od stosowanej metody chudnięcia, zawsze trzeba cholender jasny myśleć o jedzeniu "czy nie za dużo, czy to mogę, ile zgrzeszyłam itd...". Rosół z makaronem jest zdrowy (domowy) i nie popełniłaś żadnego grzechu, Wioluś....Z punktu widzenia normalnego odżywiania....I dlatego wiem, ze nie wtrwałabym na Montim....
Neszta, w życiu zawsze trzeba myśleć pozytywnie! :lol: A burze i mgły też uwielbiam! Dzisiaj też powinna dopisać mgła, bo zapowiada się ciepły dzień, a noce są już bardzo chłodne. Ucałuj Bazylego i jamniora! :D
Trzymajcie się!